Dla Herthy ten mecz miał być ukoronowaniem świetnego sezonu. Kibice przygotowali specjalną oprawę, a dyrektor klubu, Michael Preetz, w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że na takie spotkanie czekał od 20 lat. Do osiągnięcia zamierzonego rezultatu zabrakło jednak bardzo dużo. Borussia bezlitośnie wypunktowała rywala i po pewnym zwycięstwie na Olympiastadion wywalczyła sobie miejsce w finale Pucharu Niemiec.
Starcie z berlińczykami było w wykonaniu BVB istnym majstersztykiem. Dortmundczycy zaprezentowali dziś dokładnie taki futbol, jaki przez cały sezon wpajał im Thomas Tuchel. Kapitalna organizacja gry ofensywnej, pełna odpowiedzialność w defensywie i zarówno efektowność, jak i efektywność pod bramką rywala. Nawet gdybyśmy na siłę chcieli, to nie potrafimy wskazać na jakikolwiek słaby punkt w szeregach żółto-czarnych. Z przodu jak wół harował Ramos, pomocnicy płynnie wymieniali się pozycjami i konstruowali akcje, a tyły – łącznie z rezerwowym w tym sezonie Weidenfellerem – odbijały rywala skuteczniej niż najsolidniejszy mur.
To spotkanie potwierdziło też, że wysoka lokata Herthy w lidze to w dużej mierze zasługa bardzo słabego sezonu w wykonaniu pozostałych konkurentów. Jasne, stołeczni grają niezwykle równo, omijają ich poważniejsze wahania formy i głupie wpadki, ale wciąż jest to jednak drużyna, która jakościowo nie zasługuje na grę w Lidze Mistrzów. Dziś brutalnie sprowadziła Herthę na ziemię Borussia, która perfekcyjnie wykorzystała wszystkie słabostki swojego rywala. A tych – jak pokazał dzisiejszy wieczór – jest naprawdę sporo.
Dla Thomasa Tuchela to zwycięstwo jest też o tyle cenniejsze, że w końcu na wysokim poziomie zagrał Marco Reus. To świetny skrzydłowy, co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości, ale notoryczne kontuzje wyniszczyły go już do tego stopnia, że błyszczy coraz rzadziej. Kiedyś był głównym motorem napędowym drużyny, często brał na siebie ciężar gry i prowadził do zwycięstwa. Teraz jest już chyba tylko jednym z trybików w maszynie, który nawet gdy gorzej funkcjonuje, to nie cierpi na tym tak bardzo cały mechanizm. Dziś Reus zanotował gola i efektowną asystę.
Tym samym Pepa Guardiolę czeka arcytrudne pożegnanie z niemieckim futbolem. W finale Pucharu Niemiec zmierzy się z Borussią, która jak żaden inny zespół prześladowała go od początku pracy w Monachium, z Borussią, która – poza jesiennym blamażem – była jedyną drużyną, która niezależnie od warunków miała pantent na monachijczyków. 21 maja – zaznaczcie tę datę w kalendarzu. My jesteśmy przekonani, że los nie mógł przyszykować nam lepszego widowiska na pożegnanie Hiszpana.