Nemanja Nikolić rozgrywa nieprawdopodobny sezon, a jego liczby – mimo ostatniej obniżki formy – wciąż rzucają na kolana. Węgier na tyle odsadził konkurencję, że w pojedynkę ma więcej trafień (25), niż każdy inny klubowy duet najlepszych strzelców, grający obecnie w Ekstraklasie. A to rodzi pewne pole do nadinterpretacji faktów. Na przykład można powiedzieć, że Nikolić w duecie z każdym piłkarzem Legii – na przykład z Markiem Saganowskim lub Adamem Ryczkowskim – tworzy skuteczniejszą parę, niż najmocniej goniąca dwójka z innego klubu, czyli Cetnarski i Jendrisek z Cracovii, którzy wspólnie zdobyli “tylko” 23 gole. Tak naprawdę do pary z Nikoliciem można dobrać nawet woźnego ze stadionu przy Łazienkowskiej, a i tak powstałby z tego najskuteczniejszy duet ligi. Innymi słowy, do sukcesu Węgra stosunkowo łatwo się podpiąć.
Do czego pijemy? Oczywiście do żartobliwej wypowiedzi Aleksandara Prijovicia dla Przeglądu Sportowego. Poniżej fragment tej rozmowy:
– Lubimy ze sobą grać. Nie wiem nawet, ile w tym sezonie strzeliliśmy goli, ale dużo.
– On 33, pan 14.
– Poza trzema najlepszymi ligami Europy, jesteśmy więc najlepszym duetem napastników (śmiech).
Rzecz jasna nie zamierzamy strzelać do Prijovicia z powodu żartu, ale jego wypowiedź skłoniła nas do pewnej refleksji. Wydaje się bowiem, że warszawski Zlatan po części wiezie się na plecach swojego partnera. Szwajcar w istocie strzelił wraz z Nikoliciem dużo goli, ale czy bez kolegi z zespołu jego liczby wyglądają równie imponująco? Prijović swoje czternaście bramek ustrzelił w – uwaga, uwaga – aż 44 spotkaniach. Średnio więc do jednego gola potrzebował więcej niż trzech występów. Czy z takich liczb napastnik naprawdę powinien być dumny?
Co więcej, w samej lidze Prijović w 28 meczach strzelił ledwie siedem goli, czyli tyle samo co Michal Papadopulos z Zagłębia czy Wojciech Kędziora z Termaliki. Natomiast plecy zawodnikowi Legii pokazują tacy snajperzy, jak Rafał Boguski, Maciej Gajos czy Roman Gergel.
W ujęciu minutowym również nie wygląda to imponująco. Zimą Bogusław Leśnodorski w kilku wywiadach mówił, że Prijović w jedną rundę wykręcił lepsze statystyki, niż Orlando Sa przez cały sezon. Nie bardzo rozumiemy, co prezes Legii miał tu na myśli, bo – nawet przy uwzględnieniu lepszej wiosny Szwajcara – to zwyczajnie się nie zgadza. Sprawdźmy:
Prijović (2015/16) – 44 mecze, 2685 minut, 14 goli, 7 asyst – wypracowany gol raz na 128 minut
Sa (2014/15) – 35 meczów, 2104 minuty, 14 goli, 3 asysty – wypracowany gol raz na 124 minuty
No dobra, minimalnie gorszy wynik od chwalonego przecież Orlando Sa wielkiej ujmy nie przynosi. Warto jednak zwrócić uwagę na inny fakt, który naszym zdaniem mocno fałszuje odbiór dwójki napastników Legii. Pewną podpowiedź zawarł tu już sam Szwajcar, mówiąc że wraz z Nikoliciem lubią ze sobą grać. To zresztą widać też na boisku, bo obaj często asystują przy swoich golach. A przez to ich indywidualne statystyki wyglądają porządnie, czego jednak nie można powiedzieć o statystykach całego duetu. Innymi słowy, Nikolić i Prijović świetnie współpracują ze sobą, ale z resztą zespołu już niekoniecznie.
Zanim jednak przejdziemy do konkretów, zastanówmy się kiedy de facto zrodził się legijny duet snajperów z serbskimi korzeniami. Jesienią w ogromnej większości spotkań trenerzy Legii decydowali się na inne rozwiązania od pierwszych minut, a sam Prijović wychodził w parze z Nikoliciem głównie wtedy, kiedy Duda odpoczywał lub leczył uraz. Dość napisać, że Stanisław Czerczesow – dziś największy orędownik takiego rozwiązania – jesienią zaczynał mecze z tą dwójką ledwie w trzech na szesnaście przypadków. A wiosną Prijović z Nikoliciem zagrali od początku w każdym z jedenastu ligowych meczów. Innymi słowy, ten duet napastników uformował się pełną gębą w 2016 roku i regularnie ze sobą gra dopiero od wiosny.
Przeanalizujmy więc wiosenną skuteczność legijnej pary na tle innych czołowych duetów z Ekstraklasy, które czasem tworzą dwaj napastnicy, a czasem ofensywny pomocnik i napastnik. Sprawdziliśmy, ile goli i asyst wypracowały poszczególne dwójki, przy czym – żeby nie fałszować wyniku – nie uwzględniliśmy wewnętrznych asyst pomiędzy tymi piłkarzami. Innymi słowy, jeśli Prijović asystował przy golu Nikolicia, to duet wypracował jednego gola, a jeżeli Prijović asystował przy golu Kucharczyka i Kucharczyk asystował przy golu Nikolicia, to duet wypracował dwie bramki. Przy okazji obliczyliśmy też, jaki procent wszystkich wiosennych trafień dla poszczególnych drużyn jest zasługą danej dwójki. W jakim celu? Chyba nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać, że w mocnych, ofensywnie nastawionych ekipach strzela się jednak łatwiej.
Jak Prijović i Nikolić wyglądają na tle dziesięciu najlepszych dwójek w lidze? Która para wypracowała najwięcej goli? Od początku roku klasyfikacja kanadyjska prezentuje się następująco:
1. Ondrasek + Wolski (Wisła) – 14 (udział przy 61% wiosennych trafień drużyny)
2. Cabrera + Aankour (Korona) – 13 (76%)
3. Kuświk + Flavio (Lechia) – 13 (54%)
4. Piątek + Starzyński (Zagłębie) – 10 (67%)
4. Jendrisek + Cetnarski (Cracovia) – 10 (67%)
6. Kownacki + Linetty (Lech) – 10 (62%)
7. Nikolić + Prijović (Legia) – 10 (59%)
8. Kędziora + Misak (Termalica) – 9 (69%)
9. Zwoliński + Murawski – 8 (73%)
10. Barisić + Mak – 8 (62%)
11. Stępiński + Lipski – 7 (64%)
Czyli w liczbach jednak nie jest to – po wyłączeniu trzech czołowych lig – najlepszy duet Europy, ale dopiero siódmy lub – przy innym liczeniu – co najwyżej czwarty duet Ekstraklasy. Nie lepszy od dręczonego kontuzjami Linettego i grającego ogony Kownackiego, daleko za Cabrerą i Aankourem, oraz czujący na plecach oddech pary z Termaliki. Co więcej, legionistom za bardzo nie udało się też uciec dwójce z Pogoni Szczecin, współtworzonej przez zaciętego na amen Zwolińskiego.
Widać więc jak na dłoni, że w rundzie wiosennej napastnicy zmierzającej po mistrzostwo Legii mają lepszy PR niż liczby. Dobrze sprzedaje się przede wszystkim ich świetna współpraca, nie najgorzej wyglądają też statystyki indywidualne, ale – w ujęciu drużynowym – już tak wiele Legii nie dają. Widać to na przykład po niedawnym meczu z Lechem przy Łazienkowskiej, który Prijović zakończył z golem, Nikolić z asystą, a jednak warszawianie strzelili tylko jedną bramkę i do ostatnich sekund musieli drżeć o wynik.
Co więcej, wśród ligowej czołówki serbscy napastnicy w najmniejszym stopniu decydują o ofensywie swojego zespołu (udział przy 59% wszystkich trafień), co być może dobrze świadczy o samej Legii, ale o przydatności jej snajperów – i stopniu w jakim są drużynie niezbędni – już nie do końca. Natomiast pod względem czystej skuteczności w tym roku Prijoviciowi i Nikoliciowi daleko do najlepszych. Jeżeli więc zastanawiacie się, skąd w Legii dołek formy (jedno zwycięstwo i dwa strzelone gole w czterech ostatnich spotkaniach), być może jedną z odpowiedzi już znacie.
Fot. FotoPyK