Plagi egipskie spadają na Wisłę Kraków. Albo inaczej, same nie spadają – to Wisła Kraków pisze listy o następującej treści: „Panie Boże, bądź tak miły i ześlij nam kilka plag, bo nudno”. Pan Bóg litościwy, wsłuchuje się w prośby i spełnia je z wielkim zapałem.
Dzisiaj – a to tylko dzień jak co dzień – dwie informacje.
Pierwsza: krakowski klub musi zapłacić 514 000 euro Milanowi Jovanicowi. Macie prawo nie pamiętać – to takiej średnio-śmiesznej klasy bramkarz, który przemknął przez Kraków. Z miejsca podpisano z nim pięcioletnią umowę, za co teraz przyszło zapłacić rachunek.
Druga: Patryk Małecki ustalił z Pogonią Szczecin warunki rozstania, a jego porozumienie z Wisłą jest na ostatniej prostej. W niedzielę ma już się zameldować w Krakowie. Naprawdę trudno o głupszy ruch niż ściągniecie zawodnika, którego jedynym rzekomym atutem jest to, że „kocha Wisłę”. Ciekawe, czy będzie ją kochał za 30, 40 czy 50 tysięcy miesięcznie?
O tym transferze pisaliśmy 14 grudnia w tekście pod wymownym tytułem: „Patryk Małecki wraca do Wisły? Wiśle gratulujemy głupoty”. Zacytujemy obszerny fragment, bo nic a nic nie stracił na aktualności…
W normalnym świecie piłkarz musi stale udowadniać swoją przydatność, by utrzymywać się na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Nazwisko może go pociągnąć przez pół roku, rok, góra dwa. Ale w pewnym momencie ktoś jednak mówi: – Wiesz, co, jednak ty się już chyba nie nadajesz. Idź piętro niżej, pokaż, że wciąż coś potrafisz, to cię ponownie ściągniemy.
Dyspozycja Patryka Małeckiego powinna gwarantować mu mniej więcej powrót do rodzinnych Suwałk i grę w Wigrach za jakieś 8 tysięcy złotych miesięcznie. Mógłby wtedy udowodnić, że to dla niego za niskie progi, w sześć miesięcy podbić pierwszą ligę i wrócić do ekstraklasy jako zawodnik, który jest za dobry, by się marnować na piłkarskiej prowincji. Co się natomiast dzieje? Albo inaczej – co ma się wydarzyć?
Piłkarz znany z tego, że jest krnąbrny, i w sumie z niczego więcej, przez dwa lata w Pogoni zarobił 1,2 miliona złotych, a jeśli odejdzie dopiero w czerwcu, to zarobi 1,5 miliona. To naprawdę było bardzo mądre dawać mu gwiazdorski kontrakt… Czym się zawodnik odpłacił, poza kolejnymi kłótniami z kolejnymi trenerami?
42 mecze w ekstraklasie, 1 gol, 4 asysty.
Porównajmy go ze skrzydłowymi, którzy wcale nie uchodzą za topowych. W tym czasie zanotowali następujące rezultaty…
Grzegorz Bonin – 18 goli, 8 asyst
Damian Chmiel – 11 goli, 9 asyst
Łukasz Madej – 7 goli, 11 asyst
Dobrze, może trochę za wysoko mierzymy. Porównajmy z kimś, kogo reputacja w naszej ekstraklasie jest naprawdę niska.
Jakub Kowalski – 3 gole, 6 asyst.
Mówiąc krótko, statystyki Małeckiego są żałosne – takie liczby (1 gol, 4 asysty) ekstraklasowy skrzydłowy powinien generować w ciągu jednej rundy, a nie w dwa sezony. Oczywiście w ciągu jednej rundy, o ile nie jest specjalną gwiazdą, tylko zwykłym wyrobnikiem. Niestety, Małecki przestał dobrze grać w piłkę tak mniej więcej w kwietniu 2011 roku – czyli wiosną będzie równe pięć lat. Co się stało, że od kwietnia 2011 nie kopie dobrze – nie wiemy. Ale po prostu nie kopie i to jest fakt, z którym trudno polemizować. Kiedyś był dobry, ale już nie jest. Nie wychodzą mu dryblingi, nie umie strzelać, nie umie dośrodkowywać, rzadko kiedy myśli na boisku.
Pięć lat fatalnych statystyk. Pięć lat kłótni z całym światem. Wyjazd do Turcji, gdzie kompletnie sobie nie poradził. I pięć lat bardzo dobrych zarobków.
Jeśli ktoś (Wisła) to eldorado chce takiemu zawodnikowi przedłużyć, to niech potem nie narzeka, że klub zadłużony. Kibice robią zrzutki (piękna akcja, zakończona sukcesem), a potem pojawia się pomysł: hej, weźmy piłkarza, który wprawdzie od pięciu lat gra fatalnie, ale nam te zrzutki szybko przeje. No naprawdę trzeba mieć nie po kolei w głowie.
Czy uwzięliśmy się na Małeckiego? Może trochę. Ale przede wszystkim jest to problem całej ligi, która niezwykle rzadko wypycha piłkarzy poza nawias i prosi, aby wrócili, gdy się trochę podciągną. Można się bujać między jednym, drugim, trzecim klubem, po drodze nie pokazując zupełnie nic. Czy naprawdę trudno znaleźć chłopaka gdzieś w trzeciej lidze i dać mu szansę? Takiego, który w dwa lata strzeli jednego gola i będzie zadowolony z piątki netto na miesiąc? No przecież nawet jakby nie strzelił tego jednego gola, to w sumie co to za różnica? A w kasie naprawdę spora.
Hej, naiwniacy, dawajcie szanse ludziom, którzy na nią czekają, zamiast nabierać się ciągle na to samo.