– Ten sezon to rollercoaster emocjonalny. Nie możemy go zakończyć w takim stylu, w jakim obecnie gramy, bo wtedy czeka nas poważna przebudowa – powiedział Faktowi prezes klubu Karol Klimczak (44 l.). W ekstraklasie sytuacja obrońców tytułu nie jest łatwa, więc raz jeszcze możne znaleźć potwierdzenie zasada, że najkrótsza droga do Europy wiedzie przez Puchar Polski – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Zamieszanie wokół Lewego. Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Polak przedłużył z klubem kontrakt do 2021 roku, a Karl-Heinz Rummenigge skontrował, że nie zamierza się dziś bawić w menedżerskie gierki. Sam piłkarz mówi też, że chciałby w końcu trochę spokoju.
Dalej:
– Atletico znów chce zranić Barcelonę, która nie wygrała dwóch ostatnich meczów
– Krzysztof Mączyński wraca do treningów – na razie indywidualnie, od przyszłego tygodnia z pierwszym zespołem. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, piłkarz będzie zdrowy na Euro
– Najlepszy start Rumaka. Po trzech pierwszych meczach w Zawiszy miał punkt, w Lechu – cztery, a teraz w Śląsku – pięć punktów
– Kobylański doczekał się debiutu, na który czekał osiem kolejek
– Jakub Piotrowski z Pogoni szlifował talent na hali
Sposób Lecha na uratowanie sezonu? Do Europy przez puchary.
Nie wyobrażam sobie, żeby nas zabrakło w rozgrywkach o europejskie puchary – mówi kapitan Lecha Łukasz Trałka (31 l.). Jeśli ten cel nie zostanie spełniony, w klubie latem dojdzie do trzęsienia ziemi. (…) – Ten sezon to rollercoaster emocjonalny. Nie możemy go zakończyć w takim stylu, w jakim obecnie gramy, bo wtedy czeka nas poważna przebudowa – powiedział Faktowi prezes klubu Karol Klimczak (44 l.). W ekstraklasie sytuacja obrońców tytułu nie jest łatwa, więc raz jeszcze możne znaleźć potwierdzenie zasada, że najkrótsza droga do Europy wiedzie przez Puchar Polski. W tych rozgrywkach lechitów czeka dziś (godz. 18) rewanż z Zagłębiem w Sosnowcu. Poznaniacy będą tam bronić skromnej zaliczki (1:0) z pierwszego spotkania.
Jaga potrzebuje cudu.
Już nie wszystko zależy od nas i w naszej sytuacji to jest najgorsze – przyznał po porażce 0:3 z Podbeskidziem trener Jagiellonii Michał Probierz (44 l.). Szkoleniowiec białostockiego klubu jest w bardzo trudnej sytuacji. Kiedy Marek Wasiluk (29 l.) i Guti (25 l.) w pierwszej połowie meczu z Góralami strzelali samobójcze gole, po trybunie VIP rozeszła się plotka, że trwające spotkanie może być ostatnim dla Probierza. Tu i ówdzie można było usłyszeć, ze jego następcą będzie… Tomasz Hajto (44 l.), który pracował już w Białymstoku w sezonie 2012/13, zajmując z Jagiellonią 10. miejsce w ekstraklasie.
Z kolei kilka linijek dalej zdanie: „Wygląda jednak na to, że zmiany na ławce trenerskiej podlaskiego klubu, przynajmniej na razie, nie będzie”. I po co tak mieszać ludziom w głowach?
GAZETA WYBORCZA
Messi i kwity z Panamy.
– Pieniędzmi zajmuje się mój ojciec – powiedział Leo Messi we wrześniu 2013 r., gdy sąd w Gavie badał sprawę podejrzeń o oszustwa podatkowe na kwotę 4,1 mln euro dokonanych w latach 2007-09. Messich oskarża się, że przez firmy w rajach podatkowych oszukali hiszpańskiego fiskusa. Proces zaczyna się 31 maja, przed sądem stanie Leo i jego ojciec Jorge. Piłkarzowi grozi kara 22 miesięcy i 15 dni więzienia. Jorge i Leo Messiemu zarzuca się unikanie płacenia podatków, dzięki ich “rajskim” firmom w Belize i Urugwaju. Kwity z panamskiej kancelarii Mossack Fonseca dowodzą, że Messi i jego ojciec są właścicielami jeszcze jednej “rajskiej” wysepki. Posiadają panamską firmę Mega Star Enterprises. Jej nazwa pierwszy raz pojawia się w papierach Mossack Fonseca 13 czerwca 2013 r., czyli dzień po wniesieniu przez hiszpańskich prokuratorów aktu oskarżenia przeciwko Leo i Jorge o malwersacje podatkowe. Mail dający prawo zarządzania “rajskim” biznesem Messich kancelarii Mossack Fonseca został wysłany przez inną firmę z rajów podatkowych. Nazwisko Messich jako właścicieli Mega Star Enterprises pojawia się dwa tygodnie później. Dziennikarze zrzeszeni w ICIJ mają przynajmniej jeden dokument z podpisem gwiazdy Barcelony i Argentyny jako właściciela Mega Star. “Kwity z Panamy” dowodzą, że byli i obecni właściciele co najmniej 20 dużych klubów, w tym Interu Mediolan i Boca Juniors, mają firmy w rajach podatkowych, zaś Real Sociedad przynajmniej w latach 2006-07 oszukiwał hiszpańską skarbówkę, przelewając pensje piłkarzy poprzez należącą do klubu “rajską” firmę. Na przykład oficjalnie podawano urzędowi skarbowemu, że Serb Darko Kovacević zarabia 2 tys. dol. miesięcznie, tymczasem jego faktyczne dochody przepuszczane przez raj podatkowy wynosiły 1,4 mln dol. rocznie. Środowisko piłkarskie jest najpowszechniej reprezentowane w papierach Mossack Fonseca, ale są też przedstawiciele innych sportów.
Dziś Liga Mistrzów. Dariusz Wołowski pisze o ścianach Barcelony.
“Ani ambicji, ani wielkości, ani pokory” – tak “El Pais” pisał o porażce Barcelony w El Clásico 1:2. O ile w sobotę gra szła głównie o prestiż – w lidze przewaga Katalończyków jest wciąż bezpieczna (6 pkt nad Atlético, 7 nad Realem) – we wtorek stawka jest ogromna. Dwa lata temu Atlético dokonało wyrwy we wspaniałej serii Barcelony, eliminując ją z Ligi Mistrzów już w ćwierćfinale. W pozostałych edycjach od 2008 r. klub z Katalonii docierał co najmniej do czwórki, trzy razy cieszył się ze zdobycia prestiżowego trofeum, Wiosną 2014 r. Atlético miało na Barcelonę patent. Wyrzuciło ją z rozgrywek europejskich, pozbawiło mistrzostwa Hiszpanii. Patent Diego Simeone przestał jednak działać, gdy na ławce trenerskiej Katalończyków usiadł Enrique. Od lata 2014 r. oba zespoły mierzyły się sześć razy i sześć razy wygrała Barça. Żadne ze zwycięstw nie przyszło łatwo, ale Leo Messi, Neymar i Luis Suárez strzelili w nich 11 z 12 goli dla Katalończyków. To duży wyczyn, bo drużyna Simeone w tym sezonie traci średnio mniej niż pół bramki w spotkaniu. Pozostaje rywalem skrajnie niewygodnym, ruchomą fortecą. Niedawno zdobyła Santiago Bernabéu w derbach Madrytu. Gra oparta na defensywie, pressingu i znakomitej organizacji czyni z niej fenomen w skali światowej. W 31 meczach ligi hiszpańskiej straciła ledwie 15 bramek, w ośmiu meczach Ligi Mistrzów trzy.
I jeszcze szybki rzut okiem na Ekstraklasę, bo Wisła płynie z prądem Wdowczyka.
Jeszcze miesiąc temu przeżywała serię jedenastu meczów bez zwycięstwa, groził jej spadek. Odkąd zatrudniła trenera Dariusza Wdowczyka, zwyciężyła trzy razy z rzędu, wbiła 12 goli i wciąż może zagrać w grupie mistrzowskiej. Wisła sprzed miesiąca kojarzyła się ze słabą grą i wyrzuceniem po ledwie trzech meczach trenera Tadeusza Pawłowskiego. Teraz znów gra atrakcyjnie, a frekwencja rośnie. 22 lutego na spotkanie z Łęczną (po sześciu porażkach z rzędu) przyszło ledwie 9 tys. widzów. Mecze z Podbeskidziem i Piastem oglądało ok. 10 tys. Po pierwszej wygranej Wdowczyka mecz z Jagiellonią zobaczyło już 11,5 tys. kibiców. Na sobotnie spotkanie ostatniej kolejki rundy zasadniczej z Zagłębiem Lubin może przyjść już kilkanaście tysięcy ludzi. Tego dnia Wisła niespodziewanie powalczy o awans do czołowej ósemki. Drużyna Wdowczyka potrzebuje wygranej i sprzyjających wyników, m.in. w meczach z Ruchem, Lechią, Jagiellonią, Niecieczą. Gdyby się powiodło, regulamin rozgrywek – punkty po 30 kolejkach zostaną podzielone na pół – pozwala krakowianom myśleć nawet o… europejskich pucharach. Po awansie do fazy mistrzowskiej Wisła będzie traciła jedynie cztery-pięć punktów do miejsca dającego start w eliminacjach Ligi Europy. W Europie najbardziej zasłużony polski klub XXI wieku nie grał od sezonu 2011/12.
SUPER EXPRESS
Najpierw przeczytamy nieduży tekścik o wczorajszej awanturze w Białymstoku, dalej – że Lewy zapoluje na Orły.
Przed Robertem Lewandowskim (28 l.) i jego kolegami z Bayernu Monachium kolejna przeszkoda do pokonania w drodze do finału Ligi Mistrzów. Dziś na Allianz Arena w 1/4 finału mistrz Niemiec zmierzy się z Benficą. Niesłusznie niedocenianą drużyną z Portugalii. Po wyeliminowaniu z trudem wielkiego Juventusu wydaje się, że “Orły” z Lizbony to dla Bayernu znacznie łatwiejszy przeciwnik. Nic bardziej mylnego. Benfica w tym roku przegrała tylko jeden mecz (w lidze z FC Porto). 17 pozostałych tegorocznych spotkań padło łupem 34-krotnego mistrza Portugalii. Czerwono-biali pewnym krokiem zmierzają ku kolejnej obronie mistrzowskiego tytułu: prowadzą w tabeli z pięciopunktową przewagą nad Porto. Pierwszą strzelbą Benfiki jest Grek Konstantinos Mitroglou (28 l.), zdobywca 17 ligowych goli w tym sezonie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W dalszym ciągu króluje Lewandowski – tutaj na okładce.
Ale o Lewym już nie czytamy, wystarczy. Niech Arek gra jak najdłużej – mówi z kolei Dariusz Wdowczyk.
Głowacki zarzeka się, ze w czerwcu kończy karierę. Co by pan mu powiedział, gdyby zapytał o radę?
– Powiedziałbym: „Graj, jak najdłużej możesz”. Wiele zależy od jego organizmu. W pewnym momencie musi przyjść taki moment, w którym powie sobie dość i przejdzie na drugą stronę barykady. Nie jest to łatwe… Jego doświadczenie to wartość, która powinna zostać w klubie. Nawet jeśli zakończy karierę, nie wyobrażam sobie, żeby Wisła nie zaproponowała mu pracy. Wiem, że Arek jest na kursach trenerskich, ale po meczu z Ruchem przyszła mi do głowy myśl, że trenerem dobrze jest być od poniedziałku do piątku. Nie chciałbym takich spotkań, jak to w Chorzowie przeżywać co tydzień, bo kosztuje za dużo nerwów. Jeśli jednak ktoś lubi adrenalinę, zapraszam.
Tymczasem Kamil Mazek jest blisko HSV. A w treści weryfikacja, co znaczy „blisko”.
W tym roku na trybunach w Chorzowie jego grę obserwowali skauci Hamburgera SV, drużyny, która w rozgrywkach Bundesligi zajmuje 10 miejsce. – Nie słyszałem o zainteresowaniu ze strony HSV. Być może to prawda, ale mój menedżer Cezary Kucharski nic mi na ten temat nie mówił. Wiadomo jednak, że daleka jest droga od obserwacji do transferu – przyznaje Kamil Mazek.
Wyrwa w środku pola Legii.
Stojan Vranjes nie może zagrać w Pucharze Polski, a Ariel Borysiuk w lidze. Trener Czerczesow musi załatać dziurę. (…) – Stało się, nie ma sensu rozpaczać. Z perspektywy czasu może inaczej bym postąpił, ale na boisku nie ma czasu na rozmyślanie – powiedział Borysiuk o sytuacji, w której faulował Michała Maka. – Musimy dać radę. Mamy na tyle silną kadrę, że trener znajdzie rozwiązanie i nie będzie problemu – dodał piłkarz pytany o sytuację ze środkowymi pomocnikami. Możliwości jest kilka. Zakładając, że lekarze nie postawią na nogi Jodłowca (w klubie są zdania, że nie ma sensu ryzykować, szczególnie, że drużyna ma zapewnione 1. miejsce) naturalnym wyborem wydaje się przesunięcie Michała Pazdana.
Pozostałe tematy:
– Prusak wykorzystał szansę
– Sztafeta w bramce biało-zielonych, czyli trzech bramkarzy wiosną w Lechii
– Tosik musi odpocząć, a Stokowiec wypowiada ciekawe słowa: „Ważne, że w jego grze nie ma złośliwości”
– Pyłypczuk stawia piwko Aankourowi, bo gdyby nie to, że uzyskał francuskie obywatelstwo, Brosza ograniczałby limit piłkarzy spoza Unii Europejskiej
– Kłopoty z koncentracją, czyli Piast przesypia pierwsze połowy meczów
W Sosnowcu koniec czasu na refleksję.
Zamieszanie w sztabie szkoleniowym Zagłębia było tylko chwilowe. W piątek, podczas I-ligowego starcia z Miedzią Legnica (0:1), rolę pierwszego trenera niespodziewanie pełnił dyrektor sportowy i opiekun bramkarzy, Robert Stanek. Dyrygował zespołem zza linii bocznej, podczas gdy Artur Derbin – dotychczas szkoleniowiec – siedział na ławce obok zawodników rezerwowych. Wśród kibiców zapanowała konsternacja. Nikt nie poinformował oficjalnie o takiej roszadzie. Trudno było się dociec, czy to zmiana na stałe, czy tylko rozwiązanie doraźne. Prawdziwa okazała się ta druga opcja. W niedzielę w klubie z ul. Kresowej zapadła decyzja, że podział obowiązków w sztabie trenerskim będzie taki jak wcześniej. Oznacza to, że w dzisiejszym półfinale Pucharu Polski z Lechem Poznań drużyną znów będzie zarządzał Derbin – rzekomo odstawiony na boczny tor. – Nie wiem, skąd te wszystkie rewelacje, skoro nie wydaliśmy żadnego komunikatu – irytuje się prezes Zagłębia Marcin Jaroszewski. – Pierwszym trenerem pozostaje Artur Derbin. Piątkowa zmiana ról? Była konieczna bez względu na to, jaki efekt przyniesie w bliższej i dalszej perspektywie. Traktujemy to jako impuls do refleksji.