Po zaskakująco dobrym mundialu w Brazylii nadeszły dla holenderskiej piłki zdecydowanie gorsze czasy. Jesienią reprezentacja w kompromitującym stylu zakończyła eliminacje do Mistrzostw Europy, a teraz “Oranje” mają do pokonania kolejny znaczący problem. Problem z kibicami, którzy od kilku tygodni coraz śmielej poczynają sobie w stosunku do zawodników Eredivisie. Od ataków słownych przeszli już do czynów, a podczas niedzielnego starcia na szczycie tabeli udowodnili, że w swoich napadach nie mają absolutnie żadnych granic moralnych.
W niedzielne południe na przeciwko siebie stanęli dwaj odwieczni rywale – Ajax oraz Feyenoord. Padł wynik 2:1, ale to sprawa drugorzędna. Jak to w takich spotkaniach bywa, atmosfera jest gorąca i niejednokrotnie zdarza się, że spiker prosi o kulturalny doping. Tym razem jednak fanatycy gospodarzy przekroczyli margines dobrego smaku. Bramki Feyenoordu strzegł Kenneth Vermeer, który wychował się w Amsterdamie i dla stołecznego klubu rozegrał ponad 100 spotkań. Fani postanowili wywiesić więc na trybunach imitację przypominającą bramkarza ze sznurem owiniętym wokół szyi. W trakcie meczu wielokrotnie też wznosili przyśpiewki rasistowskie pod adresem zawodnika. Klub rzecz jasna radykalnie odciął się od zachowania tych osób nakładając jednocześnie na nich zakaz stadionowy.
Atak na Vermeera był jednak ledwie wierzchołkiem góry lodowej. Ciąg fatalnych wydarzeń na tle kibicowsko-rasistowskim rozpoczął się bowiem już przed kilkoma tygodniami. W trakcie starcia Ajaxu z ADO Den Haag, kibice tych drugich wydawali małpie odgłosy za każdym razem, gdy kontakt z piłką miał czarnoskóry pomocnik rywali – Riechedly Bazoer. A kilkanaście dni wcześniej dwóch zawodników z Rotterdamu, Michiel Kramer oraz Marko Vejinović, zostało zaatakowanych we własnych domach przez ultrasów klubu z De Kuip. Policja zatrzymała łącznie siedem osób, a pogróżki jakie usłyszeli zawodnicy miały być efektem słabej formy drużyny, która nie potrafi wygrać już od kilku kolejek.
Na alarm biją w Holandii już wszyscy. Głos w sprawie zabrał oczywiście prezes federacji Bert van Oostveen, który twierdzi, że nadmierna agresja kibiców to problem nie tylko osób rządzących piłką, ale również całego społeczeństwa. Nie wystarczy pójść na stadion, obejrzeć mecz i wrócić do domu. Trzeba reagować – namawiał w jednym z wywiadów. Pierwszy punkt planu naprawczego zakłada spotkanie się van Oostveena z przedstawicielami stowarzyszeń kibiców holenderskich klubów i wspólna próba rozwiązania problemu. Przed Holendrami jednak bardzo ciężkie zadanie, którego głównym celem jest zduszenie kibicowskiej agresji jeszcze w zarodku. W przeciwnym razie na stadionach Eredivisie może już niedługo regularnie dochodzić do patologicznych sytuacji, na których wizerunkowo tracić będzie krajowy futbol.