Dotychczasowa przygoda z piłką Jakuba Świerczoka do typowych z pewnością nie należy. Zanim zadebiutował w Ekstraklasie, rozegrał sześć spotkań w Bundeslidze, w tym jedno bardzo obiecujące. Droga do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce też była w jego przypadku kręta, zaraz po pierwszym meczu w Piaście zerwał więzadła krzyżowe, zresztą nie po raz ostatni. Rezerwy Kaiserslautern, średnia runda w Zawiszy, w końcu Górnik Łęczna. Pod drodze jakieś bajeczki o tym, że po powrocie do Polski w Ekstraklasie czuł się jak w juniorach. Zmierzamy do tego, że mijają kolejne rundy, a Świerczok to wciąż tak naprawdę piłkarz-zagadka. I gdy już wydawało się, że na dobre ugrzązł w przeciętności, zagrał mecz życia.
Po spotkaniu z Koroną rzeczywiście mógłby powiedzieć, że czuł się jak w juniorach. Hat-trick (podwoił swój bilans strzelecki z tego sezonu) to w zasadzie tylko dodatek do show, które zafundował. Była ruleta, były śmiałe rajdy, obił słupek i poprzeczkę, nieustannie stwarzał zagrożenie. Na boisku był bezczelny, ale w najlepszym znaczeniu tego słowa. Pamiętacie jak kiedyś pisaliśmy, że chciał być jak Neymar, ale nie wyszło (szczegóły TUTAJ)? Tym razem, właśnie dzięki tej pewności siebie i luzowi – zachowując oczywiście odpowiednie proporcje – udało się.
Na razie to rzecz jasna jednorazowy wyskok, ale jednak zasiał ziarno niepewności – może jeszcze coś z tego chłopaka będzie?
To bezsprzecznie najlepszy piłkarz ostatniej kolejki i w naszej jedenastce kozaków ląduje na szpicy. Za plecami ma bardzo silne wsparcie, na czele z Ondrejem Dudą, któremu chyba na dobre wyszła rola rezerwowego na początku wiosny. Generalnie wybór największych kozaków był tym razem dość oczywisty – mieliśmy sporo wątpliwości tylko przy obsadzie pozycji bramkarza, ale uznaliśmy, że skoro kilku zagrało na równym poziomie, to pora wyróżnić niedocenianego Jakuba Słowika.
Przy badziewiakach ten sam dylemat – kogo wstawić między słupki. Padło na Łukasza Budziłka, który dość niespodziewanie zluzował Maricia w pierwszym składzie Lechii, ale na swoje nieszczęście podał pomocną dłoń Piastowi Gliwice. Spory tłok był też w obronie – ostatecznie upiekło się chociażby Dariuszowi Dudce, Rafałowi Pietrzakowi i Radkowi Dejmkowi. Na szczególną uwagę zasługują dwa nazwiska. Coraz więcej wskazuje na to, że:
– Patryk Małecki nie przywróci Białej Gwieździe dawnego blasku,
– Maciej Jankowski nie dorówna do poziomu Piasta.
No naprawdę nie potrafimy ukryć zdziwienia…
Fot. FotoPyK