Thiago Alcantara. Geniusz, absolutny geniusz – co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości. Gracja, elegancja, finezja – on to ma. Piłkarski esteta. Mimo że jego statystyki niespecjalnie go bronią – ujmijmy to tak: znaleźlibyśmy na tym poziomie wielu efektywniejszych zawodników – uwielbiamy go oglądać, podziwiać to, jak wypieszcza każdą piłkę. Ma tylko jedną, dość poważną usterkę: cały jest ze szkła. A rywale, szczególnie ci z środka pola, parcie na szkło mają ogromne.
Hiszpan po raz kolejny wypada z gry. Tym razem diagnoza jest stosunkowo łagodna: będzie pauzował około miesiąca. Wcześniejsze takie nie były. Koniec końców Alcantara, biorąc pod uwagę jego pobyt w Monachium, przez dłuższy czas się kurował niż grał. A to sprawia, że jest jednym z najbardziej kosztownych zawodników Bayernu. Jak wyliczył „Bild”, jeden występ Thiago pochłania… 800 tys. euro.
Sporo, co? Hiszpan kosztował jak dotąd 44 miliony euro – mowa zarówno o kwocie odstępnego, które trzeba było wypłacić Barcelonie (25 milionów euro), jak i pensjach, które pobrał do tej pory (około 8 milionów euro na rok). Wystąpił jedynie w 55 meczach. Zauważmy, że w sporej części z nich – z racji swojej pozycji w drużynie i z racji tego, że wracając po kontuzjach nie można go było od razu rzucać na zbyt głęboką wodę – nie zagrał dziewięćdziesięciu minut. Średnia? 65 minut na mecz.
800 tys. euro za 55 65-minutowych (średnio) występów. – Thiago albo nic – mówił Guardiola o swoich planach transferowych tuż po tym, jak objął stery Bayernu. Ciekawe czy tak by się upierał, gdyby wiedział, z jak kruchego szkła wykonane są nogi Alcantary. No, ale gdyby pudło miało sznurek, toby było windą.