Wiem, że jest wielka presja, ale ja to kocham. Jeśli poradzisz sobie pod presją, jest cudownie. Jeśli nie, przeżywasz ciężkie chwile, ale to one czynią cię mocnym. Miałem z życiu wiele trudnych momentów, upadałem ale zawsze wstawałem i byłem mocniejszy. Nigdy nie spuszczam głowy, zawszę się podnoszę i walczę. Wiem, że Lech też miał takie trudne momenty, ale jest już lepiej, a będzie jeszcze lepiej. Przyszedłem tu po to, by razem z kibicami świętować mistrzostwo Polski – mówi Nicki Bille Nielsen, piłkarz Lecha.
FAKT
Duszan Kuciak sprzedany do Hull…
Po czterech i pół roku gry Duszan Kuciak (31 l.) odchodzi z Legii. Zawodnik nie osiągnął porozumienia z działaczami stołecznego klubu w sprawie nowego kontraktu i postanowił skorzystać z propozycji szefów Hull City, lidera Championship. W piątek opuścił zgrupowanie legionistów na Malcie i udał się do Anglii na testy medyczne. Po ich przejściu podpisze kontrakt i rozpocznie rywalizację o miejsce w bramce z Allanem McGregorem (33 l.). Właściciele Hull zapłacą 350 tys. euro.
… a Bogusław Cupiał ma alergię na Legię.
To dla niego wyjątkowo trudna sytuacja. Właściciel Wisły Bogusław Cupiał (60 l.) jeszcze nigdy nie robił interesów z szefami Legii. W sprawie Radosława Cierzniaka (33 l.) może nie mieć wyboru. (…) Ale teraz sytuacja jest inna niż kilka lat temu. Wisła nie jest już potentatem, Cupiał zmaga się z dużymi kłopotami finansowymi. – Te problemy mogą sprawić, że Wisła dojdzie do porozumienia z Legią w sprawie wcześniejszego transferu. Czas pogodzić się ze stratą Cierzniaka, a osobiste ambicje odstawić na bok – mówi Zbigniew Koźmiński.
W ramkach:
– Flavio gra z amatorami i sprawdził studentów
– Tiago Valente wyjechał z Gdańska
– Ruch w bunkrze
– Urban wierzy w Sisinio
– Piacek na ratunek defensywy Podbeskidzia
Volkov w Lechu.
Już nikt nie powinien mieć wątpliwości. W Lechu przed rundą wiosenną zaczęły się zbrojenia. W sobotę po zaliczeniu testów medycznych kontrakt ma podpisać Vladimir Volkov (30 l.), 17-krotny reprezentant Czarnogóry i obecnie zawodnik KV Mechelen. (…) Wysłannicy Lecha obserwowali Czarnogórca z serbskim paszportem od… 2010 roku, kiedy w barwach Sheriffa grał w fazie grupowej Ligi Europy z AZ Alkmaar (1:1) i Dynamem Kijów (0:0). Właśnie po tych spotkaniach trafił do notesów skautów Kolejorza. Ale zanim przybył do Poznania, cztery sezony spędził w Partizanie Belgrad.
Jest jeszcze historia Ricardo Nunesa. O tym, jak mama woziła go z bronią do szkoły.
Zawodnik Pogoni Ricardo Nunes (30 l.) pierwsze osiem lat życia spędził w Republice Południowej Afryki. Dzieciństwo wspomina dobrze, ale dopiero jako dorosły zrozumiał, w jak niebezpiecznym miejscu dorastał. – Byłem mały, więc wielu rzeczy nie rozumiałem. Tata pracował daleko od domu i mama musiała mieć zawsze przygotowany pistolet. Woziła mnie, brata i siostrę codziennie do szkoły i za każdym razem miała przy sobie broń. Nie bez powodu, bo wujek został postrzelony w ramię. Teraz rozumiem presję, pod jaką żyła moja rodzina – wspomina.
GAZETA WYBORCZA
Real trzyma kciuki za Atletico.
Niedawno barceloński “Sport” zamieścił karykaturę Diego Simeone z prześmiewczym podpisem. Ironia nie dotyczyła efektów pracy trenera Atlético, szanują ją i podziwiają w całej Europie, nie tylko na Camp Nou. Chodziło o słowa Simeone, który przed sezonem wieszczył totalną dominację Realu w rozgrywkach Primera Division. – Najbogatszy klub świata nie może zdobywać tytułu mistrza Hiszpanii raz na siedem lat – przekonywał. Teraz wszystko wygląda inaczej. Po 21 kolejkach “Królewscy” oglądają plecy nie tylko Barcelony, ale też Atlético. Rafę Beniteza zastąpił Zinedine Zidane, ale wielki faworyt wciąż na wyjazdach traci punkty. Simeone zastrzegał, że ambicją Atlético jest trzecie miejsce, za parą hiszpańskich kolosów. Mówił, że ten sezon będzie wyjątkowo trudny, bo potrzebuje czasu, by letnia rewolucja w składzie przyniosła efekty. Atlético sprowadziło graczy za ponad 100 mln euro, by – jak powiedział Simeone – grać ładniej, ofensywniej, ale też nie zatracić agresywności, serca do walki i dyscypliny, z których słynie. W praktyce okazało się jednak, że zespół z Vicente Calderon podjął rękawicę w walce z gigantami natychmiast. I to mimo iż najdroższy jego transfer, sprowadzony za 35 mln z Porto napastnik Jackson Martinez, okazał się niewypałem. W lidze Kolumbijczyk zdobył zaledwie dwa gole, tyle co starzejący się wychowanek Fernando Torres. Rozbłysła za to gwiazda Antoine’a Griezmanna (12 bramek w La Liga). I to takim blaskiem, że trzeba z nim było podpisać nowy kontrakt, podwyższyć klauzulę wykupu do 100 mln euro, by nie zapolował na niego Real. Atlético gra świetnie. Wygrało grupę w Lidze Mistrzów i w 1/8 finału z PSV Eindhoven będzie faworytem. W Primera Division depcze po piętach Barcelonie, mając tyle samo punktów co Katalończycy (48), z tym że Barca ma mecz zaległy. W 21 kolejkach straciło zaledwie osiem goli, co znaczy, że mimo zmian w składzie w grze obronnej nie ma sobie równych nie tylko w Hiszpanii, ale też w Europie.
SUPER EXPRESS
Mieszanka Dawida z Goliatem, czyli rozmowa z Nickim Bille Nielsenem, nowym napastnikiem Lecha.
Nie każdy jednak pije piwo na boisku…
– To była 93. minuta meczu, strzeliłem karnego i pobiegłem cieszyć się z kibicami. Reaguję emocjonalnie, nie miałem takiego planu. Jeden z fanów miał w ręku piwo, wziąłem łyka… nie zastanawiałem się. To była ogromna radość a przecież gra się dla kibiców, więc to normalne, że chciałem świętować razem z nimi. Futbol to nie tylko biznes ale przede wszystkim emocje.
Twoje deklaracja, że nigdy nie zgrasz w Legii to też emocje?
– Ja jestem po prostu lojalny i szanuję kibiców, są dla mnie bardzo ważni. Przejście do największego rywala Lecha nie wchodzi w grę. Dałbym się pociąć za koszulkę mojego klubu, a teraz tym klubem jest Lech. Owszem, grałem już w kilku zespołach, ale zawsze dawałem z siebie wszystko i byłem lojalny. Uważam, że to nic wyjątkowego, taki po prostu jestem. Kocham piłkę nożną.
(…)
W Lechu bardzo liczą na twoje gole. Czujesz presję?
– Wiem, że jest wielka presja, ale ja to kocham. Jeśli poradzisz sobie pod presją, jest cudownie. Jeśli nie, przeżywasz ciężkie chwile, ale to one czynią cię mocnym. Miałem z życiu wiele trudnych momentów, upadałem ale zawsze wstawałem i byłem mocniejszy. Nigdy nie spuszczam głowy, zawszę się podnoszę i walczę. Wiem, że Lech też miał takie trudne momenty, ale jest już lepiej, a będzie jeszcze lepiej. Przyszedłem tu po to, by razem z kibicami świętować mistrzostwo Polski.
Z kolei Ruben Horacio Gaggioli – człowiek, który odkrył Messiego – wspomina: Leo był mniejszy od pchły.
Podobno kiedy zobaczył pan Messiego po raz pierwszy, był pan przerażony.
– Przerażony to mało powiedziane! Poczułem się oszukany. Mówiono mi, że przyleci złoty chłopiec, a gdy Leo wylądował w Hiszpanii, to zbladłem. O Messim mówi się, że to “pulga”, czyli “pchła”. Wtedy to żadna pchła nie była, co najwyżej pchełka! Pomyślałem: “Boże, przecież to chuchro nie nadaje się do piłki, kogo mi tu oni przywieźli!”.
Kiedy zmienił pan zdanie?
– Po pierwszym meczu Messiego w młodzikach Barcelony, w którym strzelił pięć goli. Choć to wcale nie było tak, że Barcelona od razu rzuciła się z kontraktem dla Leo. Byli w klubie trenerzy, którzy go nie chcieli.
Aż nadszedł 14 grudnia 2000 roku.
– Tak. To dzień, który zmienił historię Barcelony. Umówiłem się z Carlesem Rexachem, dyrektorem sportowym Barcelony, w restauracji. Były naciski ze strony rodziny Messiego, że jeśli Barca się nie zdecyduje, to trzeba szukać gdzie indziej, bo czekanie od września na decyzję jest drażniące. Powiedziałem o tym Rexachowi, domagając się działania. Wtedy on złapał. serwetkę, bo nic innego nie było pod ręką, i spisaliśmy kontrakt Messiego.
Ta serwetka przeszła do historii piłki. Ma ją pan do dziś.
– Trzymam ją w oprawie, w bankowym sejfie. Mam też zaświadczenie od notariusza, przed którym z Rexachem potwierdzaliśmy jej autentyczność. Próbowano ją ode mnie kupić, najczęściej podchody robiły firmy bukmacherskie. Najbardziej naciskali Japończycy, którzy chcieli ją umieścić w muzeum i proponowali mi procent od sprzedanych biletów. Nie zgodziłem się. Dla mnie ta serwetka ma wartość historyczną.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kuciak idzie do Anglii.
W świat piłki wchodzimy dopiero na piętnastej stronie – w rubryce felietonów. Krzysztof Stanowski pisze: Nadmiar Celebanów.
Piłkarz Śląska Wrocław Piotr Celeban stwierdził, że to bardzo dobrze, iż Flavio Paixao trafił do rezerw. Bo skoro podpisał kontrakt z Lechią, zamiast negocjować ze Śląskiem, to tak naprawdę wszystkich oszukał i miejsca dla niego już nie ma. Rzekomo dał słowo i je złamał. (…) Brak solidarności tego środowiska wynika ze strachu, głupoty i krótkowzroczności. Wynika z nadmiaru Celebanów. Przez takich jak on w naszej lidze zawodnicy będą jeszcze przez sto lat szmaceni, zastraszani, okradani, kręceni, przymuszani. Dzisiaj w jednym klubie gnije Paixao z powodu Y, jutro inny w innym z powodu X. Powodem może być wszystko – od kontraktu z konkurencją, po zbyt głośne domaganie się przestrzegania prawa czy żądanie terminowej wypłaty pensji. Zawsze znajdzie się jakiś Celeban, który powie: „W porządku, popieram”. I zawsze znajdzie się dziesięciu innych, którzy wzruszą ramionami: „No trudno, nie nasza sprawa, lepiej się nie wychylać”. Polscy piłkarze są tak samo niezorganizowani na boisku, jak i poza nim. W efekcie nie potrafią ani tu, ani tam skutecznie walczyć o swoje. Przegrywają konfrontacje zarówno z przeciwnikami z innych krajów, jak i z własnymi działaczami.
W Anglii trzeba walczyć – mówi w rozmowie z Adamem Dawidziukiem wyciągnięty z szafy Jan Mucha.
Pana zdaniem powinien przyjmować ofertę z Hull?
– A dlaczego nie? niech idzie, rozwija się, w Legii grał długo. Zrobił w Polsce bardzo dużo dobrego, rozegrała wiele świetnych meczów, wygrał praktycznie wszystko, co można było. Dobrze się u was czuł, ale czasem w życiu nadchodzi taki moment, że trzeba coś zmienić. I przeważnie takie zmiany wychodzą na dobre. Myślę, że tak może być w przypadku Duszana. Odchodzi jako jeden z najlepszych zawodników w drużynie, kibice go lubili i będą dobrze wspominać.
Poza tym:
– Borek pisze, że Zieliński może być wart 30 milionów euro
– Mączyński wróci dopiero w marcu
– Mistrz bierze wojownika, czyli Wołkowa
– W sparingu Ruchu było tak ostro, że przydali się lekarze
– Studenci dali wycisk Flavio
– Defensywa Podbeskidzia po terapii
– Stomil spadł na dno
Niezwyczajne przypadki Nunesa. Wracamy do tekstu o piłkarzu Pogoni.
Jeśli mistrz Portugalii juniorów z Benficą Lizbona, którego zatrudnić chciały także władze Sportingu i Boavisty Porto, gra na Cyprze i Słowacji, w Grecji, Bułgarii i Polsce – nasuwa się pytanie: co poszło nie tak? – Też się zastanawiałem… – przyznaje Ricardo Nunes, obecnie skrzydłowy Pogoni Szczecin. Zaznacza, że niczego nie żałuje. Zwiedził kawałek świata, robiąc to, co kocha, a inni nie mieli tyle szczęścia. Po rozwiązaniu rezerw Benfiki w 2006 roku większość jego kolegów, mistrzów kraju juniorów i młodzieżowych reprezentantów Portugalii, zakończyła kariery. Poszli do pracy lub zapisali się na studia. – Myśleli, że wszędzie jest jak w Benfice i zderzenie z rzeczywistością było bolesne – opowiada. Ledwie dwa lata wcześniej Orły były najlepsze w Portugalii, ogrywając m.in. Sporting z Nanim i Miguelem Veloso oraz FC Porto z Vierinhą i Paulo Machado. Tytuł zdobyli w Porto, po czym poszli na wielką kolację i hucznie świętowali sukces, co miejscowych doprowadzało do wściekłości. Dla zawodników Benfiki zwycięstwo było wyjątkowo ważne, bo zadedykowali je koledze z zespołu, ofensywnemu pomocnikowi Bruno Baiao, który kilka tygodni wcześniej zmarł na zawał serca.
I jeszcze o tym, jak Makuszewski zatęsknił za Machado.
– Mimo że krótko pracowaliśmy razem, mam o nim bardzo dobre zdanie. Bardzo go cenię jako człowieka i trenera. Udaje mu się przelać ambicje na zespół i preferuje grę do przodu. Takie podejście odpowiada piłkarzom, którzy czują się z tym świetnie – dodał Makuszewski. Piłkarz nie uważa, aby gra w ósmej drużynie Liga Sagres była futbolową zsyłką. Przecież w Portugalii uwaga kibiców i mediów skupiona jest na wielkiej trójce: FC Porto, Benfice Lizbona i Sportingu Lizbona. Makuszewski jest zdania, że przejście do Vitorii to ważny krok w jego karierze.