Reklama

Czas zejść ze sceny. Vrdoljak usłyszał wyrok: koniec kariery albo wózek

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2016, 07:46 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Jeśli jeszcze raz spróbuje pan wrócić do piłki i znowu dozna pan kontuzji, wyląduje na wózku inwalidzkim. Grozi panu kalectwo – taką groźbę usłyszał od włoskich lekarzy Ivica Vrdoljak (33 l.). Piłkarz Legii najprawdopodobniej zakończy karierę. (…) Vrdoljak cierpi na tzw. kolano skoczka, czyli uszkodzenie więzadła rzepki. W obrębie łączenia go z rzepką sumują się mikrourazy i następuje degeneracja tkanek – czytamy w dzisiejszym „Fakcie” i „Przeglądzie Sportowym”.

Czas zejść ze sceny. Vrdoljak usłyszał wyrok: koniec kariery albo wózek

FAKT

1

Mecz z Schalke był dla „Lewego” przełamaniem, bo w Niemczech już zaczynało się mówić o jego kryzysie. Od dziennikarzy dostał najlepszą notę z możliwych – jedynkę.

– Nikt z nas nie robił z braku goli Roberta wielkiej afery. Bardziej martwiliśmy się o to, że jest w złym nastroju, bo jego ta sytuacja najbardziej denerwowała. Każdy napastnik ma w karierze moment, gdy nie jest w stanie strzelić gola i bardzo dobrze, że Lewandowski ma go już za sobą – powiedział prezydent Bayernu Karl-Heinz Rummenigge (61 l.). (…) Schalke jest dla niego wyjątkowym rywalem – przeciwko drużynie z Gelsenkirchen strzelił swojego pierwszego gola w Bundeslidze w 2010 i pierwszego w barwach Bayernu w 2014.

Reklama

2

Sebastian Mila pozytywnie wypowiada się o Filipie Starzyńskim…

– Wiedzieliśmy, że Filip prowadzi grę Zagłębia i dużo może, jeśli choć na chwilę zostawi się go w spokoju. Ogromny talent. Większy niż ja i mam nadzieję, że jego kariera potoczy się lepiej niż moja. Życzę mu wyjazdu na Euro 2016 – mówił Mila, choć na sugestię, że jeśli „Figo” pojedzie, to prawdopodobnie jego kosztem, kapitan Lechii zareagował ostro. – Tak nie mówcie. Nie kompromitujcie się, bo nie wiecie, co siedzi w głowie trenera Nawałki – stwierdził Mila.

…a Aleksandar Prijović uderza w tony Bille Nielsena:

– Można powiedzieć, że w pierwszej połowie przez niewykorzystane przeze mnie szanse kibice mogli dostać zawału serca, a w drugiej doprowadziłem ich do orgazmu – stwierdził legionista.

Ivica Vrdoljak usłyszał najgorszą z możliwych diagnozę. Do futbolu już raczej nie wróci.

Reklama

– Jeśli jeszcze raz spróbuje pan wrócić do piłki i znowu dozna pan kontuzji, wyląduje na wózku inwalidzkim. Grozi panu kalectwo – taką groźbę usłyszał od włoskich lekarzy Ivica Vrdoljak (33 l.). Piłkarz Legii najprawdopodobniej zakończy karierę. (…) Vrdoljak cierpi na tzw. kolano skoczka, czyli uszkodzenie więzadła rzepki. W obrębie łączenia go z rzepką sumują się mikrourazy i następuje degeneracja tkanek.

GAZETA WYBORCZA

Na start dostajemy wywiad z Dariuszem Mioduskim. Jego wnioski napawają optymizmem – Legia musi zaliczyć duży skok w szkoleniu młodzieży. I to w ekspresowym tempie.

Kilka lat temu Legia planowała stworzenie tak silnej akademii, by na stulecie klubu, które przypada w tym roku, wystawić jedenastkę złożoną z samych wychowanków. Rzeczywistość brutalnie to weryfikuje. W jedenastce na ostatni mecz z Lechem wychowanka nie było żadnego.

Cóż, byliśmy zbyt dużymi optymistami. Ale jeszcze w zeszłym roku wydawało się, że uda nam się wybudować ośrodek w Sulejówku. Może gdyby się udało, to w tym roku na koniec sezonu bylibyśmy bliżej tego celu. Projekt się opóźnił, ale uważam, że możemy na tym skorzystać. Albo inaczej: skorzystamy.

Dlaczego?

Zbudujemy dużo lepszy ośrodek. Mamy większą wiedzę i doświadczenie, rozeznanie w tym, co się dzieje na świecie. Jeśli zdecydowalibyśmy się za wszelką cenę postawić go od razu – czyli dwa lata temu – to miałby wady.

Jakie?

Technologiczne i metodologiczne. Zaczynając od samego projektu, bo w Sulejówku przejęlibyśmy budynek, który powstał w innym celu, przez model zarządzania akademią, a kończąc na systemie szkolenia piłkarzy i trenerów. Bazowaliśmy na dostępnych wtedy dla nas badaniach i przekonaniach, które dziś są już na dużo bardziej zaawansowanym poziomie. W pierwszym projekcie nie planowaliśmy np. budowy centrum badawczo-rozwojowego.

Po roku spędzonym w Europejskim Stowarzyszeniu Klubów (ECA) moja świadomość wzrosła. Zobaczyłem, z jak wielkim zaangażowaniem w największych klubach, ale także tych mniejszych – nawet mniejszych od Legii – podchodzi się do szkolenia. Tam robią wszystko, by zwiększyć konkurencyjność. Musimy je gonić, i to sprintem. Zrobić duży skok jakościowy w krótkim czasie. Taki, jaki zrobiła Polska pod koniec lat 90. w bankowości i telekomunikacji. Wcześniej były one słabo rozwinięte, ale – korzystając z najnowszych technologii dostępnych na świecie – ominęliśmy fazę przejściową i dołączyliśmy do najlepszych.

3

Jaka przyszłość Lecha Poznań?

W reprezentacji Polski do lat 15 (rocznik 2001) gra pięciu piłkarzy Lecha. W drużynie do lat 16 (rocznik 2000) panuje urodzaj – ostatnio powołania otrzymało aż ośmiu graczy mistrza Polski, wcześniej na zgrupowanie przyjeżdżało jeszcze kilku innych. Podobnie może być w roczniku 2002, którego reprezentacja kraju dopiero powstanie, bo zdolnych 14-latków Lech ma wielu. Dekadę temu, po połączeniu z Amicą, Lech postawił na szkolenie dzieci. Im więcej czasu mija, tym ma lepsze efekty.

Mniej więcej dwa razy mniej tak ciekawie zapowiadających się juniorów trenowało w rocznikach, do których należeli obecni piłkarze 18-osobowej seniorskiej kadry Lecha: Marcin Kamiński (1992), Tomasz Kędziora (1994), Karol Linetty (1995), Dawid Kownacki (1997), Kamil Jóźwiak (1998), chociaż koledzy tego ostatniego dawali i wciąż dają już spore nadzieje.

W szkoleniu Lecha jest coraz lepiej. 18- i 17-latkowie jak równy z równym rywalizują ze Sportingiem Lizbona. Wrażenie robi zimowa wygrana drużyny 16-latków w niemieckim turnieju halowym, gdzie o powodzeniu decyduje technika, a nie siła. Lech wyprzedził tam pół Bundesligi. Niedawno w Niemczech 15-latkowie z Lecha pobili 8:0 Werder Brema, a 14-latkowie ograli Bayern Monachium. Najlepsze ponoć dopiero przed Lechem, dzieciaki, które idą od początku nowatorskim cyklem szkolenia, wykorzystując m.in. wzorce portugalskie, są dopiero w połowie szkoły podstawowej.

4

Skąd się wzięło nagłe wyrównanie poziomu w Premier League?

Pieniądze są jednak kluczowe dla zrozumienia tego, co się obecnie dzieje. Kluby Premier League zarabiają na prawach telewizyjnych więcej od rywali z kontynentu, a w następnym sezonie, gdy zacznie obowiązywać nowy trzyletni kontrakt wart 5 mld funtów, jeszcze im odskoczą. Różnice w premiach dla pierwszej (99 mln funtów) i ostatniej (65 mln) drużyny Premier League są już jednak nieduże, co spowodowało, że poziom w Premier League bardzo się wyrównał. Kluby zaczęły bowiem rywalizować o tych samych piłkarzy. Teoretycznie City i United mogłyby oczywiście zaoferować Leo Messiemu wyższą pensję niż Everton, ale to teoria, bo Argentyńczyk i inni zawodnicy z czołówki plebiscytu Złota Piłka nie palą się do przejścia na Wyspy. Wielkie transfery oczywiście się zdarzają – De Bruyne z Wolfsburga do City za 54,5 mln – ale to wyjątki.

Popatrzmy, kogo latem sprowadził dysponujący praktycznie nieograniczonym budżetem Manchester United. Jest tam przegoniony z Bayernu weteran (Bastian Schweinsteiger), jest gwiazda średniej ligi holenderskiej (Memphis Depay), jest junior z ligi francuskiej (Anthony Martial). W tym samym czasie West Ham sprowadzał gwiazdę ligi francuskiej z przeszłością w LM (Dimitri Payet), mistrza Włoch (Angelo Ogbonna) i – na wypożyczenie – byłego juniorskiego reprezentanta Argentyny (Manuel Lanzini). Oczywiście West Hamu nie byłoby stać na rzucenie 36 mln funtów na Martiala, mało prawdopodobne, by Schweinsteiger zechciał grać na Upton Park. Chodszi o to, że różnice między piłkarzami sprowadzanymi przez te dwa kluby – o jakże różnych ambicjach – są minimalne. I w tabeli dzielą je dziś trzy punkty.

SUPER EXPRESS

5

W „Superaku” dziś tylko teksty pomeczowe i… rozmowa z napastnikiem Ukrainy, Ołeksandrem Hładkyjem.

Co wiesz o reprezentacji Polski?

Polskę znamy doskonale, bo graliśmy z nią w ostatnim czasie dwukrotnie. Dobrze wspominamy te mecze, bo oba wygraliśmy. Macie silną drużynę, ze świetnymi piłkarzami. Wymienię moim zdaniem dwóch najlepszych z nich: Lewandowski i Błaszczykowski.

Obawiacie się Lewandowskiego?

Lewandowski jest najlepszym polskim piłkarzem ostatnich 10, a nawet 20 lat. Tu na Ukrainie wszyscy go znają i podziwiają. Wiem, że w ostatnio w kilku meczach Bayernu nie strzelił gola, ale przecież każdemu napastnikowi to może się zdarzyć. Ale nie zgadzam się na stwierdzenie, że Polska z Lewandowskim jest lepsza od Polski bez niego. Byłoby to deprecjonowanie umiejętności pozostałych graczy.

(…) Na Euro przyjdzie ci rywalizować z liderem polskiej defensywy Kamilem Glikiem. Z racji siły fizycznej czasem jest nazywany we Włoszech „Polskim Bykiem”.

Wcale się go nie boimy. W naszej drużynie wszyscy są silni jak byki. A na Glika dobrze się przygotujemy, możemy być tego pewni.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Mało piłki na okładce:

6

Dziś praktycznie cały „Przegląd” w sprawozdaniach meczowych. Czy Legia jest gotowa na podbój Europy?

Istnieje szansa na rozstawienie w ostatniej fazie eliminacyjnej, ale to może wyjaśnić się dopiero po trzeciej rundzie kwalifikacyjnej. Nawet bez tego można powalczyć z każdym z potencjalnych przeciwników. Pytanie, czy obecna Legia będzie w stanie. Patrząc na potencjał ofensywny drużyny, bliżej jest odpowiedzi twierdzącej, niż przeczącej. A zapowiadane są kolejne wzmocnienia. Latem klub z Łazienkowskiej ma iść w jakość, a nie ilość sprowadzanych piłkarzy. Na razie za wcześnie na spekulacje i wymienianie pozycji, które wymagają lepszych piłkarzy. Sześć kolejek ligowych i finał Pucharu Polski da trenerowi odpowiedź w temacie przydatności kilku piłkarzy. Wciąż nie przekonuje Michaił Aleksandrow, przeciwko Kolejorzowi był zagubiony i bezproduktywny. Przed przyjściem do Warszawy sporo spędził w rezerwach Łudogorca Razgrad, nie miał rytmu meczowego, nie był optymalnie przygotowany fizycznie. Regularnie jest powoływany do reprezentacji Bułgarii, a od takich piłkarzy można i trzeba wymagać więcej. Po ostatniej przerwie na mecze reprezentacji wypadł Ariel Borysiuk, który w piątek mógł zobaczyć kolejną czerwoną kartkę. Brak stabilizacji formy jest problemem Ondreja Dudy. Słowak potrafi popisać się genialnym zagraniem, by zepsuć trzy następne podania. Legia może liczyć na sukcesy w pucharach tylko pod warunkiem, że wszystkie tryby w maszynie Czerczesowa będą odpowiednio funkcjonowały. Na razie tak nie jest. Na ligę wystarcza, ale w Europie trzeba wspiąć się na zdecydowanie wyższy poziom.

7

Barwna rozmówka z Aleksandarem Prijoviciem:

Dotąd był pan w cieniu Nemanji Nikolicia. Teraz zamieniliście się rolami – on asystuje, pan strzela.

Współpraca układa się wzorowo. Niko mógł  piątek strzelić gola i zaliczyć cztery asysty. Ja mogłem mieć pięć bramek i asystę. Jesteśmy kolegami, życzymy sobie stu bramek w sezonie. W pierwszej połowie dał mi znakomite podanie, ale to była za łatwa okazja. Trafiłem w trudniejszej. Widziałem, że przy ławce rezerwowych jest już gotowy do wejścia na boisko Kasper Hamalainen. Pomyślałem, że muszę strzelić, bo inaczej za chwilę zostanę zmieniony. Czas było zakończyć narażanie nerwów kibiców. Ale gdybym w piątek nie strzelił gola i z tego powodu byśmy nie wygrali, też bym wyszedł do dziennikarzy. Umiałbym się przyznać: „To moja wina, przepraszam”. Jestem samokrytyczny. Kiedy napastnik ma pięć szans na strzelenie gola i je marnuje, to jest to wyłącznie jego wina. Ale wygraliśmy, daliśmy show kibicom. Wracając do Nemanji – świetnie rozumie piłkę, ma dobre wyczucie, wie, gdzie i kiedy należy wystartować do podania. Lubimy ze sobą grać. Nie wiem nawet, ile w tym sezonie strzeliliśmy goli, ale dużo.

On 33, pan 14.

Poza trzema najlepszymi ligami Europy, jesteśmy najlepszym duetem napastników (śmiech).

8

Jak już pisano w „Fakcie”, Ivica Vrdoljak prawdopodobnie zakończy karierę.

Nieprzerwany ból Chorwatowi wkrótce stuknie nieprzyjemna rocznica. 17 maja 2015 roku zagrał ostatni raz w ligowym meczu ze Śląskiem Wrocław. Kontuzja wreszcie go dobiła. Wcześniej występował na lekach przeciwbólowych. Rozpoczęła się nierówna walka o powrót na boisko. Nierówna, bo Vrdoljak cierpi na tak zwane kolano skoczka, czyli uszkodzenie więzadła rzepki. W obrębie łączenia go z rzepką sumują się mikro urazy i następuje degeneracja tkanek. Kontuzja często bagatelizowana, ale gdy przejdzie w stan przewlekły, może zakończyć karierę. Jest trudna do wyleczenia. Bardzo często oznacza przejście na sportową emeryturę….Vrdoljak już kilkukrotnie zaliczał treningowe falstarty. Minionego lata przerwał przygotowania w austriackim Leogang, w sierpniu przeszedł operację. Miał wrócić w grudniu – nie udało się. Kolejny plan: zacząć przygotowania z zespołem do rundy wiosennej – porażka. Został przesunięty do drugiego zespołu, ale wciąż jest poza boiskiem. Scenariusz zawsze ten sam. Ból w kolanie szybko wybijał z głowy pracę z pełnym obciążeniem.

9

Antoni Bugajski rozpływa się nad grą Rafała Murawskiego:

Selekcjonerzy zawsze lubią mówić, że nie zaglądają piłkarzom w metryki, bo nie wiek, tylko forma jest warunkiem gry w reprezentacji. Rafał Murawski pewnie w to nie wierzy. Ma 35 lat, a gra jak za swoich najlepszych czasów, kiedy kadra narodowa go potrzebowała. Defensywny pomocnik, facet od czarnej roboty. Taki, co przecina, przeszkadza, zabiera, a jak trzeba to i fauluje. Od siebie Murawski dorzuca coś ekstra – potrafi zawiązywać akcje, kreować i przewidywać. Gdy obierze piłkę, jego pierwszą myślą nie jest to, by przekazać ją najbliższemu koledze. W takich sytuacjach włącza się w nim gen rozgrywającego. Piłkę, owszem, trzeba zagrać, ale koniecznie z sensem i najlepiej do przodu. Czasami podholować troszeczkę też nie zaszkodzi, bo jeśli już nie da się zaskoczyć rywali, to przynajmniej niech koledzy z drużyny odpowiednio ustawią się na swoich pozycjach. Jest jak wielofunkcyjny kombajn: twórca i tworzywo. Bo gdy nikt nie potrafi, to Murawski sunie na bramkę zamiarem oddania decydującego strzału.

10

Aston Winna. Nieszablonowy tytuł felietonu Przemysława Rudzkiego.

Klubów z tradycjami zawsze szkoda bardziej niż sztucznych tworów. Jeśli więc weźmiemy pod uwagę fakt, iż The Villans byli jednym z założycieli ligi angielskiej, mają historię liczącą 141 lat, wywalczyli 21 trofeów, a w elicie grali 105 sezonów, przykro się robi na myśl, że taka drużyna wyląduje w Championship. Jednak sami są sobie winni, bo katastrofa nadciągała z długoterminowym ostrzeżeniem, a sygnałów nikt nie odczytywał – nie chciał lub nie potrafił. Piłkarze zaczęli sobie robić jaja z tradycji klubu. Jeśli możesz wybaczyć grzechy młodości Jackowi Grealishowi, który uwierzył zbyt szybko, że jest drugim George’m Bestem, a tym czasem był zwykłym smarkaczem, który dostał o kilka funtów za dużo i postanowił spożytkować je na balangi, o tyle od innych zawodników naprawdę można było wymagać więcej. Na przykład od Gabriela Agbonlahora, który ma w klubie najdłuższy staż i właśnie został wysłany na dwutygodniowy obóz fitness, ponieważ tak się spasł, że nie mógł normalnie grać w piłkę. Kiedy Aleksandyr Tonew przeniósł się z Lecha Poznań do Aston Villi, był w szoku, że ktoś może biegać tak szybko jak Agbonlahor, ale teraz, gdy The Villans potrzebowali swojej gwiazdy, ta zwyczajnie przestała się starać.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”
1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
7
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...