Ten mecz możemy chyba potraktować jak symboliczne przekazanie pałeczki. Jesienią Piast Gliwice rzucił resztę ligi na kolana, a my zastanawialiśmy się nad tym, na ile trwały jest projekt, którego twarzą jest Radoslav Latal. Na razie wszystko wskazuje na to, że był tylko efemerydą, ale nie mamy poczucia, by w związku z tym, czegoś w Ekstraklasie nam brakowało. Lukę po Piastelonie, skrzętnie wypełniła ekipa jej dzisiejszego rywala, Zagłębia Lubin.
Osiem spotkań na wiosnę. Pięć zwycięstw, dwa remisy i jedna porażka. Trzynaście strzelonych bramek i pięć straconych. Tylko jedna jedyna Legia punktuje w 2016 roku lepiej. Ale nawet o tych spotkaniach, w których podopieczni Piotra Stokowca nie zdobyli kompletu punktów, trzeba powiedzieć, że “Miedziowi” dawali radę i grali z rozmachem. Największym problemem była skuteczność.
W sumie o dzisiejszym meczu można powiedzieć to samo – problemem była skuteczność. Niby nie brzmi to wiarygodnie, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Zagłębie wcisnęło byłemu liderowi cztery bramki, ale przypomnijcie sobie pierwsze dziesięć minut tego meczu. Owszem, mieliśmy:
– bramkę Janoszki po ładnym dośrodkowaniu Starzyńskiego,
– bramkę Starzyńskiego, który zamienił na gola rzut karny wywalczony rzez Janoszkę.
Ale mieliśmy też:
– strzał Starzyńskiego z bocznego sektora pola karnego, który odbił Szmatuła,
– strzał Janoszki w poprzeczkę,
– szybką kontrę, po której Starzyński wyłożył piłkę Janoszce, ale ten nie potrafił jej opanować w dogodnej sytuacji.
Zamiast 2-0, mogło być 5-0. Za pomocą tej wyliczanki chcieliśmy też pokazać, kto był bohaterem tego spotkania. Duet Starzyński-Janoszka zagrał dziś taką popisówkę, że głowa mała. Pierwszy “zareagował pozitiwnie” na ostatnie powołanie, drugi wyglądał tak, jakby też chciał takie otrzymać. Trochę szkoda, że młody Ecik dorzucił później jeszcze tylko jedną bramkę – okazje miał, a naprawdę na hat-tricka zasłużył.
Na uwagę zasługuje też fakt, że Jakub Tosik nie zamierza oddać Tettehowi z Lecha tytułu największego pojeba największego brutala w całej lidze. Chwilę był z nim spokój, ale nie zmądrzał. Powinien wylecieć z boiska z czerwoną kartką, kilku piłkarzy Piasta nie powinno mieć również problemów z załatwieniem sądowego zakazu zbliżania, tak Tosik ich sponiewierał, ale japoński sędzia najwyraźniej zapomniał kompletu sprzętu z ojczyzny i pokazał mu tylko jeden żółty kartonik.
Piast odpowiedział dziś jednym golem, bandę Latala stać było jedynie na 10 minut dobrej gry zaraz po nim. Jeszcze wtedy, przy stanie 3-1, można było się łudzić, że gliwiczanie wrócą do tego meczu – Korun sieknął w poprzeczkę, Vacek tuż obok bramki. Ale to tyle. A zabawę zamknął młody, podobno zdolny Filip Jagiełło – kolejny chłopak z akademii, który dostał w tym sezonie szansę.
A uwypuklamy to, bo – nawiązując do wstępu – gdy zastanawiamy się teraz nad tym, na ile trwały jest projekt w Lubinie, wydaje nam się, że właśnie z tego powodu – będzie bardziej trwały niż Piast Latala.
Fot. 400mm.pl