Reklama

Kluczowy sezon Legii. Albo powrót na właściwe tory, albo przeciętność

Paweł Paczul

16 lipca 2025, 16:46 • 6 min czytania 45 komentarzy

W drugiej dekadzie XXI wieku kibice Legii Warszawa żyli jak pączki w maśle, bo ich klub regularnie, taśmowo zdobywał mistrzostwo Polski. Raz czy dwa komuś tytuł oddał, ale potem zaraz wracał na tron. A teraz? Legia czeka, czeka i na mistrzostwo doczekać się nie może. Rodzi się pytanie, dlaczego w tym sezonie miałoby być łatwiej niż w poprzednich.

Kluczowy sezon Legii. Albo powrót na właściwe tory, albo przeciętność

Choć to właściwie też pytanie, czy Legia może sprzeciętnieć na tyle, żeby przed startem rozgrywek nie upatrywać jej w roli faworytów do tytułu. Wydaje się, że nie, że jest za duża, by miała tak skończyć, ale rządy Dariusza Mioduskiego są na tyle absurdalne, że może i to nie byłoby niespodzianką. Kowal co prawda w swoich felietonach zastanawiał się, czy Legia jeszcze nie zatęskni za piątym miejscem, ale chyba przesadzał.

Reklama

Chyba.

Pewne jest, że Mioduski funkcjonuje w zupełnie innym świecie niż Legia. Kłopotliwe, że właściciel jest na Marsie, a klub na Ziemi. To znaczy zdaniem Mioduskiego on ma fantastyczne pomysły na projekt, gorzej, że trzeba je zderzyć z rzeczywistością i wówczas tak fantastyczne się nie okazują. Natomiast Mioduski lubi obiecywać dużo.

Rok 2016: – Chcemy stać się jednym z 30–40 czołowych klubów w Europie. A do tego potrzebny jest budżet na poziomie co najmniej 100 milionów euro.

2017: – Legia nie stanie się globalną marką jak Real czy Barcelona, ale wprowadzę ją do europejskiej elity. Czy jest więc jakiś powód, dla którego miałaby nie być warta pół miliarda euro? Chciałbym, żeby była zdecydowanie najcenniejszą marką sportową w tej części Europy.

2020: – Aspirujemy do tego, by być jak Ajax, Benfica, Porto, Celtic, Anderlecht. Uważam, że to realne.

2025: – Naszą ambicją jest regularna gra w Lidze Mistrzów.

Gdyby choć część z tych założeń się spełniło, byłoby wspaniale, ale niestety spełniło się głównie to, że Legia nie jest globalną marką jak Real czy Barcelona. Swoją drogą trzeba mieć też tupet, żeby po blisko 10 latach od chciejstwa, że będzie się w TOP30 Europy, mówić o tym, iż dopiero ambicją Legii jest regularna gra w Lidze Mistrzów. Zresztą do tego potrzeba (było) mistrzostwa, a póki co Legii pozostaje gra w Lidze Europy bądź Lidze Konferencji.

Legia Warszawa – zapowiedź sezonu 2025/2026

I choć Mioduski snuje mocarstwowe plany, to wystarczy spojrzeć na tabele kolejnych sezonów, że nic z tego. Wydawało się, że ta fatalna kampania 21/22 – kiedy przez chwilę można się było zastanawiać, czy Legia spadnie – będzie tylko wypadkiem przy pracy, ale nie. Owszem w kolejnych latach Legia się poprawiała, tracąc do lidera „tylko” dziewięć i cztery punkty, ale poprzedni rok to znów tąpnięcie.

16 oczek straty. Przepaść.

Jeszcze ciekawiej robi się, gdy spojrzeć na tabelę Ekstraklasy za ostatnie cztery sezony:

Zespół z Warszawy nie mieści się nawet na podium. Został zdominowany przez klub, z którego można się śmiać, że nie ma stadionu, przez zespół, z którym Legia – delikatnie mówiąc – się nie lubi i przez Pogoń Szczecin, a przecież z tej jest regularna beka, że nie zapełnia gabloty. Fakt, nie zapełnia, ale prawda jest taka, że w ostatnim czacie to ta wyśmiewana Pogoń znaczy w polskiej Ekstraklasie więcej niż Legia. Też walczy o mistrzostwa, też ich nie wygrywa, ale jak nie wygrywa, to trzyma się blisko czuba tabeli.

Zatem to tam jest większa stabilizacja niż w Warszawie. Przecież gdyby to powiedzieć komuś w złotych czasach, to zawiązałby delikwenta w kaftan, bo nic na to nie wskazywało. A jednak Mioduski zaprowadził Legię tam, gdzie jest obecnie.

Czyli na granicę przeciętności. W rejony, w których trzeba się przed każdym meczem zastanawiać, czy zostanie wygrany. Nieważne czy przyjedzie Lech, Piast czy Puszcza – pewności o wygranej nie ma. Wiadomo, w piłce nożnej niczego nie można być pewnym, ale też umówmy się, że jak 10 lat temu przyjeżdżał na Łazienkowską średniak, to prędzej zastanawiano się, ile przyjmie, a nie czy w ogóle przyjmie.

Legia Warszawa czeka na mistrzostwo

Nie udawało się Legii zdobywać mistrzostwa w różnych okolicznościach. Czasem kompletnie nie dojeżdżała, czasem rywale byli za mocni, ale przecież w rozgrywkach 23/24 nie trzeba było być wielkim, żeby po trofeum sięgnąć. Jagiellonia wygrała, punktując na poziomie 1,85 oczka na mecz. To nie jest kosmiczny rezultat, dość powiedzieć, że Raków w mistrzowskim roku miał średnią 2,2. A mimo tego Legii i tak się nie prześcignąć ani Jagi, ani Śląska, który sezon później spadł.

Dlaczego więc miałoby się udać teraz? Wzmacnia się nie tylko standardowa czołówka, ale też kluby do tej pory z drugiego szeregu – Widzew, Górnik, Motor, Korona. Rywalizacja zapowiada się pasjonująco, wszystkim na wyobraźnie zadziałało dodatkowe pucharowe miejsce, już nawet nowy piłkarz Radomiaka twierdzi, że celem są puchary.

Owszem, Legia dobrze weszła w sezon – wygrała z Kazachami, wygrała z Lechem w Superpucharze. Owszem, wzmacnia się, rozbijając bank i będzie się wzmacniać, zapowiadane są jeszcze trzy transfery. Natomiast to wszystko nie sprawia, że Legia jest jakimkolwiek faworytem. Jeszcze tydzień temu nikt jej nie widział na tronie, teraz może-może, ale wciąż będzie o to trudno.

Niewykluczone, że się uda, bo to tylko sport, niemniej to jest miara porażki Dariusza Mioduskiego. Przez 10 lat zapowiadał to i tamto, Ligę Mistrzów, top 30 w Europie, a dzisiaj musi drżeć o Top3 w Polsce. Przez ostatnie lata, jak wskazaliśmy, w tym Top3 nawet Legii nie ma.

To naprawdę ważny sezon dla klubu, bo wskaże, w którą stronę ten projekt w ogóle pójdzie. Czy wreszcie trafiono z planem, czy Michał Żewłakow, Fredi Bobić i Edward Iordanescu okażą się tymi, którzy dźwigną klub, czy znów coś nie wyjdzie, a Legia nie będzie w korytarzu do przeciętności, tylko w jej salonie.

Na miejscu Mioduskiego bylibyśmy tym sezonem bardzo zestresowani.

Transfery przychodzące w letnim okienku:

  • Mileta Rajović (Watford, 3 miliony euro)
  • Petar Stojanvić (Empoli, bez odstępnego)

Transfery wychodzące w letnim okienku:

  • Maxi Oyedele (Strasbourg, 6 milionów euro)
  • Jakub Zieliński (Wolfsburg, 900 tysięcy euro)
  • Maciej Kikolski (Widzew, 300 tysięcy euro)
  • Sergio Barcia (Las Palmas, wypożyczenie)
  • Tomas Pekhart (koniec kontraktu)

Najlepsza wiadomość przed sezonem:

Dariusz Mioduski nieco usunął się w cień i oddał zarządzanie profesjonalistom.

Najgorsza wiadomość przed sezonem:

Ale Dariusz Mioduski wciąż jest w stanie coś wymyślić. Nie kończy to się zazwyczaj najlepiej.

ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:

45 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama