Dwudziestosześcioletni Kamil Grabara rozegra swoje trzecie spotkanie w reprezentacji Polski, w dodatku pierwsze w eliminacjach dużego turnieju. Debiutował trzy lata temu, zaliczył nawet wyjazd na mundial w roli rezerwowego bramkarza, lecz gdy dorastał, mówiono o nim tyle, że wielu spodziewało się pewnie, że na tym etapie kariery będzie murowaną „jedynką” między słupkami — tak jak jego uznani poprzednicy. Pytanie: czy aby na pewno byli oni wówczas w lepszym położeniu?

Można uznać, że występ Kamila Grabary w reprezentacji Polski będzie jednorazowym wyskokiem. Może nawet zagra dwa razy na tym zgrupowaniu, lecz przecież zaraz wraca Łukasz Skorupski i hierarchia ułoży się po staremu. Ciężko jednak nie traktować tego jako szansy na uchylenie furtki czy nawet zburzenie aktualnego porządku. Jan Urban nie chciał tego robić zaraz po wejściu do kadry, w końcu przejął ją w trakcie eliminacji. Eliminacje jednak się kończą, czas budować skład na turniej, na przyszłość.
Postaw 2 zł na remis do 10. minuty”w meczu Polska – Holandia i odbierz 400 zł za poprawny typ – kliknij po szczegóły

Osiem lat młodszy od Skorupskiego Kamil Grabara stoi przed szansą na wygranie rywalizacji z konkurentem i spełnienie przepowiedni, która ciągnie się za nim od dawna: zostania kolejnym etatowym bramkarzem reprezentacji Polski.
Reprezentacja Polski. Kamil Grabara kontra Boruc, Fabiański i Szczęsny. W czym ustępuje, w czym wygrywa?
Czy powinien zrobić to dawno temu? Faktem jest, że dwudziestosześcioletni Wojciech Szczęsny, będący w tym wieku Artur Boruc oraz Łukasz Fabiański na tym etapie kariery mieli o wiele większe doświadczenie z gry dla Biało-Czerwonych.
- Wojciech Szczęsny – 26 meczów,
- Artur Boruc – 20 meczów,
- Łukasz Fabiański – 19 meczów,
- Kamil Grabara – 2 mecze.
Borucowi nie przeszkodziło nawet to, że debiutował w kadrze dość późno — dwaj pozostali bramkarze, których pamiętamy jako filary reprezentacji Polski w XXI wieku, mieli znacznie więcej czasu na uzbieranie takiej liczby występów. Gdy jednak spojrzymy na doświadczenie klubowe, wcale nie jest tak, że Kamil Grabara stracił masę czasu. W zasadzie tylko Wojciech Szczęsny w jego wieku mógł powiedzieć, że osiągnął poziom zdecydowanie wyższy, nieporównywalny:
- 26 meczów i 2 duże turnieje z reprezentacją Polski,
- 31 spotkań w Lidze Mistrzów,
- 132 mecze w Premier League, pełny sezon w AS Roma.

Grabara doświadczenie w Champions League zbierał w FC Kopenhaga, gdzie zaliczył dwanaście gier, natomiast w ligach top5 dopiero raczkuje. Nie ma na koncie nawet pięćdziesięciu występów, rozgrywa w nich dopiero drugi sezon. Co więcej, dodajmy, w tym drugim sezonie szykuje mu się walka o utrzymanie. Pierwszy to solidny środek tabeli. Mówimy więc o klubie, który z Arsenalem Szczęsnego zbyt wiele wspólnego nie ma.
Prawdą jest jednak to, że Artur Boruc i Łukasz Fabiański na tym etapie życia nie mieli kariery, która pozwalałaby stawiać ich znacznie wyżej niż Kamila Grabarę. Jeśli gdzieś szukać ich przewag, to:
- Boruc miał na koncie duży turniej w roli pierwszego bramkarza kadry,
- Fabiański raz więcej siedział na ławce podczas mistrzostw, był też w silniejszym klubie.
W przypadku Fabiańskiego specjalnie używam sformułowania „był”, bo dwudziestosześcioletni Łukasz nie miał na koncie nawet jednego pełnego sezonu w Premier League. Gdy zsumujemy jego występy, na tamten czas, w lidze angielskiej, kręci się koło trzydziestu. Dziesięć razy wystąpił też w Champions League, choć przecież to i tak mniej od Grabary.
Artur Boruc natomiast w tym momencie dopiero przedstawiał się światu. Zaliczył rok w lidze szkockiej, zaczynał pierwszą jesień w Lidze Mistrzów. Występami w niej za chwilkę miał zachwycić dosłownie wszystkich, lecz wciąż — nie można powiedzieć, że był o kilka długości przed Kamilem Grabarą.
Jak Boruc i Celtic ogrywali gigantów w Lidze Mistrzów
Kamil Grabara wygryzie Łukasza Skorupskiego na dłużej? Zasługuje na to
O Kamilu Grabarze chyba po prostu zbyt mało się mówi. Jego rówieśnik, Marcin Bułka, był już łączony chyba z każdym dużym klubem na tej planecie, tymczasem pod względem doświadczenia na boisku wcale nie bije go na głowę. Ma na liczniku mniej więcej sezon do przodu w topowych ligach, lecz w Lidze Mistrzów nie pokazał się choćby raz. Nie zanosi się na to, żeby lada moment wrócił do Europy z Arabii Saudyjskiej, więc ten stan rzeczy się pewnie nie zmieni.
Można próbować postawić Bułkę nad Grabarą argumentem o tym, że w czołowych ligach Starego Kontynentu zdążył się pokazać z lepszej strony, ale to też nie była jakaś przepaść. Bułka wypada lepiej w statystykach gry nogami, za to Grabarze Opta naliczyła mniej błędów. Golkiper Wolfsburga na ten moment może też powiedzieć, że ma lepszy bilans uratowanych bramek, brakuje mu tylko tak imponującego sezonu pod względem czystych kont, jaki Bułka miał w Nicei. To znaczy: brakuje w czołowych ligach, bo w Danii taki zaliczył.
Kamil Grabara jest dziś golkiperem, o którym mówił, gdy, z wyłączeniem wyjątków, oceniał faktyczny stan polskiego bramkarstwa w rozmowie z Eleven Sports.
– Mamy dobrych bramkarzy na poziomie europejskim, ale nie w ścisłej czołówce. Postrzegamy polskich bramkarzy z przeszłości jako legendy światowego futbolu, ale mam wrażenie, że tę „polską szkołę bramkarską” wykreowaliśmy sami.
Oznacza to, że nie ustępuje niczym konkurentom o miejsce między słupkami. Może tę pozycję zająć, może też rozwinąć się na tyle, żeby po kolejnej dekadzie powiedzieć, że powtórzył sukces Łukasza Fabiańskiego, dorzucając lata, sezony gry na bardzo dobrym europejskim poziomie. W kadrze powinien mieć natomiast o tyle łatwiej, że Fabiański zawsze miał obok tego Szczęsnego, absolutnego giganta, w dodatku młodszego.
Teraz to Grabara może być Szczęsnym dla Skorupskiego. Już na początku eliminacji bramkarz zespołu z Bolonii zaliczył małe wpadki, dał powody, żeby powątpiewać w pewność jego pozycji. Jeśli Kamil Grabara zagra z Holandią na swoim optymalnym poziomie, zostanie małym bohaterem meczu, pójdźmy za tym i zacznijmy budować golkipera na lata.
Dość już nasłuchaliśmy się o wszystkim tym, co poza boiskiem. Dajmy mu przemówić w swoim naturalnym środowisku, między słupkami. Czuję, że nie będziemy zawiedzeni.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Z Włodawy do pracy z Lewym. „Nie ma nic za nic”
- Jak ustawić tę obronę… Odpowiedzi na dylemat Jana Urbana
- Cztery dziury do załatania. Co wymyśli Jan Urban?
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK