Do Nicoli Zalewskiego lubią przykleić się różne dziwne historie. A to ktoś zarzuci mu romans, a to wplącze w aferę bukmacherską. I nawet jeśli nie wszystko okazuje się prawdą, to sam fakt, że oskarżający go o bycie „kapusiem” i „zdrajcą” baner wisi na Koloseum, jest wystarczająco wymowny. Kibice Romy go uwielbiali. Teraz – nienawidzą.

5 maja 2022 roku. La Gazzetta dello Sport pisze o „dzieciaku z Tivoli, który zagrał jak weteran”. Fani Romy skandują jego nazwisko. Media społecznościowe zalewane są kolejnymi wpisami:
„Ten chłopak to przyszłość Romy!”.
„Prawdziwy Rzymianin, który gra z sercem jak Totti i De Rossi”.
To symboliczna chwila. Wychowany w akademii 20-latek, pół-Polak, pół-Włoch, wychodzi i błyszczy w meczu, który po latach daje Romie awans do finału europejskich pucharów.
Nicola Zalewski w pierwszym spotkaniu z Leicester City notuje asysty przy golu Lorenzo Pellegriniego, w drugim też staje na wysokości zadania. Kilkanaście dni później, już po finale Ligi Konferencji z Feyenoordem w Tiranie, ściska go Jose Mourinho, trener, który zdecydowanie postawił na niego w pierwszym zespole.
„Zalewski to chłopak, który się nie boi. Biega, broni, atakuje. Mourinho znalazł prawdziwy klejnot” – rozpływa się znów La Gazzetta.
– Zalewski to wyjątkowy dzieciak. Urodził się tutaj, dorastał tutaj, a dziś stworzył z Romą historię – mówi zaś Mourinho.
Roma tonie w zachwycie nad przyszłym liderem zespołu. Młodym, skromnym, z rzymskim DNA wyrytym w sercu.
***
29 października 2025 roku. Kibice Romy wywieszają na Koloseum transparent:
„O tym, że jesteś kapusiem, już wiedzieliśmy. Zalewski – zdrada przyjaciela jest hańbą!”.
🟡🔴 FOTO – Spunta uno striscione contro Zalewski al Colosseo: „Tradire un amico si chiama infamità”
▶️https://t.co/ueRs3oRt7B#AsRoma pic.twitter.com/nJhhHj3gK9
— laroma24.it (@LAROMA24) October 29, 2025
Kiedy to wszystko tak się spieprzyło?
Nicola Zalewski i AS Roma. Historia od miłości do nienawiści
Jasne, najprościej byłoby skrócić opowieść do rzekomego odbicia przez Zalewskiego dziewczyny swojego przyjaciela. Włoskie media twierdzą, że reprezentant Polski skradł serce Emily Pallini, włoskiej influencerki, do niedawna związanej z inną postacią tamtejszego showbiznesu – DJ-em Ludwigiem.
Co gorsza, Zalewski i DJ Ludwig mieli się wcześniej blisko kolegować.
Historia ta stała się pretekstem, by fani Romy kolejny raz zaatakowali publicznie wychowanka swojego klubu. Wychowanka dla którego od dawna nie ma już miejsca w sercach Giallorossich.
Relacje Zalewskiego z rzymskimi kibicami na dobre zepsuły się już ponad rok temu, gdy w letnim okienku transferowym odmówił… odejścia z klubu. I trzeba przyznać – to historia dość niecodzienna, by kibice obrazili się na wychowanka za to, że postanowił nie zmieniać barw klubowych. Ale w tej historii jest haczyk. Zalewski jednocześnie odmówił też przedłużenia kontraktu, sugerując, że po wygaśnięciu umowy chciałby odejść z Romy za darmo.
A tego najzagorzalsi fani Giallorossi nie chcieli mu wybaczyć.
Na początku września zeszłego roku media rozpisywały się, że piłkarz był jedną nogą w Galatasaray. Turecki klub płacił Romie 11 mln euro plus premie, a sam piłkarz miał otrzymywać około 2,5 mln euro za sezon. Zawodnik najpierw zgodził się na transfer, ale na ostatniej prostej wycofał zgodę, decydując się zostać w klubie. To skomplikowało sytuację.
„Kolejna opera mydlana, tym razem bez szczęśliwego zakończenia. Nicola Zalewski wypadł z planów Romy, co mówiąc wprost oznacza, że nie ma go w kadrze” – relacjonowały włoskie media. Wściekłość kibiców to jedno, a odsunięcie od zespołu – drugie.
I choć Daniele De Rossi, trener Romy, zarzekał się, że nie ma z tą decyzją nic wspólnego, że została ona podjęta przez władze klubu, to w sytuacji Zalewskiego zmieniało niewiele. Do składu przywrócił go dopiero kolejny trener, Ivan Jurić, ale relacji na linii Roma – Zalewski nie udało się już uratować.
Temat nie milknął, co zakończyło się zimowym wypożyczeniem do Interu Mediolan. Wypożyczeniem, na którym polski wahadłowy oczywiście tylko skorzystał – nie tylko wystąpił m.in. w finale Ligi Mistrzów, ale dzięki dobrym występom powiększył swoją wartość.
Afera kapiszonowa. Zalewski wplątany w bukmacherkę
Odejście Zalewskiego nie tylko nie uspokoiło napiętych relacji między nim a fanami Romy, co jeszcze je zaogniło. Polak szybko został okrzyknięty „szpiegiem”, a rzymscy ultrasi zarzucają mu przekazywanie prasie wewnętrznych informacji z byłego już klubu.
To do tej historii nawiązuje pierwsza część transparentu wywieszonego na Koloseum: „O tym, że jesteś kapusiem, już wiedzieliśmy”.
Droga od miłości do nienawiści u włoskich kibiców jest wyjątkowo krótka. Choć wokół Zalewskiego iskrzyło także wcześniej.
Tak było choćby wtedy, gdy reprezentant Polski miał być rzekomym bohaterem afery… bukmacherskiej.
To właśnie jego nazwisko wskazał bowiem były fotograf Fabrizio Corona jako czwartego piłkarza, zamieszanego w aferę „calcio scommesse”, po tym jak hazardowe szpony dopadły już Niccolo Fagioliego, Sandro Tonaliego i Nicolo Zaniolo.
– Mam nazwisko zawodnika Romy… włosko-polskiego – miał przekazać Corona portalowi L’Adige.it, co jednoznacznie sugerowało młodego reprezentanta Polski.
Cała sprawa szybko okazała się jednak jednym wielkim kapiszonem. Prawnicy piłkarza błyskawicznie wystosowali zaprzeczenie w mediach społecznościowych, dementi wydała też AS Roma. Ze swoich źródeł skorzystał też Zbigniew Boniek, szybko informując, że warto wstrzymać się z linczowaniem młodego chłopaka.
Miesiąc później włoski informator sam przyznał, że nazwisko Zalewskiego po prostu… zmyślił, otrzymując w zamian 20 tysięcy euro. W lutym 2024 roku prokuratura w Mediolanie oficjalnie zakończyła dochodzenie, przekazując, że Polak, razem ze Stephanem El Shaarawym oraz Nicolo Casale znalazł się w grupie zniesławionych piłkarzy.
I choć nazwisko polskiego zawodnika zostało oczyszczone, to wizerunek po raz pierwszy – przynajmniej chwilowo – został nadszarpnięty. Piłkarz musiał bronić się publicznie, później brał udział w procesie o zniesławienie. Po stronie kibiców pojawiła się nerwowość – choć wówczas szybko wzięli w obronę swojego wychowanka.
Plotki o romansie? Skąd my to znamy…
Nie był to zresztą jedyny raz, kiedy do Zalewskiego przylepiła się dziwna i niepotwierdzona historia. Tuż przed startem Euro 2024 influencer Kamil Szymczak, partner Vanessy Rojewskiej, opublikował na Instagramie relację, w której dość wyraźnie zasugerował, że między piłkarzem a jego dziewczyną doszło do czegoś więcej.
„Wycieczki w góry są spoko… No, chyba że podczas jednej z nich dowiadujesz się o zd… Nico, poinformujesz swoją dziewczynę, co zrobiłeś z moją” – napisał Szymczak.
Media historię zinterpretowały jednoznacznie: Influencer oskarżył Nicolę Zalewskiego o romans.
I tak właśnie, tuż przed rozpoczęciem turnieju mistrzostw Europy, pół piłkarskiej Polski żyło nie nadchodzącym meczem z Holandią, a tym, czy Nicola Zalewski faktycznie zabawiał się z Vanessą Rojewską.
Sam piłkarz nigdy publicznie nie odniósł się do sprawy, a osoby, które ją wywołały, powoli zaczęły się z niej wycofywać.
„Przyznaję, że opublikowanie wspomnianej relacji w emocjach było błędem, a niedopowiedzenie doprowadziło do nadinterpretacji sytuacji, która miała miejsce. To spowodowało falę niezwykle krzywdzących Vanessę komentarzy. Niestety pomiędzy dwójką doszło do zdarzenia, które nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie takiego jednak, jakie wykreował sobie internet” – pisał dalej Szymczak.
Dobra, chłopie, weź rozpęd…
Uważaj na siebie, Nico. Potrzebujemy Cię w kadrze
Teraz oskarżenia o romans dotykają Zalewskiego po raz drugi – a jeśli baner w tej sprawie ląduje już na Koloseum, to znaczy, że jest faktycznie grubo.
I cóż, nie wchodząc w szczegóły – Nicola dość szybko przekonał się, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Zwłaszcza w miejscach jak Rzym, gdzie piłka nożna to religia. Jeszcze wczoraj był cudownym dzieckiem Romy, dziś – wisi na Koloseum.
Bo sympatia kibica to waluta o krótkim terminie ważności. Wystarczy jeden niepodpisany kontrakt, jedno zdjęcie, jeden rzekomy romans – i zamiast aplauzu słychać już gwizdy. A w świecie, gdzie każdy post i każde słowo mogą stać się nagłówkiem, mnożą się okazje, by z bohatera stać się antybohaterem.
A najgorsze, że do Zalewskiego – jak widać – lubią przykleić się różne dziwne historie. Niezależnie od tego czy są prawdziwe, czy nie.
W każdym razie – trzymaj się w tych Włoszech, Nicola. I uważaj na siebie. Bo potrzebujemy cię wszyscy u nas, w kadrze. Potrzebujemy Cię dla Polski.