Reklama

Pan profesor Wolski. Za granicą na zmywaku, w Polsce uczy futbolu!

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2016, 20:15 • 4 min czytania 0 komentarzy

Trochę baliśmy się niedzieli z Ekstraklasą – sobota była taka sobie, nawet ciekawy mecz w Warszawie nie był wystarczającymi przeprosinami za męki w Niecieczy i Krakowie. Ale jeśli wtedy liga chciała nas przekupić tylko jednym piwkiem, to teraz wręczyła całą kratę i zaprosiła na koncert Rolling Stonesów. Oglądaliśmy dziś w Chorzowie kapitalne meczycho, które na długo zapadnie nam w pamięci – kto nie widział, ten trąba!

Pan profesor Wolski. Za granicą na zmywaku, w Polsce uczy futbolu!

Być może coś nam umknęło i mamy dzisiaj jakieś międzynarodowe święto gościnności, ale Ruch przyjął Wisłę naprawdę po królewsku – podopieczni Dariusza Wdowczyka przynajmniej na początku spotkania mieli wielki komfort w rozgrywaniu piłki, Chorzowianie nie wyglądali na ludzi, którzy chcą ją zabrać dla siebie. Przez pierwszych kilkanaście minut Wiślacy trzymali futbolówkę ponad 70% czasu, co jest wynikiem imponującym, szczególnie, że mówimy o meczu wyjazdowym. Wiadomo, że nie zawsze przynosi to efekt, ale tym razem było inaczej: Biała Gwiazda potrafiła zamienić przewagę na gola. Z rzutu wolnego dośrodkował Rafał Wolski, a Arkadiusz Głowacki wziął tę akcje na klatę – dosłownie i w przenośni – i pokonał Putnockiego. Można się zastanawiać, komu zapisać asystę: Wolskiemu, czy Ondraskowi, bo powtórki nie do końca wyjaśniają, czy Czech nie trącił przypadkiem piłki głową. Stawiamy jednak na Polaka, a napastnik sam jest sobie winien: mógł sobie zostawić chociaż fryzurę na jeża. Na marginesie: od dziś to Głowacki jest najstarszym strzelcem w historii Wisły, zmienił Radosława Sobolewskiego.

Gospodarze w ogóle nie uczą się na błędach i drugą połowę zaczęli tak samo: znowu wywiesili baner „hej, zapraszamy do naszego pola karnego, mamy tu dużo miejsca”. Wisła kulturalnie zaproszenie przyjęła – najpierw Wolski dośrodkował z rożnego i Ondrasek skutecznie główkował, później znów Wolski, dobijający również głową strzał Patryka Małeckiego. Jeśli czyta nas jakiś ilustrator, który chce dać zdjęcie do hasła „apatyczność”, to obrona Ruchu nadaje się idealnie – przy kornerze byli kompletnie bierni, strzelającym Wolskim też nikt zająć się specjalnie nie miał ochoty.

A właśnie, Wolski. Kolejny jego naprawdę dobry mecz – facet przyjechał z kompletnie nieudanych wojaży, rozpakował walizki i uczy resztę ligowców grać w piłkę. Mimo wszystko, trochę to przygnębiające.

Był taki moment, w którym wydawało się, że gościnność Ruchu nie przeszkodzi im w chociaż zremisowaniu tego spotkania. Gol na 1:1 w pierwszej połowie – cudo, Real Madryt nie powstydziłby się takiej kontry i nie ma w tym cienia przesady. Kapitalne prostopadłe podanie Lipskiego do Mazka, ten mija Miśkiewicza i wykłada piłkę do Stępińskiego – strzał pod poprzeczkę, stadion w euforii. Naprawdę, nie da się zrobić tego lepiej, piłkarze mogliby zostać na boisku i próbować do końca roku, a i tak pierwszy raz zawsze byłby najlepszy.

Reklama

Dalej, ten pasjonujący pościg od stanu 1:3 – świetnie akcje rozprowadził Efir, Lipski dośrodkował idealnie i Koj musiał tylko dostawić nogę. Wisła myślała, że mecz ma już w garści, a tu klops: gościnność Ruchu się skończyła. Nie wiadomo jednak, czemu w tej gonitwie chciał brać udział sędzia Raczkowski, który wymyślił sobie, że Głowacki faulował Grodzickiego w polu karnym. Być może chciał naprawić swój błąd z pierwszej połowy – wtedy faktycznie było przewinienie na Mazku, ale wałkujemy to od dekad: nie naprawia się pomyłki pomyłką. No, ale skończyło się na 2:3, bo Lipski nie wytrzymał – strzelił słabo, Miśkiewicz dał radę to obronić. Trudna noc przed tym chłopakiem, bo grał dobrze, ale fakty są takie: Ruch teraz musi drżeć o awans do ósemki, a wyjazd przed nim trudny, odwiedza bowiem Gdańsk.

Uf, to było meczycho. Opisaliśmy wam tylko bramki, a działo się jeszcze więcej: Brożek nie trafił prawie do pustaka, Putnocky kapitalnie wyjął strzał lecący w okno z wolnego, Miśkiewicz obronił główkę z bliska, swoje szanse mieli jeszcze Jović i Ondrasek. Działo się, oj działo – zwolennicy reformy Ekstraklasy dostali do ręki nowe argumenty.

Rzut oka na tabelę: Wisła jest już o krok, od czołowej ósemki. Jeśli jej się uda, ego Wdowczyka może eksplodować – ale jak mają tak grać, zapraszamy!

ru

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...