Reklama

Nie chcę być statystą. Finał? Niektórych poniosła twórczość

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 grudnia 2015, 10:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

– W sezonie 2014/15 gwizdałem 64 spotkania. To liczba, przy której zyskuje się pewność siebie i zaczyna działać jak automat. Tutaj nie ma powtórek, challenge’ów – mówi w rozmowie z Weszło Szymon Marciniak. Zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, mamy polskiego sędziego na Euro 2016.

Nie chcę być statystą. Finał? Niektórych poniosła twórczość

Mieliście wczoraj spotkanie sędziowskie w Spale, był też opłatek. Czego życzyli ci koledzy?
– Wiadomo, że temat mistrzostw był już do tych życzeń wykorzystywany. Najłatwiej do tego nawiązać. Ale poważnie: życzyć można mi i każdemu z nas przede wszystkim zdrowia. Niektórych trochę ponosiła twórczość i mówili nawet o finale Euro. Jestem ambitny, ale mam świadomość, że brakuje mi doświadczenia, bym dostał ten najważniejszy mecz. Nie chcę być statystą, planuję odegrać we Francji większą rolę, bo jest wiele spotkań i pojawia się okazja, by zbliżyć się do fazy pucharowej. Życzenia od kolegów na pewno chętnie spełnię – mam nadzieję, że były szczere!

W takich momentach pojawiają się podsumowania, wy też takie mieliście. Zapewne było ciepło i słodko, chociaż wiadomo, jaki bywa wasz szef.
– Szef był bardzo zadowolony. My też mamy świadomość, że wszystko idzie po naszej myśli, ale musimy twardo stąpać po ziemi. Po sukcesach i pochwałach łatwo odlecieć. Dwa gorsze mecze mogą momentalnie sprawić, że będzie się mówiło tylko o naszych błędach. A to właśnie złe występy się pamięta, dobre – szybko zapomina. Powiedzmy sobie szczerze: wyjazd naszego zespołu do Francji to duża sprawa. Ja nawet nie wiedziałem, że jestem pierwszym polskim arbitrem na Euro. Jak przyjechał do nas Michał Listkiewicz, to dopiero opowiedział, że tylko on i Borski byli technicznymi. Fajnie być częścią historii. Jak jechałem na turniej U-21 to radość była chwilowa, a żeby zyskać trochę spokoju – bo już zaczynały dzwonić telefony – poszedłem na siłownię. Dziś też był trening i szkolenia. Uważam, żeby nie zachłysnąć sukcesem, traktuję to jako zwieńczenie ciężkiej pracy. Za naszym zespołem dwa-trzy lata sędziowania na dobrym poziomie. Niektórzy mówią, że teraz można odpocząć, ale to właśnie czas, kiedy muszę różne rzeczy udowadniać – najpierw, że grupa Elite mi się należała, a teraz, że Euro nie dostałem za darmo. Błędy się będą zdarzać, ale oby to nie były błędy głupie, które nie mają prawa bytu u dobrego sędziego. Nie chcę zejść poniżej pewnego poziomu. Wiemy, jacy są ludzie w Polsce: nie patrzy się na to, co dobre, szuka się złych rzeczy, czasem kogoś popchnie, podstawi nogę. Zdarzą się też w kraju pseudokibice, którzy najchętniej utopiliby mnie w łyżce wody. Trzeba to zaakceptować, nie brać do siebie.

Opłatek z kolegami po fachu i wasza nominacja na Euro zbiegły się w czasie. Powiedz szczerze: było już pite czy dopiero będzie?
– Ci, którzy mnie znają, potwierdzą, że od dłuższego czasu nie piję nawet trochę. Nie czuję potrzeby. Mogę wziąć odrobinę szampana i wina, ale jeśli nie muszę – nie korzystam. Zmieniłem tryb życia, dbam o odżywanie, właściwy trening, taki profesjonalizm przez wielkie „P”. Składa mi się to w dobrą całość, bo nie łapię kontuzji i fajnie się czuję. Wiem, co mi może zaszkodzić, a co pomóc. W sezonie 2014/15 gwizdałem 64 spotkania. To liczba, przy której zyskuje się pewność siebie i zaczyna działać jak automat. Tutaj nie ma powtórek, challenge’ów, jedynie na Euro pojawi się technologia goal-line. Ale to wcale nie oznacza, że Tomek Musiał z Pawłem Raczkowskim nie muszą już być czujni.

Zanim oficjalnie ogłoszono nazwiska, sprawdzano cię dość długo i poddawano wszelkim testom – różne mecze, w różnych warunkach i rejonach świata.
– Dla mnie to logiczne. Jakbym miał wybrać sędziego na wielką imprezę, to też chciałbym sprawdzić go na różnych poligonach. Na taką imprezę muszą jechać arbitrzy z samego topu. Mnie już to wszystko spowszedniało – jeździmy co dwa tygodnie do Spały, zdajemy egzaminy, więc wybierając się do UEFA nie potrzebuję specjalnego przygotowania. A w dawnych czasach, jak jeździli nasi sędziowie, wszystko przeżywali, wypijali jakieś wspomagacze.

Reklama

Jesteś w gronie tych najmłodszych.
– Tak, ja i Clement Turpin z Francji. Są przed nami perspektywy, a występ na Euro zaprocentuje.

Jak będą wyglądały twoje przygotowania w najbliższym półroczu? Stawiasz na sprawdzony schemat?
– 27 grudnia jadę na obóz w polskie góry pobiegać i podładować akumulatory, potem na zgrupowanie polskich sędziów zawodowych. Zamiast Turcji, ze względu na sytuację polityczną, wybieramy Cetniewo. Na przełomie stycznia i lutego, jest zgrupowanie sędziów Elite na Cyprze, a kwietniu – całych zespołów na Euro we Francji. Czyli boiskowe symulacje, kolejne egzaminy do zdania. Chcę jeszcze wyjechać z moim zespołem na małe zgrupowanko, żeby się podszkolić, spędzić czas z rodzinami, by połączyć przyjemne z pożytecznym. Intensywne pół roku, co? A już w lutym zaczyna się faza pucharowa Ligi Mistrzów, czekamy na najważniejsze mecze. Dlatego przygotowań nie możemy zawalić.

PT

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...