O nagrodzie “Golden Boy” dla najlepszego piłkarza U-21 najgłośniej zrobiło się w Polsce rok temu. Nominowany był Milik, a polscy internauci przejęli głosowanie online, w którym ostatecznie Arek bił na głowę wszystkich. O przyznaniu statuetki decyduje jednak jury (dziennikarze z całej Europy) a tu wygrał Sterling. W tym roku znowu nagroda powędrowała na Wyspy Brytyjskie, zgarnął ją Anthony Martial. Czy zasłużenie?
Nagrodę organizuje Tuttsport od 2003 roku
Prawda jest taka, że o Martialu póki co wciąż najgłośniej z powodu monstrualnej kwoty, jaką zapłaciło za niego Man Utd. Owszem, w Premier League miał wspaniałe otwarcie, gdzie strzelił trzy gole w dwóch pierwszych meczach, ale potem? Czeka na trafienie od 20 września. Jutro jego strzeleckiej niemocy stukną więc trzy miesiące. Jasne, trafił w międzyczasie w Champions League (nabił CSKA i Wolfsburg), ale “Czerwone Diabły” odpadły po fazie grupowej, generalnie więc nikt w tej drużynie specjalnie chwalić się występami w europejskiej elicie nie powinien.
Trochę bardziej uzasadniają ten transfer występy we Francji. Bo prawdą jest, że w kadrze radzi sobie całkiem przyzwoicie, asystując kolegom, a wiosnę w Ligue1 miał znakomitą – osiem z dziewięciu trafień przyszło właśnie wtedy.
Martial nie jest zawodnikiem, który rzucił Europę na kolana, nie jest typem oczywistym, który rozniósł konkurencję w wyścigu o “Golden Boy”. Ale właściwie taki trafił się rok, że wśród nominowanych nie było nikogo takiego. Przyjrzyjcie się sami, tu finałowa czterdziestka:
Nathan Aké (Watford), Dele Alli (Tottenham), Marco Asensio (Espanyol), Zakaria Bakkali (València), Héctor Bellerín (Arsenal), Kingsley Coman (Bayern), Ángel Correa (Atlético Madryt), Mahmoud Dahoud (Borussia Mönchengladbach), Danilo Barbosa (València), Jason Denayer (Galatasaray), Anwar El Ghazi (Ajax), Munir El Haddadi (Barcelona), Francisco Rodríguez (Wolfsburg), Gonçalo Guedes (Benfica), Alen Halilović (Sporting Gijón), Pierre Højbjerg (Schalke), Jordon Ibe (Liverpool), Kelechi Iheanacho (Man City), Adnan Januzaj (Borussia Dortmund), Ricardo Kishna (Lazio), Ruben Loftus-Cheek (Chelsea), Nemanja Maksimović (FK Astana), Anthony Martial (Man United), Max Meyer (Schalke), Sergej Milinković-Savić (Lazio), Divock Origi (Liverpool), Mario Pašalić (Monaco), Gastón Pereiro (PSV Eindhoven), Marko Pjaca (Dinamo Zagrzeb), Adrien Rabiot (PSG), Alessio Romagnoli (Milan), Rúben Neves (Porto), Sandro Ramírez (Barcelona), Luke Shaw (Man United), Moses Simon (Gent), Youri Tielemans (Anderlecht), Adama Traoré (Aston Villa), Adama Traoré (Monaco), Tonny Vilhena (Feyenoord), Andrija Živković (Partizan).
To lista – mokry sen każdego skauta, dyrektora sportowego, gigantyczne pokłady talentu. Ale niewielu z tych zawodników już zdążyło sprawić, że mówi się o ich konkretnych osiągnięciach. Wielu rzecz jasna błysnęło, ale nikt blaskiem oślepiającym. Najgłośniejsze w ostatnich latach nazwiska na liście to bodajże Januzaj i Shaw, jaki mieli rok – sami wiecie, ich obecność na liście właściwie dziwi. Kingsley Coman i Bellerin? Tak, mogli zgarnąć pełną pulę. Ale przecież też zostali docenieni, zajęli bowiem odpowiednio – drugie i trzecie miejsce.
Jak w przeszłości kończyli zwycięzcy Golden Boy? Jak zwykle, bywało różnie.
2003: Van der Vaart. 2004: Rooney. 2005: Messi. 2006: Fabregas. 2007: Aguero. 2008: Anderson. 2009: Pato. 2010: Balotelli. 2011: Gotze. 2012: Isco. 2013: Pogba. 2014: Sterling. 2015: Martial.
Mamy tu wielkie gwiazdy, ale i kilka rozczarowań. Największym bezsprzecznie Anderson, który już zdążył wrócić do Brazylii.