Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2016, 15:56 • 4 min czytania 0 komentarzy

Harry Kane. Znów walnął, dwie. Ja już mam taki dar, że widzę piłkarza zanim zobaczą wszyscy (taniej jest). I teraz kibicuję mu, by wygrał ligę i EURO. Ale z Angolami jest tak, że posadzą go na ławie (najlepszego strzelca najlepszej ligi, bezwzględnie), a poza tym nie wyjdą z grupy. Aha, i nie dogonią Leicester, bo tam Vardy… I Londyn straci mistrzostwo.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Moim zdaniem, Leicester to porażka wypisana na twarzy, a Vardy to… Małnowicz. Pewnie nigdy  nie słyszeliście o takim piłkarzu.

Był taki supersnajper, chyba nawet król strzelców jesieni w Odrze Opole, gość znikąd. Szybko biegał i trafiał, choć nie umiał grać w piłkę. Nie dało rady go zatrzymać. Nijak (lubię używać zapomnianych słów – nijak). To były czasy, gdy Odra z takimi dzikami w składzie liderowała tabeli, jak dziś Leicester (padną, jeszcze siedem kolejek, choć Tottenham jedzie do Liverpoolu, ale tamci mają na łbie Ligę Europy, czyli przepustkę do Ligi Mistrzów i puszczą). Ale do Odry wracam. Do Warszawy przyjechała, myśmy wyśmiewali głośno: Odra Opole, ja Odrę w dupę… i tak dalej. No więc przyjechali, i walnęli legiunię, przy Łazienkowskiej, piatką!!! 5:3.

Był to pożegnalny mecz Deyny, strzelił dwie zresztą. Ale Bolcek trzy. A do tego szaleli Tyc i Klose (tak, tak, Józek, tata Miro, najlepszego strzelca ever w dziejach mundiali). Dla mnie było to szczególnie bolesne, bo napisałem jakiś miesiąc wcześniej w „PS”, że Odra to dno (list do redakcji, jak dzisiaj posty, coś takiego). No i wydrukowali po meczu, ze złośliwym komentarzem – coś co wydaje się chłopcom nie musi być prawdą.

Ta uwaga jest do was wszystkich, chłopcy. Nauka życia.

Reklama

Ale wracając do  Leicester – stawiałbym całą kasę na Tottenham. Choc nigdy tam nie byłem, raz miałem bilet, ale się rozchorowałem i oddałem kumplowi z World Soccera (Kurowski, pozdro, ten od książki „Do przerwy 0:3″). Ale może przyjadą jesienią na Legię? Nie wiadomo tylko w jakim pucharze, byle nie pocieszenia.

Aha, trenerem Odry był Antoni Piechniczek. A w bramce Józef Młynarczyk. Jak strasznie żeśmy ich nie doceniali!

* * *

Ruch Chorzów. Nie było dla mnie szokiem, że klub ten ma 43 miliony długu (czyli pewnie ze 100, zwykle długami nikt się nie chwali, ja też). Otóż alarmowałem, że nie może być dobrze w klubie, w którym prezesowa fotografuje się w gabinecie z misiem większym ode mnie. W którym poprzednia prezeska zastrzeliwuje się w łazience (podobno Ziobro to zrobił, tak twierdzi Miller, czyli bredzi jak zwykle, ja pistoletu zresztą nie trzymam w łazience, choć klamka jest). Do tego jakiś nowy facio, który wprowadzał Ruch na… giełdę papierów wartościowych, na czym skorzystać mieli wszyscy. Wszyscy, czyli pomysłodawcy, to jak piramidka finansowa – zostały długi. I miasto ma wybór: pomagać klubowi, czy postawić stadion, bo ten co jest w ruinie…

Dać kolejne 16 milionów na przejedzenie, czy pomóc biednym ludziom w mieście, gdzie padł przemysł, w tej nowej Polsce. Ta uwaga jest o tyle na czasie, że Ruch był wielokrotnym mistrzem kraju, bo fantastycznie pracowały huty i kopalnie!

No więc ratować klub, czy pozwolić mu zbankrutować?

Reklama

Jestem za bankructwem. Nie, nie dlatego że nie lubię Oberschlesien (dobrze że ten głupi transparent zniknął, w Polsce żyjemy i nie warto udawać folksdojczów). Dlatego jestem za bankructwem, że kolejne miliony zostaną zwyczajnie przejedzone i rozrzucone. Ruch dziś nie chce stadionu, bo ma grać… na Śląskim, też w Chorzowie. Chłopaki, nie stać was będzie na wynajem, bo odbywać się tam będzie sto konkurencyjnych imprez. I lepiej mieć klucze do własnej kawalerki, niż pożyczone od kumpla, który zawsze może wrócić, albo i się podłączyć.

Co z piłkarzami – oto pytanie. No więc Lipski do Legii, przesądzone (jak kiedyś Piechniczek, jak Buncol, lista długa), Mazek do zweite Bundesliga, a Stępinski? Podziwiam tego chłopca, ale nie ma szybkości, dynamiki, startu, jeden gość z łokciami wybije mu zawsze piłkę sprzed głowy. Obym się mylił, ale ja nie mylę się nigdy.

Chyba że chcę się pomylić, poprzekomarzać i powydurniać, tak już mam.

* * *

Kadra zbiera się na mecze z nikim o nic, ale mamy sygnał – bez Peszki i Mili. Peszko to Vardy, który się zestarzał. Mila to gościu, który powinien zakończyć karierę reprezentacyjną po golu z Niemcami na Narodowym.

To jak w „Pulp fiction” – wino na starość wcale nie szlachetnieje, tylko kwaśnieje…

Brawo Adamie, to nie przedszkole. Podobnie robi Czreczesow, Latal, Probierz, Wdowczyk…
Piłka to ciężki zapierdol, często bolesny, a nie gra w kulki. Piechniczek tego nauczył swoich ludzi i miał medal mistrzostw świata. Z Buncolkiem, z osiemnastoletnim Matysikiem – szacunek dla wysiłku, wspólnego wysiłku, i dla tego 5:3 w Wawie, mimo że my mieliśmy Deynę, a wy tylko Klose…

Ale i tak fajnie się śpiewało: „Odra Opole, ja Odrę…”.

Szkoda że nie żyje Adam Ledwoń, pośpiewalibyśmy razem. Miał gość kapitalny dystans do wszystkiego, zatem najprawdopodobniej uczył się ode mnie.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...