Trzeci bramkarz, który załata dziurę po Macieju Gostomskim? Jest – Mateusz Lis, powracający z wypożyczenia. Nowy środkowy obrońca? A jakże, jest i on – Maciej Wilusz, powracający z wypożyczenia. Lech w zimowe okno transferowe wchodzi bardzo nieśmiałym krokiem…
Nie jest to jeszcze informacja oficjalna, ale kilka serwisów – w tym sport.pl – informuje o powrocie Wilusza do Poznania. Lech miał możliwość skrócenia wypożyczenia piłkarza zimą i z tej możliwości skorzysta.
Jeśli mielibyśmy policzyć środkowych obrońców w kadrze Kolejorza, widzimy drobne problemy. Kamiński i Arajuuri – wiadomo, to ich pozycja. Ale Tamas Kadar za kadencji Jana Urbana zdecydowanie częściej grywał na lewej stronie, a Dariusz Dudka zazwyczaj pełnił rolę defensywnego pomocnika. Wychodzi więc na to, że Wilusz powinien być w Lechu w najgorszym wypadku stoperem numer 3.
Tylko że jego to zapewne nie satysfakcjonuje – ma już dość kolejnych kłód pod nogami i zajmowania pozycji siedzącej. Jeśli Wilusz spojrzałby na to wszystko pesymistycznie, wyszłoby mu pięć nieudanych rund z kolei. Najpierw nie udało mu się czmychnąć ze spadającego z Ekstraklasy Bełchatowa i stracił rok w pierwszej lidze, potem w końcu trafił do Lecha, ale zbierał w nim przeciętne opinie, złapał kontuzję i stracił praktycznie cały sezon. W te rozgrywki też nie mógł skutecznie wejść, nie spędził nawet minuty na boisku w barwach Kolejorza. Pomóc miało mu dopiero wypożyczenie. I pomogło – ponad połowę rundy uratował.
Wilusz zazwyczaj w Koronie grał dobrze, wyglądał pewnie w defensywie i zanotował więcej spotkań lepszych niż gorszych. Miał udział w tym, że kielczanie tracili niewiele goli, kilkukrotnie zachowali czyste konto. W końcu nabrał też pewności siebie, wrócił do rytmu meczowego, nie ma śladu kontuzji. Pytanie jednak: czy to wystarczy? Czy trzynaście spotkań w Koronie, zespole środka tabeli, jest tak mocnym argumentem, by uznać, że nadszedł moment powrotu? Lech to jednak inny poziom, jeśli chodzi o presję, oczekiwania wyników, konkurencję na pozycji. Szkoda by było, żeby chłopak znowu grzał ławkę.
A co odejście Wilusza oznacza dla Korony? To, że w kadrze zespołu znajduje się obecnie… tylko jeden poważny środkowy obrońca. Jakieś tam nadzieje można by pokładać w Kierczu, a tu psikus – on też czmychnął z Kielc. Sytuacja trenera Brosza jest nie do po zazdroszczenia, tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że:
a) Korona nie ma kasy i bierze ją od miasta na spłatę długów, więc żaden transfer gotówkowy nie wchodzi w grę,
b) środkowych obrońców każda szanująca się drużyna w najwyższej krajowej lidze powinna mieć CO NAJMNIEJ trzech,
c) powinna skołować brakujące ogniwo względnie szybko, nie mówimy o pozycjach ofensywnych, które w dużej mierze opierają się na improwizacji, ale o defensywie, którą trzeba zgrać, która musi nauczyć się pewnych schematów, która powinna wypracować jakieś automatyzmy.
W Kielcach będą dwoić się i troić, żeby wyciągnąć z kapelusza jakiegoś środkowego obrońcę, który gwarantuje jakość. Bo – tu nie mamy wątpliwości – Wilusz taką jakość gwarantował. Oby tylko te poszukiwania na dzika nie skończyły się czymś takim…
Fot.FotoPyK