Reklama

Boavista na skraju upadku

Marcin Ziółkowski

26 listopada 2025, 08:39 • 4 min czytania 3 komentarze

Syndyk podmiotu Boavista złożył wezwanie do sądu pod kątem całkowitego postępowania likwidacyjnego klubu. Wiosną tego roku mistrz Portugalii z 2001 roku spadł z ekstraklasy, a następnie z racji braku płynności finansowej zdegradowano go na trzeci poziom. Wtedy jednak odmówiono mu wydania licencji zarówno na trzecią, jak i czwartą ligę. Od października Boavista nie zagrała jednak ani jednego meczu i nie zapowiada się, aby miała przetrwać. Upadek nadchodzi nieubłaganie.

Boavista na skraju upadku

Boavista na dnie. Małe nadzieje na uratowanie sytuacji

Nadzorca upadłościowy Boavisty zwrócił się do Sądu Gospodarczego w Vila Nova de Gaia z wnioskiem o wydanie nakazu całkowitej likwidacji klubu. Wniosek datowany jest na poniedziałek 24 listopada. Komitet wierzycieli opowiedział się za zamknięciem działalności klubu. Powodem jest generowanie strat, a w konsekwencji narastanie długów.

Reklama

Po tym, gdy latem odmówiono wydania licencji zarówno na trzecim, jak i czwartym poziomie – organizacja zrezygnowała w pewnym momencie choćby z rywalizacji nawet na najniższym regionalnym poziomie – w lidze okręgowej Porto. Klub otrzymywał walkowery, a jednocześnie nie był w stanie rejestrować nowych zawodników w FIFA, a na drodze do tego według Jornal de Negocios stało aż sześć przeszkód. 

Likwidacja Boavisty została zaakceptowana we wrześniu, ale wierzyciele odrzucili 30-dniowe odroczenie głosowania nad planem naprawczym zarządu, na którego czele stał Rui Garrido Pereira. Ten, odwołał się od tej decyzji i podkreśla, że ​​podejmie wszelkie możliwe środki, aby zapewnić prawidłowe funkcjonowanie klubu.

Specjalność zakładu Gerarda Lopeza, czyli jak zniszczyć szanowany klub w pigułce

Drużyna zapewniała łącznie dwom tysiącom osób miejsce do treningów, a to uważane jest za niezbędne zachowanie ciągłości wartości instytucjonalnej i historycznej klubu, celem jego późniejszej odbudowy. Męskiej drużyny piłkarskiej już nie ma, to konsekwencja destrukcyjnych działań Gerarda Lopeza. Tym samym doprowadził on do ruiny kolejne przedsiębiorstwo w sporcie.

Wcześniej był to choćby Excelsior Mouscron, Girondins de Bordeaux czy zespół Formuły 1 Lotus-Renault. W ostatniej z firm podpisał umowę z mistrzem świata z 2007 roku, Kimim Raikkonenem. Do tego stopnia wpakował się tym samym w kłopoty, że obiecał mu pensję za każdy punkt, a Fin, który wrócił do tej kategorii, zebrał ich w dwa lata… blisko czterysta.

W pewnym momencie spekulowało się nawet, że z racji ciągłego zwlekania – Fin był bliski odmowy dalszej jazdy dla zespołu. Skończyło się tym, że do dziś Lopez nie wypłacił mu całości. Warto jednak dodać, że w pewnym momencie Raikkonen zwyczajnie zrezygnował z tego, co zostało do zapłacenia Luksemburczykowi.

Fin, który miał bardzo luźne podejście do życia (i także sporo zarobionych wcześniej pieniędzy), z racji na swoje wyniki zarobił blisko 20 milionów euro.

Ostatnie miesiące pod kątem sportowym

Boavista, która miała nawet zaległości w opłatach za prąd, spadła do drugiej ligi na boisku w maju. Zimą długo nie mogła dokonywać wzmocnień i za jednym razem, po zakończeniu zimowego okna transferowego pozyskała około 10 nowych zawodników.

W tym gronie był znany z Ekstraklasy Steven Vitoria, a także była gwiazda PSG Layvin Kurzawa, Tomas Vaclik i Marco van Ginkel. Na wiosnę zatrudniono też dawnego selekcjonera Finlandii, Stuarta Baxtera. Bardzo defensywnie nastawiony trener nie dał rady sportowo uratować dawnego mistrza kraju.

Spadek, a także późniejsze degradacje – zakończyły jedenastoletni okres zespołu w portugalskiej ekstraklasie. Boavista to jeden z zaledwie pięciu mistrzów Portugalii w całej historii.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

3 komentarze

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama