Reklama

Jak długo jeszcze potrwa sen Leicester? Arsenal na drodze po tytuł

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2016, 10:34 • 4 min czytania 0 komentarzy

Najpierw było niedowierzanie. Rosnące oszołomienie. Potem bagatelizowanie – e, zaraz się wyłożą, musimy tylko poczekać. Następnie zapanowała delikatna panika, uspokajana jedynie pocieszeniem się: mają trudny terminarz, niedługo zaczną pikować. Trwa dwudziesta szósta ligowa kolejka. Leicester City nadal jest na tronie. Przy pomyślnym układzie wyników w dzisiejszych spotkaniach Premier League, będzie miało siedem punktów przewagi nad wiceliderem.

Jak długo jeszcze potrwa sen Leicester? Arsenal na drodze po tytuł

Siedem punktów przewagi. Leicester City. Popularne “Lisy”, których najważniejszym sukcesem w ostatnich latach było cudowne utrzymanie w lidze.

O rewelacji ligi angielskiej napisano już mnóstwo, ale każdego tygodnia do ich historii dopisywany jest kolejny epizod. Ostatni, najświeższy – pokonanie jednego z bezpośrednich rywali do mistrzostwa, Manchesteru City, po dobrym meczu i dwóch golach Hutha. Ale przecież cały przełom 2015 i 2016 to świetna historia. Choćby trzy mecze z Tottenhamem, obecnym wiceliderem tabeli, z których “Lisy” wygrały tylko jedno – ale ligowe, na stadionie rywali. Z pucharowego dwumeczu zwycięsko wyszli londyńczycy, ale w tabeli Ranieri i spółka powiększyli przewagę nad rywalem.

Zresztą, jeśli chodzi o pierwszą piątkę, Leicester City ma niezły bilans i z obiema drużynami z Manchesteru (dwa remisy i zwycięstwo), i z Tottenhamem (remis i zwycięstwo). Z rywalami w wyścigu o tytuł Ranieri i spółka przegrali raz. I było to w szalonym meczu na King Power Stadium, zakończonym wynikiem 2:5.

arsenal_leicester

Reklama

Dziś ponownie zmierzą się właśnie te dwie ekipy, które według wielu są w tym momencie najpoważniejszymi kandydatami do mistrzowskiego tytułu. Manchester United wczorajszą porażką z Sunderlandem definitywnie pożegnał się z marzeniami o powrocie na tron i obecnie skupi się zapewne na próbie utrzymania w pierwszej piątce, coraz śmielej atakowanej przez peleton. Zostaje więc czterech, z których zresztą Premier League skojarzyła dwie pary na dzisiejsze popołudnie. Leicester – Arsenal, Manchester City – Tottenham. Biorąc pod uwagę personalia, formę i przede wszystkim terminarz, nieco lepiej wycenia się szansę pierwszego duetu.

Leicester bowiem – gdy już przetrwa dziewięćdziesiąt minut z Arsenalem – ma przed sobą “maraton uśmiechu”. Z czterech kolejnych spotkań trzy gra na własnym stadionie, w dodatku z drużynami z miejsc 14-18. W tym samym czasie Arsenal będzie musiał zagrać na Old Trafford i w derbach Londynu z Tottenhamem, Manchester City odwiedzi Anfield, a Tottenham poza wspomnianym starciem z Arsenalem pojedzie jeszcze na Upton Park do pogromców faworytów z West Ham United. A do tego pamiętajmy, że wszyscy poza “Lisami” grają jeszcze w europejskich pucharach. Arsenal czeka arcytrudne starcie z Barceloną, Manchester City zmierzy się z Dynamem Kijów i prawdopodobnie przejdzie do kolejnej rundy (kolejnego dwumeczu…), Tottenham zostanie sprawdzony przez Fiorentinę w Lidze Europy. Ranieri w tym czasie będzie fundował swoim ludziom odnowę biologiczną…

PUMA Football - SS16 evoPOWER - Olivier Giroud(5)

Z tych wszystkich meczów najbardziej istotne dla losów tytułu jest chyba jednak to dzisiejsze. Jeśli Leicester wygra i wywiezie trzy punkty z Londynu, a w późniejszym spotkaniu Tottenham zremisuje z Manchesterem City, na dwanaście kolejek przed końcem sezonu, “Lisy” będą miały siedem punktów przewagi nad wiceliderem. No i formę ZZZZRZ. Ten optymistyczny dla Leicester scenariusz brzmi tak nieprawdopodobnie, że sprawdzamy tabelę po raz piętnasty. To jednak czysta prawda, wystarczy tylko ograć Arsenal.

I tu zaczynają się schody. Piłkarscy pragmatycy i ci, którzy wierzą w pewne stałe wartości w tym szalonym świecie, uważają bowiem, że właśnie w walentynki będziemy świadkami punktu zwrotnego. “Kanonierzy” ogrywając lidera w starciu ekip ubieranych przez Pumę zmniejszą swoją stratę do dwóch punktów i z miejsca przejmą miano: “najpoważniejszego faworyta wyścigu”. Zresztą, wojenka już trwa. Ranieri: “to Arsenal jest pod ścianą, my tylko kontynuujemy piękny sen fanów z naszego miasta”. Wenger: “mogą mówić, że nie mają nic do stracenia, ale przecież lider zawsze ma do stracenia prowadzenie w tabeli”. W tle zwędzenie szefa pionu skautingowego Leicester City przez dzisiejszego rywala, dosłownie w przededniu meczu obu klubów i szybka riposta ze strony Linekera – to nie ten skaut odpowiadał za ściągnięcie Mahreza czy Kante. Przepychanka godna starć w czubie tabeli.

***

Reklama

Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy powtórkę z jesieni. Wtedy drużyna Wasilewskiego była tylko rewelacją pierwszej części sezonu, ale z serią zwycięstw i bez ani jednej porażki przystępowała do meczu z pozycji ambitnego pretendenta. Arsenal wówczas roztrzaskał ich marzenia, trzy gole Alexisa miały wybić “Lisom” z głowy grę w tej najwyższej lidze, w pierwszej czwórce Premier League. Tak się jednak nie stało. Ranieri bardzo szybko poskładał zespół po klęsce i do rewanżu podchodzi dokładnie z tego samego miejsca co ostatnio. Z pozycji lidera.

Znaczenie meczu dodatkowo podbija fakt, że w obu ekipach nie będzie brakowało kluczowych ogniw. W Arsenalu do pełni zdrowia wrócił już chyba Alexis Sanchez, który rozpoczął ostatni mecz w pierwszym składzie. W Leicester żelazna jedenastka nie narzeka na urazy. Wygląda więc to wszystko podobnie jak wczoraj, w starciu Napoli z Juventusem – pretendent musi oklepać bardziej zasłużonego konkurenta i bezpośredniego rywala do mistrzowskiego pasa.

Jeśli to zrobi, tytuł będzie na wyciągnięcie ręki. Jeśli nie… Cóż, walka rozpocznie się na nowo, a szampany trysną nie tylko w całym północnym Londynie, ale i w dalekim Manchesterze.

Najnowsze

Anglia

Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
0
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...