Reklama

Demolka. Iga Świątek rozegrała jeden z najbardziej jednostronnych półfinałów ostatnich lat

Sebastian Warzecha

10 lipca 2025, 21:54 • 3 min czytania 10 komentarzy

6:2, 6:0, a więc tylko dwa oddane rywalce gemy. Tak Iga Świątek rozprawiła się w półfinale Wimbledonu z Belindą Bencic. To jedno z największych zwycięstw na tym etapie wimbledońskiego turnieju. Przynajmniej w XXI wieku.

Demolka. Iga Świątek rozegrała jeden z najbardziej jednostronnych półfinałów ostatnich lat

Świątek po raz pierwszy w karierze grała w wimbledońskim półfinale. Wcześniej jej najlepszym rezultatem w tym turnieju był ćwierćfinał sprzed dwóch lat, gdy po drodze do niego… pokonała Bencic. Tym razem obie spotkały się tuż przed finałem i zapowiadało się, że może być to zacięty mecz.

Reklama

Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Świątek oddała rywalce tylko dwa gemy i to w pierwszym secie. W drugim była już bezbłędna. A w konsekwencji awansowała do wielkoszlemowego finału – pierwszego na trawie.

Jak jednak wypada jej półfinałowy występ na tle historii? Cóż, w XXI wieku – a więc już w erze znacznej profesjonalizacji tenisa, gdy stawka tenisistek w WTA się wyrównała i trudniej było dominować – na tym etapie wimbledońskiego turnieju taki rezultat padał bardzo rzadko. Na tyle, że Idze dorównały tylko trzy przypadki w ostatnich 25 edycjach The Championships.

W 2009 roku absolutny rekord XXI wieku ustanowiła Venus Williams. Amerykanka, która w swojej karierze najlepiej czuła się właśnie na trawie bez żadnej litości ograła Dinarę Safinę. I podkreślmy: Rosjanka to znakomita tenisistka, była liderka rankingu, trzykrotna finalistka wielkoszlemowa. Ale w tamtym półfinale nie miała nic do powiedzenia. Ugrała bowiem ledwie… jednego gema. Poza tym wszystkie zgarnęła Williams, która jednak w meczu o tytuł musiała uznać wyższość młodszej siostry – i to mimo tego, że ta w poprzedniej rundzie namęczyła się dużo bardziej – po ciężkim, trzysetowym boju pokonała bowiem Jelenę Diemientjewą.

W 2016 roku właśnie ta młodsza siostra – Serena – rozniosła z kolei w półfinale jeszcze inną Rosjankę, czyli Jelenę Wiesninę, pokonując ją dokładnie tak, jak Iga Świątek Belindę Bencic – 6:2, 6:0. Ona jednak poszła za ciosem i w finale okazała się lepsza od Angelique Kerber, którą ograła w dwóch setach. A w tamtym sezonie to wcale nie było tak oczywiste, bo Niemka wygrała oba Szlemy na kortach twardych – Australian i US Open – i była w życiowej formie.

Rok później z kolei wynikiem 6:1, 6:1 zakończył się półfinał Garbine Muguruzy z Magdaleną Rybarikovą. Obecność Słowaczki w półfinale – grającej wtedy z chronionym rankingiem, bo wracającej po kontuzji – była sporą niespodzianką i jej życiowym sukcesem. Ale w meczu o finał nie miała już nic do powiedzenia. Muguruza wygrała gładko i awansowała do finału, w którym czekała na nią… Venus Williams. 37-letnia już wówczas Amerykanka przeżywała wtedy sezon odrodzenia, ale ten Wimbledon miał okazać się jej ostatnim wielkoszlemowym finałem.

Na trzy przypadki podobnych wygranych do tej Igi, dwie zakończyły się więc wygranymi tych zawodniczek, które te półfinałowe demolki sprawiały. W sobotę mamy nadzieję na trzecią taką.

Czytaj więcej o Idze Świątek:

Fot. Newspix

10 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama