Czyste szaleństwo: Juventus wygrał we Włoszech wszystkie mecze od 31 października. Dwanaście kolejnych zwycięstw, z czego siedem na wyjeździe, kosmos. Lazio podczas tej passy zebrało już drugi oklep od Bianconeri, zresztą ponownie na własnych śmieciach. Tym razem klęska oznaczała nie stratę punktów, a brak awansu do półfinału Coppa Italia.
0:1 było najniższym wymiarem kary, bo Juve było lepsze w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Może na początku jeszcze można było się łudzić, że będzie to starcie wyrównane, bo pół godziny gospodarze dotrzymywali kroku, może emocji mogło być więcej, gdyby perfekcyjną sytuację z dwunastej minuty wykorzystał Keita. Ale potem? Im dłużej trwał mecz, tym banda Allegriego czuła się pewniej, tym łatwiej stwarzała okazje, tym bardziej dominowała. Dybala wszedł na ostatnie sekundy i to raczej w celach rozbiegania, a i tak powinien zejść z golem. W doliczonym czasie gry mogły paść trzy bramki dla gości. Sam Zaza powinien mieć po ostatnim gwizdku hat-tricka, ale pudłował tak, że za chwilę wyhaczy go klub szukający zmiennika dla Visnakovsa:
Wielkie brawa dla Berishy, tylko dzięki niemu ten mecz nie zamienił się w masakrę. Golkiper Lazio miał sporo szczęścia, co widać choćby powyżej, ale też wiele razy zachowywał się perfekcyjnie. Tak, to Juve przechodzi dalej, Lazio odpada, ale kto wie czy i tak Berisha nie zasłużył na miano piłkarza meczu za heroiczną postawę. Przecież nawet decydujące uderzenie Lichsteinera, dobitkę, do której obrońcy nie powinni dopuścić, prawie złapał – Lazio pogrzebała dopiero Goal Line Technology.
W Juve wyróżniał się strzelec bramki, do tego na pewno można pochwalić harującego nieustannie Sturaro. Zazę trudno ocenić – z jednej strony pudłował niemiłosiernie, z drugiej był nieustannie zagrożeniem, na którego szyki defensywne Lazio nie miały sposobu.
Juventus wygrywa tak regularnie, że to aż robi się… nudne. Na pewno nie dla kibiców Juve, ale wszyscy inni w Italii liczą, że Bianconeri w końcu zwolnią. Prawda jest taka, że prawdziwe wyzwanie dla rozpędzonego Juventusu dopiero w połowie lutego – trzynastego mecz z Napoli, dwudziestego trzeciego pojedynek z Bayernem.