Przeczuwaliśmy, że to może się stać. Po tym jak Podbeskidzie Bielsko-Biała zrobiło sobie nadzieje na lajtową końcówkę sezonu, a po paru dniach się okazało, że jednak trzeba będzie bić się o utrzymanie, drużyna ewidentnie siadła. Niby słyszeliśmy głosy, że tak naprawdę nikt w Bielsku nie nastawiał się na ósemkę, więc szybko się otrząsną i dadzą radę. Gówno prawda. Nie otrząsnęli się. Skoro rąbie cię już nawet Górnik Zabrze – to jest sygnał, że faktycznie coś z tobą jest nie tak.
Naprawdę, pora już się obudzić.
Czy to był jakiś zryw Górnika, który powoli zaczyna czuć nóż na gardle? A skąd. Górnik zagrał tak, jak zawsze. To Podbeskidzie było w ataku apatyczne jak po potrójnej dawce prochów uspokajających, to Podbeskidzie wykreowało swojemu rywalowi wszystkie okazje. Bramka? Goście sami ją sobie strzelili. Cerimagiciowi (w tej akcji to nawet CeriMAGICiowi) oddajmy, że kapitalnie zjechał dwójkę Kowalski-Sokołowski – jednego zamarkowaniem zwodu, drugiego piękną siateczką. Ale już wykończenie akcji – no cóż, Mójta nie mógł zrobić tego lepiej. Miał na tyle czasu, żeby wyekspediować tę piłkę gdzieś na róg, ale chyba nie bardzo ogarnął, co, gdzie i jak. Potem starał się jak mógł, żeby wpadło też do drugiej bramki, lecz tym golem samobójczym ewidentnie się już wystrzelał.
Druga i ostatnia godna uwagi akcja zabrzan? Kolejne rozdawnictwo – tym razem w rolę filantropa wcielił się Sloboda. Naprawdę, takie zagrania to totalny kryminał – na jego szczęście wystawił piłkę akurat Kante. Jakiż to jest dziwny przypadek. Dopóki nie trzeba strzelić gola, wszystko robi dobrze. Podanie, drybling, walka – wszystko się zgadza. Za to skuteczność… Mamy wrażenie, że prędzej gola strzeliłaby klubowa maskotka niż on. Gdyby nie dzisiejsze trzy punkty napisalibyśmy pewnie, że w pierwszej lidze Hiszpanowi będzie o bramki nieco łatwiej.
A tak? To aż niesamowite, ale Górnik, który w tym sezonie wygrał tylko pięć meczów (!!!) wciąż może się utrzymać w tej lidze. Jan Żurek chciał wstrząsnąć drużyną, wysyłając trzech gagatków do trzecioligowych rezerw i póki co wychodzi na jego. Pamiętamy, co było ostatnim razem, kiedy Górnik się przełamał po kilku meczach zbierania w ząbki. Do końca rundy zaczął grać bardzo przyzwoicie i gdyby nie nadeszła przerwa zimowa, pewnie dziś nie byłby czerwoną latarnią ligi. Problem siedzi ewidentnie w głowach, więc może historia się powtórzy? Pytanie tylko, czy ten mecz w ogóle okaże się jakąś trampoliną dla zabrzan. Ciężko pisać, że to oni go wygrali. Raczej Podbeskidzie samo sobie strzeliło w stopę.
Bielszczanom radzimy kąpiel w lodowatej wodzie, powiedzenie sobie legendarnych kilku mocnych słów, albo cokolwiek, co postawi ich na nogi. Przez dwa dni byli w ósemce, a póki co dążą do tego, żeby wypaść z szesnastki.
Fot. 400mm.pl