Będący od pół roku bez klubu, ale mający na swoim koncie kilka meczów w Bundeslidze i występy z Dejanem Lovrenem na środku obrony chorwackiej młodzieżówki. Bardzo dobrze kojarzący się kibicom duńskiego Midtjylland, ale już fanom włoskiej Regginy – niekoniecznie. Kristijan Ipsa, który niedawno zameldował się w Gliwicach, ma być wzmocnieniem i tak bardzo solidnej jak dotąd defensywy Piasta.
Czy można uwierzyć w to, że piłkarz nie mający ukrytych wad marzy o grze w Polsce i nikt mocniejszy wcześniej nie miał go na oku? W porównaniu do wszystkich tych ananasów z zapomnianych przez Boga zakamarków świata, nowy stoper Piasta wygląda nad wyraz solidnie. Ale i nie sposób nie dostrzec kilku skaz w CV, które mogą tłumaczyć, czemu zdążył już zagrać w klubach z pięciu różnych krajów. I dlaczego znalazł się w Gliwicach w tym samym czasie, kiedy w Glasgow jego były klubowy kolega dopinał swój transfer do Celtiku. „Potężny obrońca zapowiadał się naprawdę dobrze, zdobył sporo doświadczenia grając w Danii i Niemczech, ale w kilku spotkaniach jego niedbalstwo kosztowało Regginę sporo cennych punktów.” Tak pobyt Ipsy w Serie B podsumowali dziennikarze strettoweb.com. Umieszczając go tym samym w jedenastce „najbardziej nietrafionych transferów Regginy ostatnich piętnastu lat”.
Nie będziemy wam mydlić oczu twierdząc, że Serie B to nasz konik i doskonale pamiętamy każdy występ Chorwata w Regginie. Ale statystyki defensywne tego zespołu z meczów, w których pojawiał się na boisku są miażdżące. 42 stracone gole w 28 spotkaniach i tylko cztery czyste konta. Nieprzypadkowo po 33. serii gier stoper poszedł w odstawkę i na boisku zameldował się już tylko w ostatniej kolejce, w spotkaniu przeciwko Ternanie. Dodajmy – przegranym 1:2. Trzeba jednak pamiętać, że zanim Ipsa trafił do Włoch, gdzie ewidentnie mu nie poszło, przez kilka dobrych sezonów stanowił o sile defensywy Midtjylland. I tutaj upatrywalibyśmy nadziei dla kibiców Piasta. Tam bowiem mocno zapracował na swoje nazwisko. – Kristijan trafił do Midtjylland z polecenia Dennisa Sorensena, z którym występował jeszcze w Energie Cottbus. To silny fizycznie defensor. Pierwsze dwa lata w Danii miał na tyle udane, że zainteresował się nim West Ham. Ostatecznie Młoty zdecydowały się na dwa lata młodszego partnera Ipsy na środku obrony, Winstona Reida – wspomina Martin Davidsen, dziennikarz duńskiego Tipsbladet.
Mimo że Ipsa wirtuozem nigdy nie był, szybko stał się jednym z ulubieńców kibiców, dzięki swojej pracowitości i zaangażowaniu. Doskonałą więź z kibicami jeszcze wzmocnił, gdy klub akurat znalazł się w potrzebie. Trzy lata temu Chorwat zdecydował się bowiem opuścić Danię i poszukać nowych wyzwań, ale wobec panującej w Midtjylland plagi kontuzji nie zastanawiał się ani chwili i szybko zawrócił. Krótko mówiąc – zgodził się zostać tymczasowym rozwiązaniem problemu, choć jasnym było, że gdy tylko wrócą podstawowi gracze, dla niego zabraknie miejsca. Odpłacił się tym samym za ogromne wsparcie podczas leczenia i rehabilitacji zerwanego więzadła krzyżowego. A po sezonie nikt nie robił problemów, by związał się ze wspomnianą Regginą.
– Pewnie Ipsa grałby w Midtjylland do dziś, bo był w klubie ważną, lubianą postacią. Ale doszło do zmian na ważnych stanowiskach, wprowadzono nową filozofię prowadzenia zespołu opartą o nowatorskie metody Rasmusa Ankersena, autora „Kopalni Talentów”. Zaczęto stawiać na młodszych zawodników, a Ipsa przegrał rywalizację z Erikiem Sviatchenką i Patrickiem Banggaardem. Uznał, że to właściwy moment by poszukać czegoś nowego – mówi Martin Davidsen, dziennikarz duńskiego Tipsbladet.
Zakończona niepowodzeniem próba podboju ligi włoskiej poskutkowała tym, że Ipsa po raz drugi w przeciągu roku musiał sobie szukać nowego pracodawcy. Padło na rumuński Petrolul, w którym szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Wejście miał bardzo dobre. Pierwszych sześć meczów jego drużyna zagrała na zero, cały czas utrzymując się w czubie ligowej tabeli, ostatecznie ligę kończąc na piątym miejscu. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie historia pewnej czwartkowej kolacji. Gdy w czerwcu klub z Ploiesti przejął nowy trener Tibor Selymes, postanowił na dobry początek zaprosić cały zespół na wspólny posiłek. Niestety okazało się, że trzy miejsca przy stole pozostały puste. Ipsa wraz z Jeanem-Alainem Fanchone i Mouradem Satlim postanowili nie witać się z Selymesem. Dziwnym trafem wszyscy odeszli latem z Petrolulu na zasadzie wolnego transferu.
Nowy nabytek Piasta mimo stosunkowo krótkiego pobytu w Rumunii zdążył również wyrobić sobie markę obrońcy, który nie przebiera w środkach. Coś na ten temat wie Brazylijczyk Henrique, który mecz z Petrolulem skończył po dwudziestu minutach ze złamanym nosem. Żeby mieć pewność, że napastnik rywali nie będzie zagrażać bramce jego zespołu, Ipsa dwa razy (!) zdzielił go łokciem w twarz.
Przez ostatnie pół roku Chorwat pozostawał bez klubu. Nikt nie kwapił się do podpisania z nim kontraktu, a na pozostałych rynkach europejskich jego status nie wzbudził większego zainteresowania, choć jak twierdzi – pozostawał w kontakcie z klubami z Danii i Rumunii. – Nawet gdy grał w podstawowym składzie Midtjylland, był po prostu jednym z wielu. Ani na boisku, ani poza nim nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był po prostu bardzo solidny. Może dlatego nikt nie brał go pod uwagę jako pierwszej opcji przez te pół roku – tłumaczy Klaus Egelund, reporter Ekstra Bladet.
Teoretycznie – Ipsa wchodzi w tej chwili w najlepszy wiek dla obrońcy. Praktycznie – przez ostatnie dwa i pół roku rozegrał zaledwie jeden solidny sezon – w dodatku niepełny. Z drugiej strony, w Piaście pod wodzą Radoslava Latala ciężko byłoby znaleźć nieudany transfer firmowany jego nazwiskiem. Jesienią każdy w zespole lidera wyglądał tak, jakby właśnie osiągnął swoją życiową formę, a gwiazdami całej ligi zostali piłkarze, którzy mieli problem z załapaniem się do meczowej kadry w Sparcie Praga. Dlatego też warto się wstrzymać z wydawaniem zdecydowanych sądów. Przyjście Ipsy jest obarczone w zasadzie zerowym ryzykiem, bo umowę podpisano tylko na pół roku z możliwością przedłużenia. Jeżeli przypomni sobie swoje najlepsze dni w Midtjylland, Piast z pewnością z niej skorzysta. Jeśli nie – piłkarz odejdzie w zapomnienie nie siejąc przy tym spustoszenia w klubowej kasie.
SZYMON PODSTUFKA