Z historii typu “w Polsce się na nim nie poznali, zrobił mniejszą lub większą karierę w poważniejszej lidze” pewnie dałoby się stworzyć obszerny rozdział do publikacji o naszej piłce. Obszerny, a także ciekawy, bo niewątpliwie pełny smaczków z zacisza gabinetów prezesów i kanciap trenerów. Ale momentami też mocno absurdalny. Przykład? Raz jeszcze musimy o nim wspomnieć – Donald Djousse.
Poznaliśmy człowieka już jakieś pięć lat temu, szmat czasu. Najpierw pokazał, że potrafi strzelać gole, ale na poziomie nie tak medialnej I ligi. A gdy już Pogoń Szczecin wróciła do Ekstraklasy i cała piłkarska Polska mogła przekonać się o umiejętnościach kameruńskiego snajpera, okazało się, że to – cytując klasyka – tylko pół-piłkarz jest. Dokładniej: pół-piłkarz i półgłówek, bo przecież pamiętamy sezon, w którym miał więcej czerwonych kartek niż goli w Ekstraklasie. A już na pewno pamięta go Sylwester Patejuk, którego karierę Donald – który wyleciał z boiska po 32 sekundach od zmiany (!) – mógł swoim wejściem zakończyć.
Nieprzypadkowo wyszukiwarka nie proponuje opcji “djousse gol”.
Ale dobra – było, minęło. Znaleźlibyśmy wielu piłkarzy, którzy od tamtego czasu zmienili swój status z “patałach” na “dobry grajek”. Ale przykład Djousse jest inny. Wyjechał do Algierii. Tam poszło mu na tyle dobrze, że zdecydował się wrócić, a przygarnąć chciała go tylko Pogoń. Ale ta z Siedlec, a nie Szczecina. Po pół roku zaliczył nie do końca zasłużony awans, bo przeszedł do mającej duże ambicje Olimpii Grudziądz. No a po następnej rundzie zaliczył następny, tym razem powiedzieć “nie do końca zasłużony”, to jak nic nie powiedzieć.
Po rundzie, w której Olimpia się skompromitowała, a on sam strzelił jedną bramkę i grał padakę wyjechał do portugalskiej ekstraklasy. Bum. Furory w Maritimo może nie robi, ale ostatnio wskoczył do pierwszego składu i właśnie strzelił pierwszą bramkę w lidze. Jednak na tym nie koniec.
Ostatnio po mediach – głównie tureckich – krążą wieści, że Donald swoimi usługami już zdążył zainteresować znacznie bogatszego gracza. Dokładniej: Antalyaspor. Jeśli jeszcze nie przeszło wam przez myśl przecieranie oczu ze zdumienia, dorzucimy dwie rzeczy:
a) 4 miliony euro – podobno taką kwotę odstępnego ma zapisaną w kontrakcie nasz przyjaciel,
b) Samuel Eto’o – genialny napastnik odcina kupony od kariery własnie w tureckim klubie (z klasą – 19 goli i 6 asyst w 28 meczach), a ostatnio miał zasugerować, że w drużynie przydałby się jeszcze jeden napastnik i – zdaniem niektórych doniesień – wskazał właśnie na Djousse.
Eto’o, Djousse. Niby można budować zdania, w których występują te dwa nazwiska, bo obaj to napastnicy pochodzący z Kamerunu, ale w takiej konfiguracji jak powyżej? Bez owijania w bawełnę – w pale się to nie mieści. Można się różnić w ocenie potencjału poszczególnych piłkarzy, ale żeby aż tak! Oczywiście podajemy to tylko w kategoriach ciekawostki, bo wiarygodność mediów, które o sprawie napisały, jest kwestią – że tak to ujmiemy – dyskusyjną. Ale i tak – kimkolwiek jest jego menedżer, powinien zrobić poważniejszą karierę w swojej branży niż Djousse w swojej.