Reklama

Czy ktoś żałuje, że wybrał Ekstraklasę? Absolutnie nikt!

redakcja

Autor:redakcja

02 kwietnia 2016, 22:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

“eL Clasico” – tak chyba powoli musimy zacząć mówić o meczach, w których mierzą się polskie ekipy, których nazwa zaczyna się od literki „L”. Dwa tygodnie temu Lech i Legia (głównie ta druga) zapewniły nam bardzo solidny wieczór, a teraz… niezręcznie się czujemy to pisząc, ale wszyscy widzowie meczycha w Warszawie w ogóle nie powinni żałować, że wybrali popisy Flavio i Maka, a nie Messiego i Suareza. Naprawdę, oczy wielu kibiców zwrócone były dziś na Hiszpanię, a pod nosem rozgrywał się o równie, o ile nie bardziej emocjonujący mecz.

Czy ktoś żałuje, że wybrał Ekstraklasę? Absolutnie nikt!

Już kiedy spojrzeliśmy przed pierwszym gwizdkiem na składy, wiedzieliśmy, co się święci. No bo… jak to możliwe, że na Legię (!!!) przy Łazienkowskiej (!!!) wybiega taki zestaw:

– dwóch napastników,
– dwóch ofensywnych pomocników,
– dwóch ofensywnie zorientowanych wahadłowych,
– defensywny pomocnik znany raczej ze zmysłu do gry kombinacyjnej, a nie z przecinania ataków.

7 ofensywnych piłkarzy, trzech obrońców i bramkarz. Dziewięciu na dziesięciu trenerów pukało się w głowę i grzmiało pod nosem „co ty człowieku robisz?!”. Nowak wyłożył natomiast karty na stół i powiedział „wszystko, albo nic. Albo wyjdzie na moje, albo dostanę piątkę w plecy”. Nowakowi potrzebne było zwycięstwo, a przynajmniej remis, żeby myśleć o pierwszej ósemce, ale ten… rzucił do boju taką siłę ognia, jakby nie tylko musiał wygrać, ale jeszcze zrobić to z czterobramkową przewagą.

Ostatecznie wyszło na jego. Ten punkt może okazać się bezcenny.

Reklama

Ta szalona taktyka skutkowała kumulacją kompletnie niespotykanych widoków w Ekstraklasie. Po pierwsze – to Legia bardzo długimi fragmentami meczu została zepchnięta do obrony i wyczekiwała na kontry. Po drugie – w defensywie Lechii pojawiały się takie luki, że spokojnie przeszłoby tam stado słoni, a co dopiero taki mikrus jak Guilherme, ale… jakimś cudem warszawianie nie potrafili zrobić z tego użytku. Pewnie pisalibyśmy inaczej, gdyby Prijović wykorzystał swoją setkę (byłoby 2:0, więc pewnie po meczu), ale Nowak musiał wliczyć to w koszta, że jego rywal przy takim ustawieniu na luziku stworzy sobie kilka znakomitych okazji.

Tak też było – Szwajcar oprócz zmarnowanego sam na sam walnął w słupek, raz na słupku zatrzymał się także strzał Guilherme, a w pewnym momencie piłkę z linii bramkowej wybijał Peszko. Trzecia niespotykana rzecz – czasem oglądając mecz czuje się, że w danym momencie zaczyna pachnieć golem. Dziś przy Łazienkowskiej… taki zapach unosił się po prostu cały czas. Od pierwszego do ostatniego gwizdka. Czwarta – to Legia remisując u siebie może odetchnąć z ulgą i powiedzieć sobie w szatni „panowie, taka prawda, że to my powinniśmy się cieszyć z tego wyniku”.

Co nas zastanawia najbardziej po tym meczu – dlaczego Lechia nieco spuściła z tonu, kiedy Borysiuk zszedł po czerwonej kartce? Jeśli przy wyrównanej liczbie zawodników grała YOLO-futbol i atakowała kompletnie nie myśląc o defensywie, to czemu nie poszła za ciosem? Owszem, stwarzała sobie sytuacje (vide strzał Maka sparowany przez Malarza na poprzeczkę), ale przy intensywności z pierwszej gry – mur beton – wywieźliby więcej niż tylko jedno oczko.

Ale nawet i to oczko może się okazać bezcenne w kontekście walki o górną część tabeli. Niby Jaga wciąż ma wszystko w swoich nogach, ale zakładając, że Lechia odprawi z kwitkiem Ruch za tydzień (a jest na to duża szansa), Jaga musi ugrać punkty w dwóch najbliższych meczach (na rozkładzie mają Podbeskidzie u siebie i Piasta w Gliwicach), jeśli myśli o spokojnym finiszu. W planach cztery oczka, ale plany wcale nie muszą się powieść.

Nasza Ekstraklaso, i jak tu cię nie kochać. Nawet wtedy, gdy wszyscy oglądają jakichś nadludzi oddalonych o prawie dwa tysiące kilometrów stąd, ty tworzysz spektakl, który śmiało może konkurować z każdym innym meczem. Ci, którzy wybrali dziś wieczór z Ekstraklasą, mogą iść przez życie z podniesioną głową.

el

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
5
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...