Jak miarodajnie ocenić przydatność zawodnika dla zespołu? Pewną odpowiedzią może być dyspozycja drużyny podczas jego nieobecności. Jeżeli – jak mawiają Hiszpanie – zespół cierpi, to przy okazji uwydatnia się znaczenie piłkarza, którego brakuje. A jeżeli gra lepiej? Wtedy odpowiedź nasuwa się sama…
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w przypadku Legii i Ondreja Dudy zdecydowanie bliżej jest do drugiego wariantu. Zresztą to chyba nie tylko wrażenie. Co prawda Słowak nie wygląda na boisku na pierwszego hamulcowego Legii, ale matematyka jest dla niego bezlitosna. Jeżeli podzielilibyśmy wszystkie ligowe mecze warszawian z tego sezonu na te z Ondrejem w pierwszym składzie i bez niego w podstawie, wyszłyby następujące wyniki:
Bez Dudy: 10 zwycięstw, 3 remisy, 0 porażek; 2,54 punktu na mecz
Z Dudą: 10 zwycięstw, 7 remisów, 5 porażek; 1,68 punktu na mecz
Być może Stanisław Czerczesow powinien zakodować sobie w głowie, że Legia bez Dudy nie przegrywa. A już zupełnie serio – niewiele zabrakło, by w każdym meczu bez Ondreja w wyjściowym składzie Legia zdobywałaby okrągły punkt więcej. W każdym meczu! Co więcej, większość tych naprawdę efektownych zwycięstw Legii w lidze Słowak oglądał z wysokości trybun i domowej kanapy lub zaczynał je oglądać z ławki. Przykłady? Między innymi były to mecze ze Śląskiem (4:1), Podbeskidziem (5:0), Ruchem (4:1), Cracovią (3:1), Koroną (3:1), Jagiellonią (4:0) i właśnie Piastem (4:0).
Jako że nie wszystko da się przełożyć na liczby, zadzwoniliśmy do jednego z najlepszych rozgrywających w historii Legii, Leszka Pisza, by swoim okiem ocenił sytuację. Odpowiedź tylko potwierdziła nasze wyliczenia: – Duda po lewej stronie traci bardzo dużo walorów. Poza tym – być może z powodu dawnej kontuzji – mnóstwo atutów mu uciekło. Dla mnie to Guilherme zawsze powinien grać od początku. Jest świetnie wyszkolony technicznie, szybki, a w jego grze widać taką iskrę, która przechodzi na całą drużynę.
I trudno się z Piszem nie zgodzić. Weźmy chociażby ostatni tydzień, czyli dwa absolutnie kluczowe dla Legii mecze. W finale Pucharu Polski Legia specjalnie nie zagrażała bramce Lecha. Wystarczyło jednak, by Guilherme zmienił Dudę i dwie minuty później odegrał kluczową rolę przy golu Prijovicia. Natomiast we wczorajszym spotkaniu z Piastem to właśnie Brazylijczyk pomógł napocząć rywala. Przy pierwszym golu to on dośrodkowywał z rzutu rożnego, natomiast drugą bramkę zdobył już sam, zachowując mnóstwo spokoju w polu karnym przeciwnika. Nietrudno sobie jednak wyobrazić, że gdyby nie lekki uraz Dudy, Brazylijczyk mógłby rozpocząć ten mecz na ławce. On, albo inny świetnie dysponowany wczoraj skrzydłowy, Michał Kucharczyk.
Jakkolwiek spojrzeć, Duda z całą pewnością nie jest architektem sukcesów Legii z tego sezonu. Co więcej, on jak dotąd zasłynął jedynie tego, że zaliczył w rozgrywkach tyle samo asyst, co żółtych kartek – jednych i drugich ma siedem. A to już nieco kompromitująca statystyka dla tak ofensywnie usposobionego piłkarza.
Inna sprawa, że kadra Legii jest tak skonstruowana, że potencjalna utrata Dudy zabolałaby tę drużynę najmniej. Wydaje się, że uraz jakiegokolwiek innego gracza podstawowego składu byłby zdecydowanie bardziej odczuwalny. Wypadłby któryś ze stoperów? Problem. Któryś z bocznych obrońców? Jeszcze większy problem. To samo przy defensywnych pomocnikach i nominalnych skrzydłowych. A tematu absencji Nemanji Nikolicia nawet nie ma co poruszać.
Z kolei na miejsce Dudy jest wielu godnych zastępców. Na skrzydle lepiej radzą sobie Guilherme i Kucharczyk, a jako ofensywny pomocnik lub cofnięty napastnik lepiej wygląda Prijović. Co więcej, we wczorajszym meczu również Hamalainen pokazał, że może być z niego naprawdę sporo pożytku. W tym kontekście potencjalne odejście Słowaka nikogo nie przyprawiłoby o ból głowy.
Pytanie tylko, czy po takim sezonie ktokolwiek będzie chciał wyłożyć na niego rozsądne pieniądze.
MS
Fot. FotoPyK