Reklama

Moskal pracował krótko? Przeciwnie, wykręcił wynik ponad normę

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2015, 15:21 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj Kazimierz Moskal stracił pracę, dokładnie po 266 dniach pełnienia funkcji szkoleniowca Wisły Kraków. Ktoś powie, że jego przygoda na ławce trenerskiej trwała bardzo krótko, że ledwie w marcu został został zaangażowany i już w listopadzie musiał spakować manatki. Ale to nieprawda. Po pierwsze, Moskal pracował na tyle długo, że zawyżał średni czas pracy trenerów w naszej Ekstraklasie. A po drugie, w momencie jego zwolnienia tylko czterech szkoleniowców miało od niego dłuższy staż w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wychodzi więc na to, że pan Kazimierz prowadził Wisłę względnie długo i tak naprawdę dostał więcej czasu niż inni. Czyli szefowie „Białej Gwiazdy” wykazali się w stosunku do niego cierpliwością wykraczającą ponad normę.

Moskal pracował krótko? Przeciwnie, wykręcił wynik ponad normę

W tym sezonie Moskal jest już szóstym zwolnionym szkoleniowcem. Dwóch, czyli Skorża i Berg, zostało pogonionych z powodu zbyt dużej straty do pierwszego miejsca w tabeli, a czterech, czyli Warzycha, Brzęczek, Kubicki i ponownie Skorża, za zbyt małą przewagę nad miejscem ostatnim. Natomiast Moskal poleciał, bo… patrząc wyłącznie na tabelę, musielibyśmy napisać, że z powodu sześciopunktowej straty do pudła, czyli do miejsc gwarantujących awans do pucharów. Inna sprawa, że może się okazać, iż do gry w Europie wystarczy czwarte miejsce, do którego „Biała Gwiazda” traci ledwie punkt. Czyli wcale nie było wykluczone, że Moskal jednak byłby w stanie osiągnąć swój cel.

To już jednak nieistotne, bo tymczasowo Wisłę przejął Marcin Broniszewski, a w klubie trwają gorączkowe poszukiwania nowego szkoleniowca. Moskal został więc kolejnym trenerem po Dariuszu Kubickim i Marku Zubie, którzy w 2015 roku dostali pracę i zarazem ją stracili. W ogóle ten rok jest bardzo owocny, bo aż dwunastu obecnych szkoleniowców klubów Ekstraklasy znalazło w nim zatrudnienie, a tylko czterech pracuje ze swoimi zespołami dłużej. A przecież na włosku zdaje się wisieć posada lidera całej stawki, Tadeusza Pawłowskiego, więc niewykluczone, że jeszcze w grudniu powstanie kolejny wakat. Aktualnie staż pracy w klubach Ekstraklasy prezentuje się następująco:

Tadeusz Pawłowski (Śląsk) – 645 dni
Michał Probierz (Jagiellonia) – 603 dni
Jurij Szatałow (Łęczna) – 518 dni*
Waldemar Fornalik (Ruch) – 420 dni
Radoslav Latal (Piast) – 256 dni
Czesław Michniewicz (Pogoń) – 236 dni
Jacek Zieliński (Cracovia) – 225 dni
Marcin Brosz (Korona) – 159 dni
Piotr Mandrysz (Termalica) – 153 dni*
Piotr Stokowiec (Zagłębie) – 153 dni*
Leszek Ojrzyński (Zabrze) – 110 dni
Thomas von Heesen (Lechia) – 91 dni
Robert Podoliński (Podbeskidzie) – 72 dni
Stanisław Czerszesow (Legia) – 56 dni
Jan Urban (Lech) – 50 dni
Marcin Broniszewski (Wisła) – 1 dzień

* Szatałow, Mandrysz i Stokowiec pracują w swoich klubach dłużej, ale braliśmy pod uwagę wyłącznie ciągłość pracy w Ekstraklasie.

Reklama

Średni czas pracy w Ekstraklasie wynosi dziś 234 dni, czyli mniej więcej siedem i pół miesiąca. A przecież ta średnia zaraz może ulec drastycznej obniżce, bo Tadeusz Pawłowski na dobre utknął ze Śląskiem w strefie spadkowej, natomiast niewiele lepiej radzi sobie Jagiellonia Michał Probierza, który w ostatnim czasie zdążył nawet oddać się do dyspozycji zarządu. Dalej mamy Szatałowa, który też nie robi w Łęcznej rewelacyjnych wyników i ledwie kilka słabszych meczów może wystarczyć, by Górnik wpadł w poważne tarapaty. Większej stabilizacji można się spodziewać chyba dopiero po Waldemarze Fornaliku w Ruchu i Radolavie Latalu w Piaście, chociaż nie możemy wykluczyć, że ten drugi zaraz będzie mógł przebierać w ofertach z lepszych klubów. Jakkolwiek patrzeć, na dziś to były selekcjoner, który zdaje się być stworzony do pracy w Chorzowie, wygląda na najmocniejszego konia w całej stawce.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...