Znany ze specyficznego poczucia humoru szkoleniowiec nie zamierza się nad nikim rozczulać. Po jednym z treningów Czerczesow zebrał zespół i powiedział do graczy: „Bergu, gdzie ty jesteś? Tak wkrótce będziecie mieli ochotę krzyczeć” – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Marcin Kamiński dementuje – Legia nie jest nim zainteresowana. „Kamyk” to łakomy kąsek na rynku, latem wygasa jego kontrakt.
Pojawiła się informacja, że mógłbyś trafić do Legii. Jak na to zareagowałeś?
Na początku nawet nie wiedziałem, o co chodzi. Telefony się nagle rozdzwoniły, dostałem mnóstwo wiadomości, a ludzie pisali nawet do mojej narzeczonej, żeby zapytać, czy to prawda? A ja dopiero rano przeczytałem, że rzekomo Legia się mną interesuje. Ze mną nikt się w tej sprawie nie kontaktował.
Sebastian Mila znów zagra z Marco Paixao, na co wcale nie powinien narzekać.
– Namawiałem Marco do przyjścia do Lechii. To ja rekomendowałem go w klubie – podkreśla pomocnik biało-zielonych. Sporo mówiło się o rzekomym konflikcie Mili z Paixao z czasów, gdy obaj grali w Śląsku. – To kompletna bzdura. To, że przejął ode mnie opaskę kapitańską, jest normalną rzeczą i nikt się na to nie obrażał. Ja też przejąłem rolę kapitana Lechii od Mateusza Bąka, a potem Maciek Makuszewski ode mnie. Takie jest życie piłkarza – dodaje Seba. Mila miał przy Paixao świetne statystyki. Zdobył siedem bramek i zaliczył aż 14 asyst.
Co dalej? Do Jagiellonii przyjdzie Guti. Niestety nie ten, o którym wszyscy myślimy, ale na papierze też wygląda dobrze. Jest obrońcą, ma kosztować około 400 tys. euro. Za to Górnik Zabrze widział u siebie najlepszego strzelca pierwszej ligi, Grzegorza Goncerza, ale obie strony się nie dogadały co do warunków. Oprócz tego:
– Brożek wierzy w Małeckiego,
– Czerczesow katuje piłkarzy,
– niecodzienny gest Guardioli.
GAZETA WYBORCZA
W „Gazecie” dziś tylko jeden piłkarski tekst – o Lechu Poznań, który przy Legii wydaje się być kopciuszkiem, ale wcale z tego powodu nie narzeka.
Uwagi o cięciu kosztów w znanym z oszczędności Poznaniu nie budzą entuzjazmu. O ile bowiem Lech po zdobyciu mistrzostwa w 2010 r. grzeszył pychą, bardziej nawet niż dzisiaj Legia, o tyle teraz zarzuca mu się minimalizm, wypominając asekuranckie podejście do walki o Ligę Mistrzów i pucharów. Według kibiców klub powinien odważniej inwestować, a także ukrócić zakusy Legii na swych piłkarzy. Tej zimy Lech sprowadził zniszczonego kontuzjami Hiszpana Sisiego (były wicemistrz świata juniorów) i być może na tym skończy, co uchodzi tu za skandaliczną indolencję transferową.
– Robimy to, na co nas stać. Mamy pieniądze na wyższe kontrakty, ale nie chcemy ich wydawać – twierdzą szefowie klubu. Kontrakty na poziomie 400 tys. euro rocznie mają być standardem za trzy, cztery lata. Teraz stanowiłyby kominy płacowe, które Lech tworzył w 2010 r. i gorzko żałuje.(…)
Bez Hämäläinena i może Linettego, z wypożyczonym Denisem Thomallą do Heidenheim mistrz Polski zamierza podjąć rywalizację z Legią i liderem Piastem . – Jeżeli Legia chce budować Los Galacticos, niech buduje. Powalczymy. Atlético dało sobie radę z Realem i Barceloną – mówi trener Jan Urban.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” trochę odgrzewanych kotletów. Na pierwszy ogień – największe zdrady w polskiej piłce.
– Oblali mi samochód farbą, a na murach wypisywano wulgarne teksty – powiedział “Super Expressowi” Jerzy Podbrożny (50 l.), gdy wspominał transfer z Lecha do Legii w 1993 roku. Taką samą drogą 20 lat później podążył Bartosz Bereszyński (24 l.), który od kibiców z Poznania otrzymywał setki telefonów i SMS-ów z pogróżkami.
O tym, że byli piłkarze Lecha nie zawsze mają łatwo w Warszawie, przekonał się Paweł Kaczorowski (41 l.), nazywany też “chórzystą” (śpiewał niecenzuralne piosenki o Legii), który wytrzymał w stolicy niecały rok. Czy jego los podzieli także Hamalainen?
Na drugi – FIFA usuwa Jezusa z opaski Neymara, ale tego nie będziemy już przytaczać. Zacytujemy za to ciekawy wywiad z Anną Lewandowską. Kiedy piłkarze po meczach z czystym sumieniem pozwalają sobie na piwko, „Lewy” nie pije nawet… soku. Detale.
Jak to jest być dietetykiem Roberta Lewandowskiego?
Sama przyjemność. Robert mnie słucha i mi ufa. Nawet kiedy nie ma mnie w Monachium, dostaje rozpiskę i sam potrafi sobie zorganizować posiłek. Czasami mnie wkurza, że po meczach wieczorem chce pić sok z cytrusów. Jest 21:30, a Robert zamawia sok pomarańczowy. Raz, drugi, trzeci. „Robert, nie! Zobacz jakie ma to przełożenie na wyniki organizmu” – tłumaczę. Kiedy zauważył różnicę, faktycznie przestał. Kolejna sprawa: kiedyś nie lubił kaszy gryczanej. A ja tak zaczęłam ją przyrządzać, że zaczął jeść ze smakiem. Nigdy nie chciał też gorzkiej czekolady. Spróbował i teraz zjada z przyjemnością.
(…)
Tak szczerze, kiedy ostatnio zjedliście np. hamburgera?
Trudno sobie przypomnieć. Jakieś hamburgery były chyba po zdobyciu mistrzostwa Polski z Lechem (2010 – red.). Ze trzy lata temu był kebab i pamiętam, że Robert na drugi dzień źle się czuł. Tak to wygląda, coś za coś – jak jesz zdrowo, to kiedy tylko raz zdecydujesz się na fast-food, od razu masz gorsze samopoczucie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce niewiele piłki nożnej:
W samej gazecie także dominują inne sporty. Na początek mamy rozszerzoną wersję wywiadu z Marcinem Kamińskim. Pojawia się kilka nowych wątków.
Kibice napisali tam jednak, że „kolejnego czeka kara” Nie wywołało to u pana żadnych obaw?
Transparent wisiał dość długo, więc mieliśmy okazję dobrze się mu przyjrzeć i wiemy, co tam było napisane. Tu nie chodzi o strach, nie patrzę na to w ten sposób i nie traktuję kibiców jako zagrożenia. Ich niezadowolenie po takim transferze to rzecz naturalna, której mogliśmy się spodziewać.
(…)
Mówiło się na przykład o zainteresowaniu z Grecji. Ten kierunek wchodzi w grę?
Bardziej interesuje mnie jednak wyjazd na Zachód, bo wiadomo, że tam są lepsze warunki do rozwoju, ale nad każdą ofertą można się pochylić i ją przeanalizować.
Czerczesow dokręca legionistom śrubę i jest przekonany, że piłkarze zatęsknią za poprzednim szkoleniowcem.
Znany ze specyficznego poczucia humoru szkoleniowiec nie zamierza się nad nikim rozczulać. Po jednym z treningów Czerczesow zebrał zespół i powiedział do graczy: „Bergu, gdzie ty jesteś? Tak wkrótce będziecie mieli ochotę krzyczeć”. Trener Legii nawiązał w ten sposób do przygotowań swojego poprzednika, Henninga Berga, który preferował zupełnie inny styl. Norweg stawiał przede wszystkim na lekkie treningi z piłkami. U niego dominowała taktyka, za to przygotowanie fizyczne było na dalszym planie. Dynamika i siła zdaniem Berga miała się bowiem wykuwać samoistnie w trakcie meczów. Ta strategia okazała się jednak błędna. – Po przyjściu do Legii musieliśmy poprawić przede wszystkim stan fizyczny piłkarzy, który nie był zadowalający. Czasu na pracę było jednak niewiele, dopiero w okresie przygotowawczym możemy wykonać wszystko co sobie założyliśmy – mówił niedawno Czerczesow.
Gazeta wylicza grzechy Wojciecha Boreckiego.
Na odejście Boreckiego z Podbeskidzia zanosiło się od dawna. Wielu domagało się jego dymisji już dwa i pół roku temu, gdy wzburzył kibiców namawiając do fuzji z III-ligowym BKS Stal Bielsko-Biała, tłumacząc, że „bez tego Podbeskidzie zawsze będzie maluczkie”. To był początek kontrowersji wywoływanych przez prezesa. Borecki w ciągu trzech lat przeprowadził kompletną czystkę w klubie, pozbywając się licznych wieloletnich pracowników na różnych szczeblach. Nie udało mu się przekonać do współpracy z Podbeskidziem żadnego większego sponsora, a do tego kością niezgody w relacjach z mniejszościowym udziałowcem, firmą Murapol. Na niwie biznesowej i marketingowej trzyletnie rządy Boreckiego były kompletną porażką. W dużej mierze za sprawą prezesa wizerunek Podbeskidzia jest bardzo kiepski, a w jego poprawie na pewno nie pomogły wojny z dziennikarzami, łącznie z odbieraniem akredytacji oraz niejasne sprawy – jak wynajmowanie na siedzibę miejskiego klubu pomieszczeń w hotelu należącym do prezesa.
Wywiad z Viktorem Kassai, międzynarodowym arbitrem, który gościł ostatnio u Michała Listkiewicza.
Arbitrów nie pamięta się dzięki dobrym meczom, natomiast wypomina im się jeden konkretny błąd.
Takie jest życie sędziego. Akceptuję to.
Bycie sędzią to najgorsza praca na świecie? Wszyscy was nienawidzą i krytykują: piłkarze, prezesi, kibice.
Nie zgodzę się z taką tezą. To jest spojrzenie z zewnątrz środowiska. Ludzie myślą, że wszyscy nas, sędziów, nienawidzą. A proszę. Właśnie wracam do domu po kilku dniach pobytu w Polsce. Poznałem tu wielu wspaniałych ludzi, wszyscy byli mili. Bycie sędzią to wspaniałe uczucie. Znajdowanie się w samym środku wydarzeń piłkarskich na pięknych stadionach. Ciągłe szkolenia, seminaria, podróże. To są świetne sprawy. Oczywiście są też ciemne strony tego zawodu. Połowa piłkarzy przebywających na murawie nie jest zadowolona, że dyktuję rzut karny. Ale każdy, kto zostaje sędzią dobrze wie, co go czeka, zna zasady. Wie, że będzie krytykowany za pomyłki. To normalne. Jeśli ktoś chce być kochany za to co robi, nie może zostać arbitrem, musi sobie znaleźć inne miejsce.
Oprócz tego:
– Relacje z meczów Manchesteru United i Sevilli.
– Real i Barca walczą o Leroya Sane,
– Węgier i Gruzin na ratunek Śląska,
– Piast nie odpuszcza w walce o Pekharta,
– Mila znów stworzy duet z Paixao,
– Skrzydłowy i obrońca – tak wyglądają priorytety transferowe Legii na tę zimę.
W „PS” znajdujemy też tekst o klubie, do którego trafił Thiago Cionek. Brazylijczyk może się nastawiać na częste zmiany trenerów.
Odkąd Zamparini w 2002 roku przejął klub, już 29 razy zmieniał trenerów. 74-letni biznesmen znany jest z dużych wahań nastrojów. O Walterze Zendze mówił, że to najlepszy trener, jakiego kiedykolwiek miał. Trzy dni później się z nim pożegnał. W lutym 2013 r. wyrzucił Gian Piero Gasperiniego, by miesiąc później znów go zatrudnić, ale po dwóch spotkaniach ponownie się go pozbyć. To samo było z Delio Rossim. Pod koniec lutego 2011 r. wyleciał z klubu. Na początku kwietnia Zamparini przyjął go z powrotem, ale szkoleniowiec pracował na Sycylii do końca sezonu. Rekordzistą w klubie szalonego prezesa jest Francesco Guidolin, który już czterokrotnie obejmował drużynę.
Fot. FotoPyk