– Czasami zachowują się jak pies ogrodnika. Nie zwracają uwagi na piłkarzy, a kiedy my ich powołamy, automatycznie dostają zaproszenie od nich. Wszystkich nam nie zabiorą, ale trzeba uważać – dodaje Tomasz Rybicki (47 l.), skaut PZPN na Niemcy. Rafał Janas (39 l.) prowadzi kadrę roczników 1997 i 1998. Do tej pierwszej chciał powołać Dominika Reimanna (19 l.), bramkarza Borussii Dortmund. – Zadzwoniłem do jego ojca, który potwierdził, że syn chce grać dla Polski. Nazajutrz czy dwa dni później zadzwonił i, przepraszając, wytłumaczył, że Dominik został jednocześnie powołany do reprezentacji Niemiec i wybiera tę opcję – czytamy w dzisiejszym “Fakcie”.
FAKT
Od kiedy przestaliśmy dawać się robić w bambuko z młodymi piłkarzami o dwóch narodowościach, nasze kadry młodzieżowe pękają w szwach od zdolnych chłopaków, którzy równie dobrze mogliby grać i dla Niemiec. Ale naszym sąsiadom ta sytuacja wcale się nie podoba. Walczą o piłkarzy jak mogą.
– Czasami zachowują się jak pies ogrodnika. Nie zwracają uwagi na piłkarzy, a kiedy my ich powołamy, automatycznie dostają zaproszenie od nich. Wszystkich nam nie zabiorą, ale trzeba uważać – dodaje Tomasz Rybicki (47 l.), skaut PZPN na Niemcy. Rafał Janas (39 l.) prowadzi kadrę roczników 1997 i 1998. Do tej pierwszej chciał powołać Dominika Reimanna (19 l.), bramkarza Borussii Dortmund. – Zadzwoniłem do jego ojca, który potwierdził, że syn chce grać dla Polski. Nazajutrz czy dwa dni później zadzwonił i, przepraszając, wytłumaczył, że Dominik został jednocześnie powołany do reprezentacji Niemiec i wybiera tę opcję – opowiada trener.
Ariel Borysiuk dołączył do Legii na zgrupowaniu. Jak sam twierdzi – wraca jako lepszy piłkarz.
– Trochę dostałem po tyłku w ostatnich latach, ale uważam, że mimo wszystko wracam do Legii jako lepszy piłkarz niż wtedy. Lechia była momentem zwrotnym, grając w niej wróciłem do reprezentacji Polski, trener Nawałka zauważył, że się rozwijam. Jestem na dobrej drodze, by moje nazwisko jeszcze coś znaczyło w naszej piłce nożnej. Choć minęły zaledwie cztery lata, to w Legii zaszło wiele zmian. (…) – Niby wracam na stare śmieci, ale na nowo muszę uczyć się Legii. Zdaje sobie sprawę, że nikt mnie tu nie będzie głaskał, dlatego od początku muszę ostro pracować – twierdzi Borysiuk.
Znajdujemy też tekst o Sisim, nowym nabytku Lecha. Nazwiska, które padają w jego kontekście, robią wrażenie.
– Z Davidem Silvą szli łeb w łeb, tą samą ścieżką. Srebrny medal na mistrzostwach świata do lat 17 w 2003 roku, awans do rezerw Valencii, wypożyczenie – mówi „Faktowi” dziennikarz Hector Gomez, obserwujący Sisiego już w młodzieżowych zespołach. – Silva zyskał uznanie trenera, a Sisi czekał na swoją szansę jeszcze dwa lata. Długo w niego wierzyli – tłumaczy dziennikarz z Walencji. Pozwolili mu odejść dopiero, kiedy wystrzelił talent Juana Maty (28 l.). Później próbował swoich sił w słabszych zespołach, ale dręczyły go urazy. Jednej z ostatnich kontuzji doznał w meczu z Barceloną. Wtedy to Carles Puyol (38 l.) wzywał pomoc i dodawał mu otuchy.
Z mniejszych rzeczy:
– Nowak wprowadza nowe zasady,
– Piast latem się obłowi,
– Paixao cieszy się, że znowu gra z Milą,
– Świderski w dzieciństwie obijał mur więzienia,
– mecz Polski z Finlandią zagrożony,
– Krychowiak szaleje na zakupach.
GAZETA WYBORCZA
W ogólnopolskim wydaniu „Gazety” dziś zero piłki. Zaglądamy do stołecznego dodatku – tam znajdujemy tekst o tym, że Legia chce być polskim Bayernem Monachium.
Pod tym względem warszawski klub naśladuje Bayern Monachium. Mistrzowie Niemiec znani są z wyciągania najlepszych zawodników z innych klubów Bundesligi. Korzystają przy tym ze swojej przewagi sportowej, marketingowej, a przede wszystkim – finansowej. W ostatnim czasie na Allianz Arenę trafili m.in. Robert Lewandowski, Mario Goetze (Borussia Dortmund), Manuel Neuer (Schalke 04), Luiz Gustavo (Hoffenheim), Dante (Borussia Moenchengladbach) czy Mario Mandżukić (VfL Wolfsburg). Od lata 2010 roku do stolicy Bawarii trafiło blisko 20 piłkarzy z innych klubów niemieckiej ekstraklasy.
Legia za kadencji Leśnodorskiego sprowadziła 12 piłkarzy z ekstraklasy, do tego doszli młodzi, których należy traktować w kategorii inwestycji, Krystian Bielik, Mateusz Szwoch, Jarosław Niezgoda. To wyraźna zmiana w porównaniu z poprzednimi prezesami (Piotr Zygo, Paweł Kosmala, Leszek Miklas) i właścicielami (ITI).
– Wiadomo, że sprowadzając piłkarzy z Polski, minimalizujemy ryzyko. Większe kluby mogą sobie pozwolić na to, by kupić kilku zawodników w jednym oknie – gdzie każdy z nich kosztuje między milionem a dwoma milionami euro – i mogą sobie założyć, że połowa z nich odpadnie. Nas nie stać na taki luksus, dlatego dokonując transferów, musimy działać bardzo rozważnie. I chyba dzięki ciężkiej pracy wielu ludzi związanych z naszym działem skautingu nam się to udaje – przyznaje Leśnodorski.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” dziś także bieda. Z piłkarskich rzeczy mamy tylko kolejną część wywiadu z Anną Lewandowską.
Czy 4. piłkarz świata to ten sam chłopak, którego 9 lat temu poznałaś na Mazurach?
Ten sam, tylko znający swoją wartość. Dojrzał i jest pewny siebie. Pokazuje młodym ludziom, że trzeba cały czas robić postępy. Bo kiedy nie idziesz do przodu, to się cofasz. Robert wie, że jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, ale twardo stąpa po ziemi.
Są chwile, że sława was męczy?
Z zainteresowaniem innych osób, w tym fotoreporterów, nauczyliśmy się żyć. Dopóki jednak nie są przekraczane granice, to szanujemy ich pracę. Były jednak takie sytuacje, kiedy ktoś wchodził nam na posesję, to już wtedy była przesada. Dzięki temu zainteresowaniu łatwiej nam przekonać Polaków do sportu i zdrowego odżywiania. A Robert ma na barkach wielką odpowiedzialność, bo jest wzorem do naśladowania.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce zero piłki nożnej, ale ta i tak robi wrażenie:
Jak się nie trudno domyślić – całe wydanie „PS” zdominowane jest przez szczypiornistów. Ale, spokojnie, futbolu też trochę mamy. Na pierwszy ogień – rozszerzona wersja tekstu o tym jak Niemcy podkradają nam piłkarzy.
Często kłody pod nogi zawodnikom chcącym grać dla Polski rzucają niemieckie kluby. – Jeżeli zawodnik ma opuścić w szkole tydzień, a nie ma zbyt dobrych ocen, klub nie puszcza go na zgrupowanie. W przypadku bardzo słabych uczniów rodzice myślą, ze gra dla Niemiec pomoże synom w szkole – wyjaśnia Rybicki i dodaje, że jego zdaniem problem mogłaby rozwiązać obecność nauczyciela języka niemieckiego podczas zgrupowania polskiej kadry. Ale najpierw piłkarz musi w ogóle chcieć przyjechać do Polski, bo to nie takie oczywiste. David Konietzny z Schalke teoretycznie mógłby mieć już 10 meczów dla biało-czerwonych, bo Robert Wójcik powołuje go regularnie, a ma… jeden. – Mamy problemy z niektórymi klubami. Nalegają, żeby piłkarze grali dla Niemiec – przyznaje Rybicki. – Schalke? Z góry wiadomo, że nie puszczą Michaela Olczyka, jeśli termin nie jest „fifowski”. Nie ma co nawet zaczynać rozmawiać. Ale zdarzają się też problemy z jego przyjazdem na zgrupowanie, które odbywa się w oficjalnym terminie FIFA. Trenerzy stawiają warunki, mówią, że go nie puszczą… Za każdym razem rozmawiam z jego ojcem, on próbuje wpłynąć na klub. Efekt jest taki, że chłopak zwykle przyjeżdża , po męczących negocjacjach, i nie może w pełni skupić się na grze. Nie wiem, czy w klubie są źli, że zdecydował się na grę dla nas a mógł wybrać Niemcy? (…) – opowiada Janas.
O problemie wypowiada się także Marek Koźmiński:
Niemcy próbują namawiać do gry dla siebie piłkarzy, którzy występują w reprezentacji Polski. Flagowy przykład to Dennis Jastrzembski z kadry U-16.
Federacja niemiecka zauważyła, że jesteśmy aktywni na polu wyławiania młodych chłopaków, którzy mają polskie korzenie, a wychowują się w Niemczech. To nic innego, tylko bitwa o piłkarzy. Do tej pory takiej rywalizacji nie było, Klosego czy Podolskiego oddaliśmy bez walki, a teraz próbujemy rozpalić czy podtrzymać w piłkarzach więź z krajem.
(…)
Jest jakiś sposób, by powstrzymać niemieckie kluby, które robią kłopoty zawodnikom wybierającym Polskę?
Nie ma żadnego. Chłopcy słyszą od niemieckich trenerów: „Siedź tutaj, tu ci chleb dają, masz szansę rozwoju, będziemy na ciebie lepiej patrzeć, jak będziesz Niemcem”. To jest życie. Jeżeli chłopak będzie wybitny, z powodu wyboru gry dla Polski nikt mu głowy nie urwie. Ale jeśli będzie dobry, a równie dobry będzie jego kolega, może być różnie.
Stronę dalej mamy wywiad z Arielem Borysiukiem. Rozszerzona wersja tego, co w „Fakcie”, więc tradycyjnie podamy nowe fragmenty.
Trener Czerczesow lubi mieć w drużynie zawodnika na pozycję nr 6, takiego typowego przecinaka.
Nie ma problemu z rozszyfrowaniem mnie, prawda? Ja inaczej nie umiem grać. Zobaczymy, jeszcze nie rozmawiałem z trenerem dokładnie o roli, jaką miałbym pełnić w drużynie. Na razie ciężko pracujemy, ale szybko nauczę się filozofii trenera Czerczesowa. Z opowieści kolegów wiem, że w czasie poprzednich okresów przygotowawczych trenowali inaczej, teraz jest dużo trudniej.
(…)
Legia, reprezentacja – rozumiem, że pana cele na najbliższe miesiące to mistrzostwo kraju i wyjazd na Euro 2016 do Francji.
W pierwszej kolejności skupiam się na Legii. Jest stulecie klubu, idealnie byłoby uczcić jubileusz nie tylko mistrzostwem, ale dubletem. Jeśli Borysiuk będzie grał, to na pewno przełoży się to na jego pozycję w kadrze narodowej, którą na razie można nazwać jako taką. W zasadzie to ja tej kadry co najwyżej liznąłem, dlatego na razie nie ma się czym podniecać. W poprzednim roku wystąpiłem w dwóch spotkaniach, w jednym wchodząc z ławki. Wiadomo, że jest spora grupa zawodników, którzy mogą liczyć na wyjazd do Francji. Selekcja może nie jest zakończona, ale myślę, że zostało tylko kilka miejsc. Ja muszę walczyć, żeby zająć jedno z nich.
Jeszcze słów kilka o Sisim.
Rok temu Osasuna zaoferowała mu nową umowę, lecz Sisi zmienił kontynent, wybierając ofertę koreańskiego Suwon FC. – Kierowało nim coś więcej niż warunki kontraktu – tłumaczy dziennikarz Jesus Riano. – Wychodzi poza stereotyp piłkarza. Oczytany, rozmawia o literaturze, interesuje się weterynarią. Chciał poszerzać horyzonty – zdradza. Do Europy niespełna 30-letni Sisi wraca, bo czuje, że może jeszcze błyszczeć, tym bardziej kiedy rękę do niego wyciągnął bliski mu Urban. Nawet David Silva poinformował na Twitterze o transferze do Lecha Poznań. Dziś on, Fabregas i Mata zbierają fortuny w Premier League, są mistrzami świata oraz Europy. – Dla Sisiego los był mniej łaskawy, stąd chęć udowodnienia wartości, dopóki dopisuje zdrowie – podkreśla Cervantes. W Poznaniu będzie z niego mnóstwo pociechy. Nic nie może go złamać zawsze wraca i daje z siebie wszystko – kończy hiszpański dziennikarz.
Ciekawie prezentuje się także bilans pozycji, na których Sisi występował… tylko w minionym sezonie.
Mniejsze rzeczy:
– Dolcan nad przepaścią,
– Transferowy szlaban Realu i Atletico,
– Superliga na horyzoncie,
– Kohei Kato daje radę w Polsce,
– Piast sprzeda latem piłkarzy.
Sodówka Karolowi Świderskiemu raczej nie grozi. Jak tylko zaczyna się odzywać, szybko temperuje ją Michał Probierz.
Probierz wiąże z nim duże nadzieje, ale patrzy na niego surowym okiem. Woli dmuchać na zimne i pilnuje, żeby chwalony w ostatnich miesiącach piłkarz nie zawadzał głową o chmury. Gracze Jagiellonii po meczu w swoich reprezentacjach mają obowiązek zadzwonić do trenera. Zdać relację ze spotkania, poinformować, jak ze zdrowiem. Świderski raz zapomniał o meldunku. Odezwał się Probierz. Zapytał, czy ma za dużo pieniędzy, skoro prosi się o karę. Kiedy trener usłyszał, że jego piłkarz podczas zgrupowania reprezentacji może wywyższać się ponad kolegów, znów chwycił za telefon. – Zjadłeś snickersa? – zapytał Świderskiego. – A powinienem? – Tak, bo podobno gwiazdujesz – zgasił podopiecznego. Podobnie jest w szatni Jagiellonii. Świderski jest jednym z najmłodszych chłopaków, ale nie siedzi cicho w kącie. – Jestem pogodnym chłopakiem, niektórzy mówią nawet, że dusza towarzystwa. Czasami lubię palnąć coś śmiesznego. Może nie jest to zbyt mądre, ale za to wesołe. Takie coś jest potrzebne… Kiedy powiem o jedno słowo za dużo, trener Probierz sprowadza mnie na ziemię. Szybko to robi – przyznaje młody piłkarz.