Robi karierę w MLS, nie chce wracać do kraju. „To nie mój styl”

Mikołaj Duda

28 grudnia 2025, 13:44 • 3 min czytania 0

Pracuje w Kanadzie, odpowiada za transfer Thomasa Muellera, przegrał w wielkim finale z drużyną Lionela Messiego. Tak wygląda rzeczywistość byłego szefa skautingu Rakowa Częstochowa, który deklaruje, że na razie nie planuje powrotu do Polski, ale z zainteresowaniem będzie przyglądał się najnowszemu nabytkowi Widzewa Łódź.

Robi karierę w MLS, nie chce wracać do kraju. „To nie mój styl”
Reklama

Bartosz Barnaś od lata minionego roku pracuje jako szef skautów w kanadyjskim Vancouver Whitecaps. W rozmowie z TVP Sport mówi o Osmanie Bukarim, którego doskonale zna z boisk MLS, wspomina przygodę w Rakowie Częstochowa i deklaruje, że na ten moment nie ma w planach powrotu do działania w Ekstraklasie.

– Takie przymiarki zawsze są miłe, fajnie być w gronie kandydatów do pracy w mocnych klubach, ale w tym momencie jestem naprawdę szczęśliwy w Vancouver. Niedawno podpisałem nowy kontrakt i uważam, że budujemy coś wyjątkowego w skali MLS i Ameryki Północnej. Doskonale współpracuje mi się z dyrektorem technicznym czy trenerami. Chciałbym tu spędzić więcej czasu. Uważam, że ciągłe zmiany nie są dobre i to nie jest mój styl pracy – mówi Barnaś, który jednocześnie zaprzecza sugestiom, że powinna po niego sięgnąć warszawska Legia.

Reklama

Spełniłem marzenie. Utrzymuję się ze skautingu w zachodnim klubie

Nowa gwiazda Widzewa okaże się rozczarowaniem? „Liczbowo wyglądał średnio”

Barnaś, dzięki swojej pracy w MLS zdążył doskonale poznać Osmana Bukariego, który za rekordowe pięć milionów euro przeniósł się do Widzewa. Skrzydłowy w trakcie półtora roku spędzonego w Ameryce Północnej zagrał w 50 meczach, strzelił sześć goli i zaliczył osiem asyst. Szef skautingu drugiej najlepszej drużyny zakończonego już sezonu sugeruje, że Ghańczyk dawał pozytywne sygnały podczas jego występów na Słowacji, gdzie ponad pięć lat temu zapracował sobie na transfer do Belgii.

– Osman w Stanach nie pokazał pełni swoich możliwości. Znam go jeszcze z czasów gry w Trencinie. Widać było, że przerasta ligę słowacką i trafi niebawem w lepsze miejsce. Potem trafił do Belgii i było to logicznym krokiem. Jeśli mówimy o „Designated Player, nie był to gracz, który dał to, czego Austin oczekiwało. Liczbowo wyglądał średnio, natomiast wiem, że Widzew zna tego gracza od dłuższego czasu. Ludzie w klubie wykonali dobrą pracę, by przekonać Bukariego i możemy trzymać kciuki, aby poradził sobie w Polsce. Na pewno nie zawsze wysoka kwota transferu stanowi gwarancję tego, że dany piłkarz od razu się obroni, a dobrym przykładem jest Mileta Rajović. Zobaczymy, jak będzie w przypadku Bukariego.

Barnaś w Rakowie Częstochowa pracował przez dwa lata. W trakcie tego czasu klub zdobył pierwsze w historii mistrzostwo Polski, czy po przejęciu zespołu przez Dawida Szwargę doszedł do finałowej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Za największy indywidualny sukces 37-latka można uznać znalezienie Ante Crnaca, który po przygodzie w Polsce za kwotę opiewającą na 10 milionów euro przeniósł się do Norwich.

– Raków był o tyle specyficzny, że to w dużej mierze dzięki trenerowi klub wszedł na wysoki poziom. Pozycja Marka Papszuna była więc znacznie mocniejsza niż innych szkoleniowców. Trzeba było mieć tego świadomość. Trener miał zawodników, w których wierzył, z drugiej strony był też otwarty na słuchanie naszych propozycji. Współpraca wyglądała nieźle, choć pewnie mogliśmy wycisnąć z niej jeszcze więcej.
Polak w Vancouver Whitecaps pracuje od półtora roku. W ostatnim sezonie do jego zespołu, który nie należy do najbogatszych w stawce, trafił Thomas Mueller. Niemca – jak twiedzi Barnaś – przekonało przedstawienie mu ciekawego projektu z ambitnymi ludźmi. Kanadyjska drużyna z 36-latkiem w składzie doszła do samego finału MLS, jednak w nim musiała uznać wyższość Interu Miami z Lionelem Messim.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix
0 komentarzy

Legenda w rodzinie głosi, że piłka podobno towarzyszyła mu już podczas narodzin. Jego pierwsze wspomnienia sięgają do MŚ w Brazylii w 2014 roku, kiedy jako siedmiolatek z zafascynowaniem oglądał jak przyszły piłkarz Górnika Zabrze sięga po trofeum. 100% na 100% jego uwagi zajmuje polska piłka. Przy trzeciej godzinie monologu o rezerwowym Radomiaka jego słuchacze często tracą cierpliwość. We wtorek i środę zbiera siły przed czwartkowym wieczorem, spędzanym wspólnie z jego ulubioną Ligą Konferencji. Gdy ktoś się go zapyta o piłkarza o imieniu Lamine, to bez zawahania odpowie Diaby-Fadiga

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama