Reklama

Piast Gliwice z nowym pomysłem na siebie. „Musimy zadbać o finanse”

Przemysław Michalak

14 lipca 2025, 13:49 • 13 min czytania 12 komentarzy

Piast Gliwice w poprzednich latach potrafił działać z rozmachem na rynku transferowym, ale w praktyce często zwyczajnie szastał pieniędzmi i przepłacał. Dziś odbija się to klubowi czkawką, co zmusza do zaciskania pasa i znalezienia nowego pomysłu na klub. Ten proces już trwa, o czym w dłuższej rozmowie opowiada nam dyrektor sportowy gliwiczan Łukasz Piworowicz. 

Piast Gliwice z nowym pomysłem na siebie. „Musimy zadbać o finanse”

Delikatnie mówiąc, Piast na papierze nie będzie zaliczany nawet do grona drużyn, które mogą zaskoczyć w walce o czołówkę. Nie znajduje się też jednak w gronie głównych kandydatów do spadku, czyli wydaje się, że w tym sezonie powinno mu wystarczyć spokojne utrzymanie. Pytań jest wiele. Ilu zawodników trzeba jeszcze pozyskać, skoro latem odeszło ich siedemnastu? Dlaczego trener z drugiej ligi szwedzkiej to może być dobry pomysł? Na jakim etapie znajduje się uzdrawianie klubu? Czy faktycznie Quentin Boisgard przyszedł na Okrzei, bo dostanie więcej kasy niż w Jagiellonii czy Arce? Dlaczego rynek francuski jest tak trudny, ale jednocześnie warty eksplorowania?

Reklama

Piast Gliwice – zapowiedź sezonu 2025/26

Patrząc na liczbę transferów przychodzących względem transferów wychodzących, można założyć, że nie jesteście nawet na półmetku waszych działań w letnim okienku.

Powiedzmy, że znajdujemy się na półmetku.

Krótko mówiąc, odchudzacie kadrę.

Myślę, że nie jest to żadne zaskoczenie. Klub, który generował kilkanaście milionów straty w ostatnich 2-3 latach, nie może dłużej funkcjonować w ten sposób. Musimy znaleźć inny pomysł na naszą obecność w Ekstraklasie i od roku nad tym pracujemy.

Można się jeszcze spodziewać jakiejś nowej twarzy w Piaście przed pierwszą kolejką?

Na pewno.

Środek obrony jest waszym priorytetem?

Tak, rozmawiamy z potencjalnymi nowymi stoperami, rozmawiamy też ze skrzydłowym i jeszcze jednym ofensywnym zawodnikiem. Dużo się dzieje.

Łukasz Piworowicz

Ograniczone możliwości finansowe

Jak idą te rozmowy, jak Piast jest dziś postrzegany na transferowym rynku?

Jest dobrze postrzegany, natomiast musimy mierzyć swoje siły na zamiary. Jeżeli dziś w Ekstraklasie większość klubów jest w stanie dokonywać transferów gotówkowych po kilkaset tysięcy euro, nie mówiąc już o kwotach siedmiocyfrowych, no to wiadomo, że nie jesteśmy klubem mającym łatwą sytuację na rynku. Nie chcemy – albo raczej nie możemy – rywalizować z tymi dobrze dofinansowanymi podmiotami, dlatego spokojnie czekamy na swój moment w tym okienku.

Cały czas wszystkim tłumaczymy, że z jednej strony rynek polski jest bardzo trudny, bo podaż zawodników o odpowiedniej jakości jest niewielka, a klubów dysponujących dużymi budżetami mamy wiele. Siłą rzeczy więc piłkarze krajowi są bardzo drodzy. Z drugiej strony, w Europie jest jeszcze naprawdę wcześnie i tam okienko dopiero się rozkręca. Wielu zawodników, gdy z nimi rozmawiamy, na razie nie podejmuje decyzji.

Ale wygląda na to, że gdy już Piast kogoś naprawdę chce, znajduje również argumenty finansowe. Rywalizację o Quentina Boisgarda mieliśmy wygrać z Arką Gdynia i Jagiellonią Białystok właśnie na tym polu, o czym mówił u nas prezes beniaminka Wojciech Pertkiewicz.

Zawsze można kolportować różne rewelacje. Nie będę się do nich mocniej odnosił, ale sądzę, że znajdziemy wiele innych czynników, które przesądziły o przenosinach Quentina właśnie do nas. Nie jest żadną tajemnicą, że jednym z nich był fakt, iż wiosną grał u nas Akim Zedadka, który bardzo dobrze nas zarekomendował jako klub i miejsce. Dochodzą tu ważne elementy związane z infrastrukturą, dostępem do lotnisk i tak dalej. Wiele kwestii sprawia, że ktoś wybiera daną ofertę. Rzadko zdarza się, że liczy się wyłącznie jeden aspekt.

Quentin Boisgard nowym liderem Piasta? „Jego agenci szukali licytacji finansowej”

O ile CV sprowadzonych przez was obcokrajowców jest raczej zachęcające, o tyle kibice mogli się mocno zdziwić, gdy ogłosiliście przyjście Filipa Borowskiego. De facto mówimy o kimś, kto w ostatnim sezonie siedział na ławce w pierwszoligowym Ruchu Chorzów. Czym was przekonał?

Jeśli chcemy mieć u siebie także Polaków, musimy sobie ich wychować albo odbudować. Nie ma dziś innej możliwości, bo nie wyłożymy takich kwot jak 10 czy 12 innych klubów z ligowej stawki. A chcemy mieć Polaków.

Filip znajduje się trudniejszym momencie kariery, rok temu została podjęta zła decyzja przy wyborze klubu i trochę się zatrzymał. Trafił do Ruchu, w którym na jego pozycji był doświadczony Martin Konczkowski i w sumie trudno mieć do niego pretensje, że nie wygrał rywalizacji z kimś, kto w jakimś stopniu jest już tam legendą. Jednocześnie mówimy o chłopaku, który ma swoje atuty – deficyty oczywiście także – i zobaczymy. Ci zawodnicy muszą próbować walczyć o swoje miejsce, a my chcemy być dla nich platformą do dalszego rozwoju. Na tę chwilę nikt cudów od Filipa nie oczekuje. Liczymy jednak, że mocno powalczy, mając drugie podejście do Ekstraklasy.

Szkoda Zedadki, Gale’a i… Nobregi

Uwzględniając wracających z wypożyczeń, Piasta tego lata opuściło siedemnastu piłkarzy. Kogoś chcieliście zatrzymać, prowadziliście rozmowy i żałuje pan, że się nie udało?

Kilku z nich bardzo nam szkoda, z różnych powodów u nas nie zostali. Wymieniłem tu już Akima Zedadkę, ale jest oczywiste, że zawodnik z takim CV miał na stole mnóstwo ofert z całej Europy i nie tylko. Mimo że u nas nie dostawał zbyt dużo szans, żałujemy sytuacji z Thierrym Galem. Mnie osobiście szkoda również, że nie udało się zatrzymać Miguela Nobregi. Pasowałby do stylu grania, który preferuje Max Moelder. Miguel otrzymał jednak ofertę z dużo lepszego i bogatszego klubu jakim jest Vitoria Guimaraes, dlatego trudno mu się dziwić, że po sezonie, w którym nie uzbierał wielu minut, nie chciał zostać w Piaście.

Ci trzej zawodnicy, gdyby zostali, mogli stanowić o sile naszego zespołu, natomiast to normalna rzecz w piłce. Poza PSG, Manchesterem City i paroma innymi gigantami, każdy klub ma wokół siebie rywali silniejszych lub zamożniejszych, co oznacza, że ktoś może chcieć odejść i trzeba szukać nowych rozwiązań.

Zaczęliście szukać na rynkach dość nieoczywistych. Ligi francuskie do niedawna były raczej słabo eksplorowane przez polskie kluby, a wy mocniej poszliście w ich kierunku. Zimą był Zedadka, teraz jest Boisgard, przymierzany do was był też Anthony Briancon. 

Nie zgodzę się z tym, że rynek francuski nie był eksplorowany przez polskie kluby. Po prostu dla nas przez lata był zamknięty, bo sami zawodnicy w rozmowach nie czuli, że Polska mogłaby być dla nich dobrym rozwiązaniem. Powolutku, powolutku próbujemy to zmieniać. Boisgard to już któryś mój transfer z rynku francuskiego w pracy dla różnych klubów.

Francja jest bardzo ciekawym rynkiem, ale też trudnym z powodu, o którym mówiłem. Kiedyś stworzyliśmy nawet statystykę pokazującą, że na dwudziestu pięciu piłkarzy, z którymi rozmawialiśmy we Francji, przychodził jeden. Teraz jest już nieco lepiej, ale i tak trzeba się mocno napracować, żeby doprowadzić jakiś temat do pozytywnego końca. Warto się starać, bo ci zawodnicy są naprawdę dobrze przygotowani pod kątem motorycznym i fizycznym oraz szybkości grania. Te ligi są niesamowicie wymagające pod tym kątem. Cieszymy się, że Quentin jest z nami i nie wykluczamy, że jeszcze ktoś z francuskim paszportem do nas dołączy w letnim okienku. Ale proszę nie pytać o konkretne nazwiska.

Quentin Boisgard nową gwiazdą Piasta Gliwice? 

Max Moelder najlepiej pasował do Piasta

Nieoczywisty był również wasz wybór następcy Aleksandara Vukovicia, zdecydowaliście się na trenera z drugiej ligi szwedzkiej. Wzbudza to i ciekawość, i wątpliwości, ale rozumiem, że musieliście go wyskautować na podstawie konkretnych atutów. Czym zatem was przekonał?

Gdyby długo będąca liderem drugiej ligi szwedzkiej Landskrona w ubiegłym roku nie sprzedała dwóch kluczowych zawodników – jednego do Bodo/Glimt, drugiego do Molde – to w ogóle nie byłoby tematu tego trenera w Polsce. Landskrona wywalczyłaby awans do Allsvenskan i Max Moelder pewnie byłby dla nas niedostępny. W gruncie rzeczy tylko decyzje biznesowe jego poprzedniego klubu sprawiły, że mówimy dziś o szkoleniowcu z drugiej ligi szwedzkiej. Swoją pracą udowodnił, że powinien pracować w tamtejszej ekstraklasie. To jeden z powodów, dla których zdecydowaliśmy się go zatrudnić.

A oprócz tego? Mieliśmy mnóstwo filtrów nałożonych podczas poszukiwań nowego trenera. W sumie prześledziliśmy między 50 a 100 kandydatów z całej Europy, nie licząc polskich nazwisk, które od lat obserwujemy. Nie chciałbym zbyt mocno uchylać rąbka tajemnicy co do szczegółów, mówić o konkretnych miarach i metrykach. Wszystko, co widzimy, weryfikujemy też na liczbach. Patrzymy na to, jak styl gry danego trenera się zmieniał, jak drużyna pod jego wodzą się zmieniała, czy widać wpływ trenera na zespół w dłuższym okresie, jak on reaguje na trudne sytuacje i tak dalej. Do tego dochodzi standardowe badanie tła społecznego, elementy psychologiczne, interpersonalne, umiejętności komunikacyjne, empatia… Mnóstwo tych rzeczy u trenera Moeldera znajduje się na bardzo wysokim poziomie, dlatego zdecydowaliśmy się powierzyć mu nasz zespół.

Już da się zauważyć, że on sam duży nacisk kładzie na intensywność, wysoki i odważny pressing. To chyba trend, który coraz mocniej widać w polskiej piłce klubowej. 

I to jest bardzo dobre, bo tak gra dziś cała Europa. Gdy mówimy o najlepszych ligach, w meczach mnóstwo się dzieje, cały czas jest boiskowa praca, walka i wysoka intensywność. Zawodnicy są w stanie przebiec naprawdę dużo na najwyższych prędkościach i dobrze, że też do tego dążymy. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zmierzać w podobnym kierunku. Cały problem dla nas polega na tym, żeby oprócz zwiększania intensywności i ogólnego poziomu przygotowania fizycznego czy motorycznego, iść do przodu również w aspektach czysto piłkarskich. W topowych ligach idzie to ze sobą w parze.

Macie wkalkulowane, że Max Moelder na starcie będzie miał wizerunkowy deficyt? Inaczej odbiera się zatrudnienie Luki Elsnera w Cracovii, pewnie dostanie on kredyt zaufania także wśród opinii publicznej, a tutaj kiepski początek może sprawić, że szybko zaczną się komentarze o jakimś wynalazku w Piaście, zamiast polskim trenerze. 

To jest bardziej myślenie okiem kibica. Kibice mają do niego prawo, rozumiem to, natomiast my musieliśmy zachować chłodne spojrzenie. Jeżeli po kilku tygodniach rozmów i analiz wychodzi nam, że Max Moelder w największym stopniu spełnia nasze kryteria i najlepiej tu pasuje, nie patrzymy na to, że ten ruch ktoś może odebrać jako zbyt mało atrakcyjny ze względu na CV. Dla nas najważniejsze są czyjeś kompetencje, a nie to, jak zatrudnienie go wygląda wizerunkowo.

Max Moelder udowodni swoją wartość jako trener Piasta? 

Zmniejszanie strat z przeszłości

Jaka jest dziś sytuacja finansowa Piasta? Pan wracając na Okrzei nie ukrywał, że zadłużenie jest potężne, a klub znacznie więcej wydawał niż zarabiał. To już zostało uporządkowane czy dopiero znajdujecie się na jakimś etapie tej drogi?

To kwestia kilku lat, żeby w pełni wyjść na prostą. Jeśli mówimy o klubie, który ma przychody na poziomie trzydziestu kilku milionów złotych i takie samo zadłużenie, siłą rzeczy nie da się go uzdrowić w rok. Na razie koncentrujemy się na zmniejszaniu straty, którą Piast generuje. W tym sezonie i w kolejnych będzie tu wyraźna zmiana. O długoterminowych szczegółach powinny mówić ścisłe władze klubu i właściciele. Wszyscy ciężko pracują, żeby jednocześnie zwiększać przychody, bo ten element w pierwszej kolejności daje nam szansę na dalsze funkcjonowanie w Ekstraklasie.

Z pana słów wynika, że spokojne utrzymanie na starcie sezonu nie jest celem, którym Piast Gliwice może gardzić.

Nie chciałbym mówić o wynikach sportowych czy konkretnych oczekiwaniach. Moim zdaniem nie do końca o to chodzi w zarządzaniu klubami sportowymi. Chodzi o to, żebyśmy kluby rozwijali, a nie tylko może i osiągnęli teraz sukces, ale potem przez następną dekadę się po nim wygrzebywali.

Mamy wielu młodych zawodników w kadrze pierwszego zespołu. Chcemy, żeby szli do przodu. Mocno się na tym skupimy. Jak mówiłem, konieczna jest restrukturyzacja klubu i zadbanie o finanse. Miasto przygotowuje rozbudowę infrastruktury boiskowej, w której mamy duże braki, nawet jeśli chodzi o tak podstawowe sprawy jak sztuczne boisko. Ten proces też już się toczy. Próbujemy wdrożyć wiele rzeczy dobrych długoterminowo dla Piasta. Jednocześnie rzecz jasna chcemy, żeby wyniki się zgadzały. Jeśli uda nam się wzmocnić drużynę zawodnikami, o których rozmawialiśmy, to personalnie będziemy dobrze przygotowani do Ekstraklasy.

Grał na Messiego, biega 35,21 km/h. Twumasi: Polskę polecił mi Yeboah [WYWIAD]

Wyrównana liga siłą, a nie problemem

Wydaje się, że generalnie cała polska liga znajduje się w punkcie zwrotnym i na wielu polach wreszcie ruszyła. Mamy top15 w rankingu UEFA, a poprzeczka na krajowym podwórku podnosi się coraz bardziej, również finansowo. Do Lecha, Legii, Rakowa, Jagiellonii czy Pogoni dołączają inni mający podstawy do walki o coś więcej, chociażby Cracovia, Widzew, Motor…

…Korona Kielce. Wymieniliśmy już połowę stawki. Pod kątem finansowym liga na pewno diametralnie się zmieniła. A zmiany na lepsze w Ekstraklasie powodują to samo w I lidze. Awansowała Termalica, gdzie z pieniędzmi zawsze było stabilnie, mamy Wisłę Płock z gigantycznym wsparciem ze strony miasta. W kolejce czekają Wisła Kraków, Wieczysta, Ruch Chorzów i jeszcze kilka mocnych marek. Największą siłą polskiej piłki jest duża liczba silnych, konkurencyjnych zespołów. Bardzo mało jest lig w Europie, w których różnica poziomów między liderem a ostatnim miejscem jest tak niewielka. I to jest nasza wielka siła, mamy naprawdę mocne ekipy w środku tabeli, każdy mecz jest ważny. To sprawia, że Ekstraklasa jest trudna, wymagająca i doceniana przez piłkarzy czy skautów klubów zagranicznych, którzy tutaj szukają potencjalnych nabytków.

Widać też pozytywne zmiany w zarządzaniu klubami. Jest coraz więcej indywidualnych inwestorów, bogatych ludzi, którzy wprowadzają do klubów nowe standardy zarządzania, co pcha nas do przodu.

Szalenie wyrównana liga przez lata była postrzegana jako problem Ekstraklasy, a nie atut. 

Zawsze prognozowałem, że prędzej czy później wyprzedzimy kraje, które mają w pucharach po 1-2 reprezentantów kanibalizujących cały wewnętrzny rynek. Przez lata wskazywano nam Czechy jako model ligi, do którego powinniśmy dążyć, ale ja zupełnie się z nim nie zgadzałem i nie zgadzam. Uważam, że my docelowo będziemy dużo wyżej, a Czesi skorzystali na tym, że w ich 2-3 najlepsze kluby zainwestowano mnóstwo środków w odpowiednim momencie. One dzięki tym pieniądzom, gdy budował się system pucharowy UEFA, wchodziły do faz grupowych europejskich pucharów i do dziś widać efekty w rankingu UEFA, ale długofalowo nasz potencjał oceniam jako znacznie wyższy.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

*

Transfery przychodzące w letnim okienku:

  • Adrian Dalmau (Korona Kielce, bez odstępnego)
  • Quentin Boisgard (Apollon Limassol, bez odstępnego)
  • Ema Twumasi (bez klubu)
  • Filip Borowski (Lech Poznań, bez odstępnego)

Transfery wychodzące w letnim okienku:

  • Arkadiusz Pyrka (St. Pauli, bez odstępnego)
  • Akim Zedadka (Sabah FK, bez odstępnego)
  • Tomas Huk (Sigma Ołomuniec, bez odstępnego)
  • Miłosz Szczepański (ŁKS Łódź, bez odstępnego)
  • Serhij Krykun (ŁKS Łódź, bez odstępnego)
  • Fabian Piasecki (ŁKS Łódź, bez odstępnego)
  • Damian Kądzior (GKS Tychy, bez odstępnego)
  • Maciej Rosołek (GKS Katowice, bez odstępnego)
  • Tihomir Kostadinov (Sigma Ołomuniec, bez odstępnego)
  • Thierry Gale (koniec wypożyczenia, powrót do Rapidu Wiedeń)
  • Miguel Nobrega (koniec wypożyczenia, powrót do Rio Ave, później Vitoria Guimaraes)
  • Miguel Munoz (koniec kontraktu)
  • Filip Karbowy (koniec kontraktu)
  • Marcel Bykowski (koniec kontraktu)
  • Piotr Urbański (koniec kontraktu)
  • Bartłomiej Jelonek (koniec kontraktu)
  • Jakub Niedbała (Stal Stalowa Wola, wypożyczenie)

Najlepsza wiadomość przed sezonem:

Utrzymano trzon zespołu. W Piaście nadal są Frantisek Plach, Jakub Czerwiński, Michał Chrapek, Grzegorz Tomasiewicz, Patryk Dziczek czy Jorge Felix.

Najgorsza wiadomość przed sezonem:

Na ten moment na wielu pozycjach głębia składu w Piaście nie istnieje. Jedynymi typowymi stoperami są Czerwiński i mający na koncie pięć minut w Ekstraklasie Levis Pitan. W sparingach regularnie Czerwińskiemu partnerował Igor Drapiński, który do momentu przyjścia do Gliwic częściej występował właśnie na środku obrony. W ataku w obliczu kontuzji Adreasa Katsantonisa  i trwającej rehabilitacji Adriana Dalmau (uraz z końcówki sezonu w barwach Korony) nie ma żadnej nominalnej „dziewiątki” (zapewne to miejsce zajmie Felix), a Erik Jirka pozostaje jedynym typowym skrzydłowym.

Wystarczy absencja kogokolwiek z kluczowych ogniw i powstanie olbrzymi problem. Nawet jeśli na dniach przyjdą nowi zawodnicy, będą potrzebowali nieco czasu, żeby się wdrożyć. Pierwsze tygodnie mogą być zatem bardzo trudne dla Piasta, choć tutaj małą podpórką jest przełożony mecz 1. kolejki z Legią Warszawa.

ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:

Fot. Newspix

12 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama