Reklama

To jego legioniści obawiają się najbardziej. Poznajcie Mateja Sina, idola kibiców Banika

Wojciech Piela

31 lipca 2025, 13:20 • 13 min czytania 16 komentarzy

Inspiracja w walce z nawet największymi przeciwnościami losu – w końcu niedługo po 18. urodzinach zdiagnozowano u niego raka jądra. Udało mu się go pokonać, wrócił do gry, a niecałe trzy lata później zadebiutował w reprezentacji Czech. – Gol w Ostrawie? Myślę, że jeszcze jadę na wślizgu… – na wspomnienie jego trafienia piłkarz Legii Rafał Augustyniak jeszcze lekko się uśmiecha, ale już za chwilę zupełnie poważnie dodaje: – To świetny piłkarz. Może nam napsuć sporo krwi. Matej Sin – 21-letni bohater miejscowych kibiców i kontynuator wspaniałych tradycji szkolenia wychowanków Banika Ostrawa zapewne będzie dziś przy Łazienkowskiej jednym z największych zagrożeń dla warszawskiej drużyny.

To jego legioniści obawiają się najbardziej. Poznajcie Mateja Sina, idola kibiców Banika

– Mam doświadczenie i pracowałem z takimi zawodnikami, jak Tomas Repka, Tomas Galasek, w późniejszym okresie także z Markiem Jankulovskim czy Liborem Sionko. Wszyscy mieli wtedy 18-20 lat. Śmiało zaliczyłbym Sina talentem do tej grupy – mówi w rozmowie z Dziennikiem Morawsko-Śląskim dobrze znany polskim kibicom Werner Liczka. Wraz z Wisłą Kraków sięgał on po mistrzostwo w 2005 roku. W Czechach był związany z Banikiem jako piłkarz i trener.

Reklama

– Ostrawa przyjęła Mateja jak syna. Cieszę się, że mamy takiego zawodnika w Baniku. Mam nadzieję, że za dziesięć lat będziemy go stawiać obok Milana Barosa – do innego z wielkich wychowanków górniczego klubu nawiązuje z kolei Radek Sloncik, który zdobywał z Banikiem jedynie w historii mistrzostwo Czech w 2004 roku. Zero presji, prawda?

Matej Sin – architekt nowych sukcesów Banika Ostrawa. Wychowanek uwielbiany przez kibiców

Przyszedł na świat 2 czerwca 2004 roku w Ostrawie. Kilkanaście dni wcześniej na jeszcze starym stadionie Bazaly wystrzeliwały korki od szampanów. Banik przegrał co prawda bitwę w przedostatniej ligowej kolejce ze Spartą Praga 1:2, ale w piłkarskiej wojnie o mistrzostwo był skuteczniejszy. Drużyna ze stolicy kraju morawsko-śląskiego była lepsza od prażan o 5 punktów i sięgnęła po jedyny w historii tytuł. 21 lat później zespół po różnych perypetiach, choćby po spadku do drugiej ligi, znów jest znaczącą siłą czeskiego futbolu. W poprzednim sezonie zajął 3. miejsce – najlepsze od momentu awansu w 2017 roku. Nie byłoby tego sukcesu bez Mateja Sina. Autor 8 goli i 3 asyst to gracz, z którym mocno utożsamiają się kibice.

Całą piłkarską drogę przeszedł w Baniku bądź okolicznych miejscach. Blondwłosy ofensywny pomocnik zaczynał w klubie o nazwie FK SK Polanka nad Odrou, położonym w ostrawskiej dzielnicy o tej samej nazwie. Stamtąd, w wieku dziewięciu lat, przeniósł się do akademii drugoligowych Vitkovic. Wychował się w niej m.in. były bramkarz Bazylei, Olympiakosu czy Sevilli Tomas Vaclik. Tam kontynuował rozwój i zrobił tak duże wrażenie, że rok później zainteresowali się nim już skauci z największego ostrawskiego klubu.

Akademia od czasów wypuszczenia w świat wspominanych wcześniej Barosa, Galaska czy Jankulovskiego w latach 90., przeżywała kryzys. Nadal jednak pozostawała jedną z najlepszych w Czechach i osiągała sukcesy w lokalnych rozgrywkach. Brała udział także w turniejach międzynarodowych. Prym wiódł w niej Sin, który wyróżniał się pod kątem przechodzenia z obrony do ataku, wyprowadzania piłki i technicznym zmysłem do jej rozegrania. – Mówiono, że mamy utalentowaną młodzież, ale niewielu z nich awansowało do pierwszej drużyny. Chcieliśmy to zmienić – wspomina po latach Radek Sloncik, który w przeszłości prowadził Sina w drużynach młodzieżowych Banika. – Wszyscy ci faceci byli świetni. Matej był jednak trochę inny. Miał talent, ale trenował bardzo mocno, był wymagający wobec siebie. Czasem do tego stopnia, że trzeba go było uspokajać – dodaje 52-latek.

Radek Sloncik to dzisiaj również asystent w młodzieżowych reprezentacjach Czech. Mowa o kadrach U-16 czy U-17. Sin również szybko trafił do tych zespołów przebijając się przez kolejne szczeble juniorskiego futbolu. W styczniu 2022 roku pojechał z kolei z pierwszą drużyną Banika na obóz do Turcji. Tam nieźle pokazał się choćby w meczu towarzyskim z Lechem Poznań. – Skończyłem trening i jechałem tramwajem do domu. Nagle pan Grussmann [Alois, wówczas dyrektor sportowy – przyp.red.] zadzwonił do mnie i powiedział, że mam lecieć do Turcji, żeby dołączyć pierwszej drużyny. Byłem podekscytowany, nawet trochę krzyknąłem. Nie spodziewałem się tego – wspomina Sin dla Dziennika. – Moi rodzice nie mogli w to uwierzyć, śmiali się ze mnie. Mówili, że to historia na książkę. I chyba nie uwierzyli, dopóki nie pokazałem im biletów lotniczych – jego serce aż skakało z radości.

Niedługo potem, bo w lutym, w wieku 17 lat, zadebiutował w lidze wchodząc w przegranym starciu z Teplicami. Chwalili go Tomas Galasek czy Vaclav Sverkos. Okazało się jednak, że szybciej niż zapewne mu się wydawało, przyszło mu rozegrać zdecydowanie ważniejszy mecz. Najważniejszy w życiu.

Bolesna diagnoza nie zamknęła marzeń

Był ciepły czerwiec 2022 roku, gdy usłyszał diagnozę. Rak jądra i przerwana kariera. – Obudziłem się pewnego ranka i jedno z moich jąder było sześć razy większe od drugiego. Myślałem, że to jakaś reakcja alergiczna, więc przez jakiś czas je smarowałem, ale to nie pomogło. Poszliśmy więc z rodzicami do urologa. Potwierdził się rak i wtedy zaczęła się walka – wspominał Sin w rozmowie z czeskim Sportem.

Nigdy nie powiedział, że coś „nie może się udać”. To słowo właściwie nie istniało. Mówił co najwyżej „Nie mogę tego teraz zrobić” – opowiada o Mateju Sloncik. Znakomicie odzwierciedlało to ówczesną sytuację Sina i kilkumiesięczną chemioterapię. Czech starał się podchodzić do choroby z myślą o tym, że kiedy ją zwalczy, to po prostu zrobi wszystko, aby wrócić do gry. Inspirował się wówczas choćby serialem „Ostatni taniec”, w którym Michael Jordan opowiada, jak nigdy nie pozwalał sobie, aby pokazywać słabości. – Zabroniłem wszystkim użalania się. Nie wiem, czy moi rodzice płakali, gdy zamknęły się za nimi drzwi, ale nigdy tego nie robili, gdy byłem w szpitalu – wspomina ten okres 21-latek.

Nie załamał się i pierwsze treningi wznowił już w październiku. Po zaledwie ośmiu miesiącach od orzeczenia o chorobie zagrał w sparingu, a także znowu pojechał do Turcji na obóz. Zadziwiająco szybko robił postępy, nadrabiał zaległości, a wyniki badań były pomyślne. Dzięki temu niespełna rok po debiucie w czeskiej ekstraklasie znów wybiegł na murawę w meczu ligowym – z Trinity Zlin. Trenerem był już wówczas Pavel Hapal, który szybko świętował pierwszego gola Sina w seniorskiej drużynie Banika. Strzelił go w swoim dziewiątym występie wchodząc z ławki przeciwko Zbrojovce Brno. – Zostawiam za sobą ostatni rok i patrzę w przyszłość. Chcę skupić się na nauce – powiedział piłkarz po spotkaniu.

„Slavia? Sparta? Nigdy w życiu!” Szczęśliwe życie studenta w Ostrawie

Wielu zapewne miało na myśli naukę w sensie piłkarskim, ale warto tutaj nadmienić, że ofensywny pomocnik to również postać, która nie zarzuciła tradycyjnej edukacji. W tamtym czasie kończył szkołę średnią i zdawał maturę. Dziś nadal studiuje ekonomię na Uniwersytecie Technicznym w Ostrawie. – To wymagające. Po obozie treningowym mam około czterech egzaminów w ciągu ośmiu dni, więc spędzam wolny czas na nauce – opowiadał w styczniu tego roku. – Moi rodzice dali mi jasno do zrozumienia, że spróbujemy i zobaczymy. I jak na razie działa. Lepiej poświęcić te trzy lata teraz, że nie będę grał na PlayStation, tylko się uczył. Wtedy to się opłaci w dłuższej perspektywie – to kolejna jego wypowiedź. Ach, świadomy, młody piłkarz.

Idealny kandydat na zięcia? W rzeczy samej, młody Sin ma zresztą dziewczynę – Annę. Pomagała mu w trakcie leczenia nowotworu i na pewno jest w nim bardzo zakochana. Okazuje się zresztą, że jedną z decyzji być może pomógł trwałości w relacji.

– Sparta? Slavia? Nigdy! Nawet gdyby zaoferowali mi pusty kontrakt, na którym mógłbym wpisać dowolną pensję, podziękowałbym – stwierdził w rozmowie z portalem Idnes. Dodawał z uśmiechem, że gdyby tak się stało, to rodzina by go wydziedziczyła, przyjaciele się odwrócili, a dziewczyna odeszła. Chodzi tu oczywiście o rywalizację górniczego klubu i całego regionu z bogatszymi klubami ze stolicy, które zazwyczaj wykupują utalentowane perełki z pozostałych drużyn. To dobrze znany system, Sin nie chciał być jednak jego częścią.

Matej Sin w koszulce Banika Ostrawa

Matej Sin podczas ligowego meczu z Sigmą Ołomuniec w koszulce swojego ukochanego Banika

Po pierwszym golu zaczął oczywiście ugruntowywać swoją pozycję w zespole. Spekulacje łączące go z praską dwójką nikogo już nie dziwiły. W sezonie 2023/24 pomógł zespołowi wywalczyć pierwszy od 14 lat awans do europejskich pucharów. W dwumeczu z Kopenhagą, w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji, naprawdę niewiele zabrakło. Banik odpadł dopiero po rzutach karnych. Sin ku uciesze kibiców zagrał w obydwu meczach od początku, co nie zawsze stanowiło regułę. Rywalizacja z Duńczykami stanowiła jednak jedynie preludium do najlepszego piłkarsko roku dla wychowanka ostrawskiej ziemi.

Pierwsze powołanie do dorosłej kadry

Już jesienią zyskał uznanie selekcjonera reprezentacji Czech Ivana Haska i otrzymał powołanie na listopadowe mecze Ligi Narodów z Albanią i Gruzją. Nie zdążył nawet odegrać wcześniej specjalnej roli w kadrze młodzieżowej, którą czekały arcyważne baraże z Belgią o awans do rozegranych w tym roku na Słowacji młodzieżowych Mistrzostw Europy. – Matej jest jednym z zawodników, którzy powinni stabilnie grać w dorosłej kadrze w przyszłości. Ma ku temu predyspozycje, a w ostatnich meczach ligowych udowodnił, że jest w formie. Uzgodniliśmy to z trenerem Janem Suchoparkiem – dosyć jasno diagnozował rzeczywistość Hasek. Sin otrzymał powołanie dwa lata po tym, jak pokonał raka. – Trener zadzwonił do mnie godzinę przed ogłoszeniem i zabrakło mi słów. To spełnienie marzeń. Żałuję jedynie tego, że babcia i dziadek tego nie doczekali. Oboje byliby dumni – młody piłkarz nie ukrywał swojego wzruszenia.

Kadrze U-21 udało się pokonać Belgów bez Sina i awansować na turniej. Na nim również jednak nie pomógł młodzieżówce, ale tym razem ze względów zdrowotnych. Doznał kontuzji kolana na treningu i mimo, że był już ogłoszony oraz przewidziany do wyjazdu, musiał zastąpić go Albert Labik z Teplic.

Jak Sin rozgrzał kibiców reprezentacji Czech?

Do debiutu w dorosłej reprezentacji finalnie doszło w marcu tego roku przeciwko Wyspom Owczym, w eliminacjach mistrzostw świata. Stadion klubu Hradec Kralove był świadkiem bardziej emocjonującego starcia niż zapewne wielu zakładało. Gdy Sin wchodził na boisko w 80. minucie było 1:0 dla Czechów, a trzy minuty później sensacyjnie dla gości trafił Gunnar Vatnhamar. Gospodarzom w oczy zajrzało widmo utraty punktów już na starcie eliminacji przeciwko drużynie Farerów. Ambitnej, ale nadal będącej na rubieżach poważnej europejskiej piłki. Sin zapoczątkował jednak w środku pola akcję, która po rozegraniu z Krejcim i Zelenym pozwoliła Czechom uratować się przed kompromitacją. Decydującego gola strzelił Patrick Schick, kompletując w ten sposób dublet.

Sin zaprezentował się na tyle dobrze, że jego brak choćby na ławce rezerwowych i wysłanie na trybuny przeciwko Gibraltarowi odebrano jako dziwny wybryk selekcjonera. Kibice wierzyli, że kreatywność oraz umiejętne schodzenie z boku boiska do środka Mateja mogą zostać wykorzystane przeciwko głęboko ustawionej defensywie rywali. – Myślisz sobie, że coś musiało się stać, ale nic mi nie przychodzi do głowy – mówił Martin Lukes, a więc były gracz Banika oraz reprezentacji Czech. Ciekawostką okazał się fakt, że kilka godzin przed rozpoczęciem meczu na Estadio Algarve w Faro, oficjalny profil reprezentacji opublikował wywiad z Sinem, w którym opowiadał o tym, jak bardzo cieszy się na ten mecz. – W tej drużynie już nic mnie nie zaskakuje. Tak się pracuje z młodym zawodnikiem? To świetna motywacja na przyszłość – ironicznie skomentował później jeden z kibiców.

Czesi wygrali gładko 4:0, ale sam fakt, że brak 20-latka z niecałym kwadransem na koncie w pierwszej reprezentacji wywołał tak wielkie emocje, pokazywał wzrost jego statusu. W marcu Sin zajął 2. miejsce w tradycyjnym plebiscycie na Talent Roku przegrywając jedynie z bramkarzem Antoninem Kinskym sprzedanym chwilę wcześniej ze Slavii do Tottenhamu za 12,5 miliona funtów. Rok wcześniej Sin w tym samym rankingu miał dopiero 14. pozycję wraz z trzema innymi zawodnikami. Progres był dostrzegalny gołym okiem, więc w klubie cieszyli się, że kilka miesięcy wcześniej podpisał nowy kontrakt, do czerwca 2027 roku. – Matej jest dla mnie wzorem do naśladowania – powiedział wówczas dyrektor sportowy Ludek Miklosko, co w kontekście zdiagnozowania także i u niego choroby nowotworowej pod koniec ubiegłego roku nabiera wyjątkowego wymiaru.

Liga czeska już zbyt ciasna

W Baniku coraz częściej Sin zaczął występować jako skrzydłowy, który tworzył świetny duet z Brazylijczykiem Ewertonem. Obydwaj dobrze się uzupełniali, a wychowanek świetnie odnajdywał się za napastnikiem – najczęściej Erikiem Prekopem – i robił na boku miejsce wchodzącemu wahadłowemu Davidowi Buchcie. W lipcu 2024 roku, podczas meczu z Jabloncem, po raz pierwszy założył także opaskę kapitańską swojego ukochanego klubu. Później, gdy brakowało na boisku Ewertona czy Michala Frydrycha, przywdziewał ją kilkukrotnie, stając się jednym z najmłodszych kapitanów w historii Banika. To potwierdzało jego zdolności przywódcze. – Kiedy zaczął nosić koszulkę z numerem 10, powiedziałem mu, że to zobowiązanie. Powiedział mi, że da sobie radę i że musi być zawodnikiem bardzo wysokiej klasy. Myślę, że radzi sobie świetnie – mówi Sloncik, który również w przeszłości był w podobnej sytuacji jako lider zespołu, od którego sporo wymagano.

Sin ma na swoim koncie kilka świetnych meczów, takich jak choćby zwycięstwo z Pardubicami w doliczonym czasie gry po jego wejściu z ławki, czy triumf na epet Arenie w Pradze nad Spartą 3:1. Wyprzedzenie niepopularnego rywala w tabeli w poprzednim sezonie wzbudziło w Ostrawie duży entuzjazm, podobnie jak akcja Mateja przy golu na 1:0 przed tygodniem z Legią. Tym bardziej, że rok wcześniej zmarnował bliźniaczą okazję przeciwko Kopenhadze. Nic więc dziwnego, że w mediach aż huczy od plotek łączących go z odejściem do AZ Alkmaar, choć podobno żadna oficjalna oferta do klubu jeszcze nie wpłynęła.

Matej Sin strzela gola z Legią dla Banika Ostrawa

Matej Sin sadza na ziemię Rafała Augustyniaka i pokonuje Kacpra Tobiasza w pierwszym meczu z Legią

Fani są Sinowi wdzięczni za lojalność i odsunięcie tych tematów na bok, dopóki trwa pucharowa batalia z Legią. To szczególnie ważne w obliczu odejścia kilka dni temu Ewertona do zwycięzcy Afrykańskiej Ligi Mistrzów – Pyramids FC. Podobnie sprawy miały się z transferem wyróżniającego się stopera Emmanuela Uchenny. Zimą wzmocnił on Spartę za 2 miliony euro. – Jest różnica. Kiedy dorastasz w akademii Banika od 10. roku życia, to na ciebie wpływa. Poświęcasz klubowi całe swoje życie. To inna sprawa niż w przypadku chłopaka, który przychodzi do Czech w wieku dwudziestu lat, gra dobrze i po roku chce go Sparta. Chodzi o nastawienie – skomentował ten ruch Sin.

Transfer coraz bliżej. Włochy wymarzonym kierunkiem

Najdrożej sprzedany w historii Banika piłkarz to Milan Baros. W 2001 roku, jako 20-latek, odchodził do Liverpoolu za 7 milionów euro. Być może Sinowi nie uda się pobić tego wyniku, ale na pewno zapewni klubowi, w którym się wychował, solidny dopływ gotówki. I to szybciej niż później. Nie należy jednak oczekiwać pójścia w ślady Barosa i transferu do Anglii. Zarówno eksperci, jak i sam zawodnik twierdzą, że dynamika i intensywność Premier League na tym etapie kariery mogłyby być dla niego skokiem na zbyt głęboką wodę. – Kibicuję Manchesterowi United, ale prawdopodobnie w obecnej sytuacji bym im nie pomógł – uśmiecha się Sin. – Gdybym mógł wybrać, prawdopodobnie byłaby to liga włoska albo hiszpańska. Lubię Rzym jako miasto, i moja dziewczyna również. Może więc AS Roma? – zastanawia się gracz Banika. Nie ma jednak również przeciwwskazań, aby pomostem pomiędzy Czechami, a ligą TOP5 stała się Holandia.

Na Polskę już chyba za późno. Okazuje się jednak, że nie tylko Rzym jest wśród europejskich stolic miastem, które przypadło piłkarzowi do gustu. – Byliśmy w Warszawie na Sylwestra. Mam dobre wspomnienia i teraz porównam, jak miasto wygląda latem. Legia? Pamiętam jak grała kilka lat temu w Lidze Mistrzów z Realem Madryt czy Borussią Dortmund. Potem mieli też Tomasa Pekharta w ataku. To dobry zespół, ale zmierzymy się z nimi z zamiarem awansu – mówił w zeszłym tygodniu dla portalu Idnes.

Zanim odejdzie, Sin chce dać dzisiaj swoim kibicom jeszcze jeden koncert. Tym najwierniejszym, którzy wybiorą się z Ostrawy dopingować w sektorze gości oraz tym, którzy zostaną na jego dzielnicy przed telewizorem. Jedno z piłkarskich prawideł mówi, że młodzi piłkarze często bywają ofiarami wahań formy. Skoro więc przed tygodniem tak zachwycił, to być może dziś będzie miał słabszy dzień? W Legii na pewno nikt by się na to nie obraził.

CZYTAJ WIĘCEJ O RYWALACH POLSKICH DRUŻYN:

fot. Newspix/FotoPyk

16 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama