Są piłkarze, którzy „wiedzą, kiedy ze sceny zejść” i stosunkowo szybko kończą kariery – tak, aby zostać zapamiętanym wyłącznie z sukcesów i szybko zacząć odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Są też i tacy, którzy… z boiska zejść zwyczajnie nie mogą. Nie umieją. Dokładnie pięćdziesiąt lat temu Peter Shilton, legendarny angielski bramkarz, zaliczył pierwszy ligowy występ. Gdyby ktoś wtedy powiedział mu, ile meczów zdąży jeszcze w swoim życiu rozegrać, pewnie by nie uwierzył. Wystarczy napisać, że jego kariera trwała ponad… 30 lat.
Jasne, ostatnie lata to raczej dogorywanie, przesiadywanie na ławkach w kolejnych klubach, ale to pokazuje ambicję tego gościa. Kiedy niejeden wolałby już odpuścić i zająć się leżeniem na kanapie, on wolał chodzić na treningi i rzucać się, żeby kawałek skóry nie wpadł do bramki. Gdyby nie cel, jaki sobie obrał, pewnie w końcu brakłoby mu motywacji. Było nim przekroczenie magicznej bariery tysiąca ligowych występów.
Poprzeczka została przeskoczona. Licznik Shiltona zatrzymał się na 1005 występach w lidze. Ostatni z nich zaliczył w wieku 47 lat.
Ale rekordzistą został także w liczbie meczów w reprezentacji Anglii. Wprawdzie to kwestia czasu, kiedy przeskoczy go Rooney, ale póki co to Shilton może się cieszyć, że publika miała okazję najczęściej oglądać właśnie jego (dokładnie 125 razy). Wspomnienia z tego okresu? Są te dobre (mówiąc o tym, że Anglia bramkarzami stała, myślisz przede wszystkim właśnie o Shiltonie), ale także i te nieprzyjemne – trzy razy był na mundialu, ale za każdym razem przyjeżdżał z niczym, a przypomnijmy, że apetyty Anglików były ogromne. Poza tym to właśnie jego słynną „ręką Boga” pokonał Diego Maradona.
A propos nieprzyjemnych momentów, mamy też polski akcent. To w dużej mierze Shilton odpowiada za remis w jednym z najważniejszych meczów naszej reprezentacji w historii. Wembley, 1973. Domarski strzela po kontrataku, piłka przechodzi pod brzuchem legendarnego bramkarza. Wpadamy w szał radości, jedziemy na mundial. Co się na nim działo – wszyscy doskonale wiemy.
1005 ligowych występów. To się przecież w głowie nie mieści. Łukasz Surma to przy Shiltonie żółtodziób.