Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2015, 15:41 • 7 min czytania 0 komentarzy

No i po losowaniu. Tak się składa, że w czwartek obejrzałem sobie Neapol – Legia, z żenującą doprawdy grą kadrowiczów Jodłowca i Pazdana (ten drugi, gdy mógł wybijać piłkę głową to kucał – ten gość wciąż uchodzi za najlepszego zawodnika Legii i pewniaka w reprezentacji, czyż nie świadczy to o obu tych drużynach źle, jeśli to musi być prawda?). No a w piątek był opłatek PZPN, na bogato i na biało (czyli na obrusach) i… Przy stolikach dziennikarskich nie pękła ani jedna flaszka, nikt nawet ust nie zamoczył – o tempora, o mores, o czasy, o obyczaje! Podszedłem z życzeniami do Adasia Nawałki, ale żem złośliwy z natury  nie mogłem nie spytać – oglądałeś może Napoli i swoich zawodników? Nie boisz się o środek defensywy?

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

No i zaskoczył mnie kompletnie. Że wcale się nie boi! Że środek mamy świetny i nie nawali na EURO, nawet jeśli… paru zawodników dozna kontuzji. Użył liczby mnogiej, więc nawet jeśli połamie się paru… Więc tak zacząłem rozmyślać kogo miał na myśli w zastępstwie? Od biedy może Kamińskiego, zresztą ten był już na Euro, a może… Dawidowicza, jeśli zacznie grać w jakiejś filii Benfiki i zostanie nowym Władkiem Żmudą? Ha, nikt nie sadził przecież, że najlepszym obrońcą na mundialu 2006 okaże się Bosacki! Dzięki któremu wygraliśmy mecz pocieszenia, podobnie rezerwy wygrały cztery lata wcześniej mecz Engelowi w Korei. Taa, w ten sposób poznalibyśmy Nawałkę – eksperymentatora, jakiego nie znamy z kadry, bo z Zabrza jak najbardziej. Zresztą nie sztuka zagrać lepiej w obronie od Szukały, Pazdana, Rybusa z Jędrzejczykiem (dwóch ostatnich nie chcą słabe kluby, a trzeciego od końca bardzo slaby – uff, wody!). Ale Nawałka optymista, uśmiechnięty. Przypomina mi to wizytę u lekarza. On mówi: Świetnie Pan wygląda! No i wychodzę do recepcji zapisać się na następną wizytę, a dziewczyna w niej siedząca pyta: Co tak słabo Pan dziś wygląda? Ja jej na to, że lekarz mówił przed chwilą, że świetnie!

A ona, spokojnie i z takim zrozumieniem życia i ról w nim odgrywanych:

Panie Pawle, a co miał Panu powiedzieć?

No więc z Nawałką, Bońkiem i całą resztą jest podobnie, i do czerwca mnie te role nie zgrzytają, ale ja gram co innego, swojego, własnego…

Reklama

Jak ten Hoffman, któremu reżyser kazał trzymać nocną latarkę przy łóżku. I gdy napotkał opór, uzasadnia – dużo ludzi trzyma przy łóżkach latarki. I na to Dustin: Ale ja nie gram dużo ludzi, tylko Bebe, a Bebe  nie będzie trzymać żadnej latarki przy łóżku!

Też tak mam – to znaczy że rozumiejąc innych, pozostaję na ogół przy własnym zdaniu.

*

Oba marsze ładnie podzieliły Polskę mniej więcej na pół, ale wiedzieć musimy, że tak jest od zaborów, od dwustu lat ponad, a dodatkowo nałożyły się różnice bytowe (byt określa świadomość – Marks, Karol zresztą), czyli między bogatymi a biednymi. Ja jestem za biednymi rzecz jasna i za słabszymi, zawsze, i wiem że nie wystarczy wysłać szlachetnej paczki ani żadnej innej, tylko uświadomić sobie jedno. W Polsce  żyje kilka milionów ludzi w warunkach urągających przyzwoitości i najniższej ze skal ubóstwa, że milion dzieci nie je śniadań i to nie tak jak ja nie jadałem, czyli z braku apetytu na ser żółty krojony… I jedną paczką problemu nie rozwiążemy, a jak uspokajamy własne morale, no to bardzo tanio je cenimy. Cukier, makaron, czekoladki…

Co do podzielonego społeczeństwa nie tragizujmy… Jugosławia była podzielona tak, że mordowali się sąsiedzi i rozpadła się na siedem kawałków (!), podzielona jest (lecę z pamięci i pobieżnie) Irlandia, Cypr, Grecja, Rumunia, Ukraina, do niedawna Niemcy (z bombami atomowymi na granicy i karami śmierci za jej przekroczenie), grozi to Hiszpanii, Francji  i Włochom… Podzielona jest Belgia, jak my, tyle że narodowościowo i łączy ludność jedynie… reprezentacja w piłce nożnej i tylko wtedy widać narodowe flagi, jak w Polsce. Tyle że oni mają 1. miejsce w rankingu FIFA, zaś my trzydzieste któreś (dodam, po swojemu, że ZA wszystkimi rywalami z grupy!).

Zatem nie trzęście porciętami, obrońcy demokracji, ja tylko dodam do tekstu sprzed tygodnia, że Piłsudski też demokracją się mało martwił (bo – jak przypisuje mu się pewne zdanie – Polska to wspaniały kraj, ale ludzie to k…! – wykropkowuję całkiem jak nie ja, jednak z szacunku dla Marszałka). Zatem najważniejsza jest Polska, a nie jakiekolwiek formy ustrojowe, zwłaszcza takie które się nie sprawdzają wcale w trudnych chwilach.

Reklama

Marszami wojny nie wygramy, co dowodzi… Marsz Radetzky’ego. Pięknie brzmi, miło się słucha (w Galicyjskiej zagrają wam na pianinie do sznycla), ale cesarstwo padło… Podzieliło się na państw aż kilkanaście! Węgrzy przeboleć tego nie mogą do dziś i ponoć dlatego to naród samobójców.

*

Pada też, w tygodniu, Man United. Ja mam do tej drużyny pecha. Wychowałem się w szacunku dla niej, choć nigdy nie widziałem, czyli dla legendy Besta i Charltona, katastrofy i młodziutkiego Duncana Edwardsa. A potem, nie wiedzieć czemu, w TV pokazali w ramach prezentu Studia 2 chyba (czyli wczesny Walter) finał Pucharu Anglii z MU właśnie. Komentował Ciszewski, były to zatem lata 70. I patrzę, patrzę, a ten MU to denko, a Lou Macari kiwa się sam ze sobą. A lubiłem go nie widząc wcale, bo się po prostu ładnie nazywał, podobnie jak Malcolm McDonald na przykład…

A nie miał pojęcia o grze na skrzydle. Zresztą nikt nie ma, oto Legia ogłosiła, że szuka skrzydłowych właśnie. Czarek Kulesza z Jagi się już cieszy, opchnie teraz Mackiewicza, a biznes zrobi syn brata, menedżer zresztą – niezły ten Mackiewicz naprawdę i wiem to od roku przynajmniej, umie kiwnąć i pociągnąć z lewej nieźle. Mnie zresztą tak się skrzydłowi wbili w głowę przed laty, że na podróbki mnie nie nabierzecie. Gadocha, wow! A z obcych Bruno Conti, albo John Robertson, Eder! Bajeczne mieli kiwki. Z Polaków jeszcze Okoński, nawet Michał Wróbel już zapomniany (jedyny, którego Iwan chciał przeprosić za słowa w swojej książce, ale przecież i siebie nie oszczędzał). Na dzisiejsze czasy to i Urban był genialny z boku i Smolarek wybitny, dziś bieda z nędzą, a to od czasu gdy trenerzy zakazywać zaczęli dryblingu (zgoda, stoperom na własnej połowie i koniec!).

Ale wracając do MU – przed tygodniem pisałem, że van Gaal nic nie robi poza zakupami, wykrakałem. Patrzyłem na ich mecz z Wolfsburgiem (w OMS też wykrakałem, co znaczą Schurrle, Kruse i Draxler), no i to był nokaut gdy porówna się piękno gry – jak najlepszy pianista na konkursie szopenowskim i najgorszy, a przecież bębniący niby w te same klawisze. No i ta żenada z Bournemouth, czyli z B-klasą (B, od Boruca). Jawne marnotrawienie kasy i żerowanie na miłości dawnej milionów fanów. A ci dwaj mistrzowie świata w pomocy – zero! Reszta – zero!

Ja mam do MU pecha, bo nawet jak cudownie wygrali 2:1 w ostatnich dwóch minutach z Bayernem finał Ligi Mistrzów, to kibicowałem pokonanym, bo uwielbiałem Baslera, jeszcze od czasów Werderu. Dobra, Manchester nie ma szczęścia do trenerów, pociecha że i Ferguson zmarnował ze trzy sezony (chyba 11.) zanim zaskoczyło, bodaj z kupnem Cantony (ten kiwał, choć nie skrzydłowy już w Leeds, ależ była tam paka z Chapmanem, mistrzowie). Ale ja aż tyle czasu by znów czekać, nie mam.

*

Legia – Piast. Miał być hit, a wyszła kiszka. Co ciekawe dawniej trenerzy cieszyli się z punktów urwanych Legii, takie wyniki w Warszawie nawet wpisywali do cv, a teraz coś się skończyło. Latal rzekł w C+ że jego zespół zagrał słabiutko (a był bliższy wygranej, ładniej też kopał piłeczkę). Jeszcze Legia łudzi się, że Piasta ogra Lech i pomoże gonić, cóż – kij ma dwa końce – sam dogoni w końcu i Legię. Ja nie rozumiem jak ci ludzie w korkach mogą być zmęczeni i czym (bo Piast w pucharach nie grał wcale), oni przecież nawet nie łoją! Jest mi przykro z tego powodu bo nie tylko żyję z futbolu, ale żyję futbolem, na niejednym meczu siedziałem w deszczu i śniegu i marzyłem, by móc biegać po równiutkiej trawie i kopać w bramkę, na której jest siatka, a między słupkami bramkarz (chciałbym strzelać na Kuciaka, on się rzuca dopiero gdy piłka łopoce już w sieci, a potem się tak pięknie denerwuje).  Baa, dziwiłem się zawsze jak można nie trafiać w coś tak wielkiego, jak brama, albo nie chcieć grać, albo prosić o zmianę. Taa, dzieci nie rozumieją wielu rzeczy.

To znaczy, że zależy nam jedynie na tym czego nie mamy – dotyczy to także majątku, i kobiet. A potem się okazuje, że nie całkiem o to nam chodziło.

I wcale bym się nie zdziwił, gdyby piłkarzom, czy to Legii, czy Man United, znudziło się już to co robią. I wrócą wtedy do wspólnych korzeni.

To znaczy na mistrzostwo poczekają ćwierć wieku.

Spoko, Chelsea czekała pół wieku.

Doczekalibyśmy może i mistrzostwa Europy, gdyby nie jedno – aż tak długo ludzie nie żyją.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...