Reklama

Boxing Day. Taki mecz zdarza się Leicester… od święta

redakcja

Autor:redakcja

26 grudnia 2015, 19:33 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kibic piłkarski siedzący dziś przy stole z rodziną i zajadający się gyrosem? Widok równie rzadki, co trzeźwa osoba na pasterce. Boxing Day. Zarwane święta, opuszczone stoły, matki, żony i kochanki wysłane w rodzinne delegacje. No i pasy, którymi dobrowolnie się przypięliśmy. Trzymają nas już od 13:45, czyli od meczu Stoke City i Manchesteru United, nie odepniemy ich aż do późnego wieczora – przecież czeka nas jeszcze wisienka na torcie, czyli starcie Southamptonu z Arsenalem, który… może zakończyć ten rok na szczycie stawki.

Boxing Day. Taki mecz zdarza się Leicester… od święta

***

Po cichu liczyliśmy na to, że przed tygodniem Marcin Wasilewski przekonał do siebie Claudio Ranieriego na tyle, że ten znów da mu szansę gry od pierwszej minuty, ale nic z tego. „Wasyl” skazany był na oglądanie meczu z perspektywy ławki i raczej nie może narzekać, że spędził najgorsze dziewięćdziesiąt minut w życiu. Przeciwnie – emocji mieliśmy co najmniej tyle, co przy pierwszym w życiu zabijaniu karpia. No dobra, jeszcze więcej. Tempo było zawrotne, ale o samym wyniku Wasilewski będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Leicester… przegrało. Tak, przegrało. Pierwszy raz na wyjeździe od dziewięciu miesięcy.

Przerwana została też inna seria – do tej pory sensacyjny lider był gwarancją bramek, w tym sezonie strzelał zawsze i wszędzie. U siebie, na wyjeździe – nie było opcji, że nie trafi do siatki. Dziś nie zanosiło się na to już od samego początku. Nie przyjechali do Liverpoolu jak po swoje, żeby wydrzeć komplet punktów. Przeciwnie – chcieli raczej spokojnie wyczekać przeciwnika, schować się za gardą. Na zasadzie: jeśli się uda wygrać – świetnie. Będzie remis – też dobrze.

Szybkość meczu, agresja, zaangażowanie, strzały – wszystko się zgadzało. Goście dwoili się i troili, żeby jakoś rozbijać ataki i blokować strzały „The Reds”. I udawało im się to całkiem nieźle, ale… do czasu. Minęła godzina gry i gospodarze wymierzyli cios, który okazał się decydujący. Firmino idealnie wyczekał moment, w którym Benteke będzie miał przed sobą trochę pustej przestrzeni i podał mu co do centymetra. Belg był tak rozpędzony, że nie zdążył nawet zapytać „hej, w który róg?”.

Reklama

Czas, żeby zadać rywalom podobne pytanie, miał trzydzieści minut później. I to aż nadto. Na upartego mógłby przeprowadzić z nimi nawet mini wywiad. Sytuacja z gatunku „nie do wiary”. Był róg, końcówka meczu, więc Schmeichel poleciał w pole karne. Ryzyko się nie opłaciło – przeciwnicy przejęli piłkę, szybko i mądrze ją rozprowadzili. Benteke miał przed sobą tylko obrońcę do spółki z pustą bramką i… tak, tak. Spartolił to. Trafił wprost w defensora, nie było szans na udaną dobitkę. Pudło roku? Mamy mocnego kandydata.

Aha, jeszcze jedna przerwana seria. Jamie Vardy zaliczył dopiero PIERWSZY mecz, w którym ani nie strzelił gola, ani nie asystował. Gwoli przypomnienia – mamy osiemnastą kolejkę. Niesamowity wynik.

***

W Chelsea trochę się pozmieniało. Pierwsza sprawa – nowe nazwisko w protokole meczowym przy pozycji „menedżer”. Druga – nowa rubryka przy nazwisku Edena Hazarda („ławka rezerwowych”). Trzecia – Diego Costa, który nie bawi się w wąchanie ani zaczepianie rywali, ale… strzela bramki i to od razu dwie. Po staremu zostało tylko to najważniejsze. Chelsea gra tak sobie i znowu traci punkty.

Co zapamiętamy z tego meczu? Przecież nie to, że „The Blues” nie wygrywają – gdybyśmy chcieli spamiętać wszystkie takie przypadki w tym półroczu, przegrzałyby nam się łby. W pamięci utkwi nam karny Oscara, który… poślizgnął się jak amator. Sytuacja o tyle tragiczna, że rzecz miała miejsce przy wyniku 2:2 na dziesięć minut od końca. Nie mamy wątpliwości – gdyby taka akcja przydarzyłaby się jakieś dwa tygodnie temu, internet huczałby od spekulacji, że Oscar chce zwolnić Mourinho. A tak – jest dla kibiców “tylko” zwykłym pierdołą.

Reklama

***

Manchester City przejechał się po Sunderlandzie, ale wygląda na to, że mógłby regularnie rozjeżdżać całą stawkę, a pozycja Pellegriniego i tak wisiałaby na włosku. Wina leży rzecz jasna po stronie Pepa Guardioli, który już za chwilę będzie wolnym trenerem. Dziś „The Citizens” obeszli się z rywalami dość brutalnie. Minęło ledwie ponad dwadzieścia minut a już było po herbacie, czyli 3:0. Robi wrażenie, jak dobrze poczyna sobie w City de Bruyne. Dziś zaliczył dwie asysty – dwie wrzutki (zarówno ta do Sterlinga, jak i Bony`ego) co do centrymetra, do tego dołożył gola. Suma summarum tylko Oezil w Premier League podaje skuteczniej od niego. Klasa.

***

Co słychać u polskich bramkarzy? Obaj zachowali czyste konta. Fabiański wygrał 1:0, Boruc zanotował bezbramkowy remis, czym sprawili sobie całkiem udaną końcówkę świąt. Dla “Fabiana” świetny czas także z innego powodu – w wigilię został ojcem, czego serdecznie gratulujemy.

***

Kolejny mecz bez zwycięstwa zaliczyła Aston Villa i musielibyśmy zarwać ze dwie nocki, żeby znaleźć jakieś argumenty na to, że ekipa z Birmingham utrzyma się w Premier League. Chcesz wkurzyć kibica czerwonej latarni ligi? Daj mu koszulkę jego ukochanego klubu z emblematami… Championship. Tak jak zrobił to jeden z angielskich kibiców. Wygląda na to, że prezent na przydatność do użycia poczeka tylko parę miesięcy.

aston

Najnowsze

Anglia

Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
1
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...