Gdybyśmy kilka miesięcy temu mieli wskazać polski klub, do którego może wrócić Marcin Kamiński, pewnie skłanialibyśmy się ku Lechowi Poznań lub innej drużynie z ligowej czołówki. Tymczasem były zawodnik Schalke trafia do beniaminka Ekstraklasy. Wisła Płock tym samym pokazuje – mam zamiar zostać w tej lidze na dłużej. Od dziś na naszych łamach znajdziecie zapowiedzi sezonu wszystkich klubów Ekstraklasy. Przed wami druga z nich.

Wisła Płock – zapowiedź sezonu 2025/26
Jerzy Brzęczek wymieniany w gronie kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski, Wisła Płock w Ekstraklasie – przez chwilę znów można poczuć się jak w 2018 roku. W roku, gdy wydawało się, że wszystko w mieście naftą płynącym jest w jak najlepszym porządku.
Sezon z Jerzym Brzęczkiem za sterami, który skończył się wyniesieniem go do rangi selekcjonera, był najlepszy w wykonaniu Wisły Płock w okresie, w którym poprzednio grała w Ekstraklasie. Wówczas zajęła miejsce piąte, a cztery lata później zbliżyła się do tego osiągnięcia – kończąc rozgrywki na szóstym miejscu. Z perspektywy czasu widać jednak wyraźnie, że były to dwa wyjątkowe sezony w czasie siedmioletniego pobytu Wisły w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Przez resztę czasu płocczanie raczej skupiali się na tym, by w Ekstraklasie w ogóle się utrzymać. Nieraz w sposób dość paniczny: czego efektem było zatrudnienie aż 11 różnych trenerów. Dłużej niż rok na stanowisku wytrzymali jedynie Radosław Sobolewski i Pavol Stano.
Zaskakujący wynik w sezonie 2021/22 (wspomniane szóste miejsce) być może uśpił trochę czujność balansującej wcześniej nad przepaścią Wisły. I sprawił, że ta potknęła się, boleśnie tracąc równowagę.
A przecież spadała z naprawdę wysokiego konia. Jeszcze po ośmiu kolejkach była… liderem Ekstraklasy. Po trzynastu kolejkach, niemal na półmetku sezonu – była wiceliderem. Od 11 listopada wygrała jednak tylko dwa spotkania i na kolejkę przed końcem rozgrywek znalazła się w strefie spadkowej. Nie pomogła zmiana Pavola Stano na Marka Saganowskiego. Wisła pożegnała się z Ekstraklasą.
Pytanie: „Na jak długo?” pozostawało otwarte.
Wisła Płock wraca do Ekstraklasy
Gra w Ekstraklasie nie była bowiem dla płocczan wcale oczywistością – w przeciwieństwie dla jej imienniczki z Krakowa, dla której spadek z Ekstraklasy był prawdziwą katastrofą. Nafciarze smak I ligi znali dość dobrze, a gdy ostatnim razem pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową, na powrót czekali osiem lat, w międzyczasie zahaczając nawet o trzecim poziom ligowy.
Choć ambicje płocczan sięgały oczywiście zdecydowanie wyżej. Dlatego też szybki powrót okazał się dla nich wymarzonym prezentem przed nadchodzącym latem.
Apetyty zostały zaostrzone dość szybko – tylko po pierwszej kolejce wiślacy nie zajmowali miejsca premiowanego choćby grą w barażach. Ostatecznie już na dziewięć kolejek przed końcem wskoczyli na trzecie miejsce w tabeli i nie oddali go aż do końca. W nagrodę w play-offach znaleźli się jako najwyżej rozstawiona drużyna.
Paradoksalnie – więcej obaw przyniósł półfinał z Polonią Warszawa, gdy już po czterech minutach to goście objęli prowadzenie. Płocczanie wyrównali przed przerwą, ale zwycięską bramkę, bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego, Dani Pacheco zdobył dopiero w 89. minucie.
Gdy trzy dni później, znów na stadionie im. Kazimierza Górskiego, Łukasz Sekulski i Jorge Jimenez strzelali gole Miedzi Legnica, trybuny w Płocku nie posiadały się z radości. Wkrótce gwizdek sędziego Wojciecha Mycia obwieścił – do Płocka znów wraca Ekstraklasa!
Mariusz Misiura. Specjalista od awansów
Ojcem sukcesu był trener Mariusz Misiura, dla którego będzie to pierwsza przygoda w roli szkoleniowca w Ekstraklasie. Smak tej ligi zna jeszcze z boiska – ponad 20 lat temu rozegrał w niej kilkanaście spotkań w barwach Pogoni Szczecin. Później grał jeszcze w Gwardii Koszalin, ŁKS-ie Łomża, Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, a nawet w niemieckiej Oberlidze.
Jego trenerska kariera nie jest jeszcze szczególnie bogata. Przed Wisłą prowadził Wartę Gorzów i Znicza Pruszków, ale już zaczyna uchodzić za specjalistę od awansów. Ze Zniczem awansował z II ligi do I, z Wisłą – do Ekstraklasy już w pierwszym sezonie.
Wiele wskazuje też na to, że Wiśle uda się utrzymać trzon kadry, która w zeszłym sezonie wywalczyła awans do Ekstraklasy. W niej prym wiedli napastnik Łukasz Sekulski i ofensywny pomocnik Jorge Jimenez, kończąc sezon z identycznym dorobkiem – 11 trafień i 3 asyst.
Po sześć goli zaliczyli także Piotr Krawczyk i Krystian Pomorski, zaś swoje bardzo dobre liczby w klasyfikacji kanadyjskiej dorzucili też Dominik Kun (4 gole, 5 asyst defensywnego pomocnika), Iban Salvador (3 gole, 6 asyst) czy Dani Pacheco (2 gole, 6 asyst). Na razie wszyscy w komplecie szykują się do kolejnego sezonu razem z Nafciarzami.
Dotychczas z klubem pożegnali się za to bramkarz Bartłomiej Gradecki, obrońca Jakub Szymański, mało grający pomocnik Denis Bosnjak i ostatnio wypożyczony napastnik Mateusz Lewandowski. Dwóch ostatnich nie pełniło w zespole ważnej roli.

Marcin Kamiński. Imponujący transfer beniaminka
Odejście Gradeckiego i Szymańskiego też wygląda logicznie, bowiem klub ma już na ich miejsce nowych, znacznie lepszych kandydatów.
Numerem jeden w bramce na nowy sezon ma być Rafał Leszczyński, który dwa sezony temu był nominowany do nagrody dla najlepszego bramkarza Ekstraklasy. W zeszłym sezonie spadł jednak ze Śląskiem z ligi i teraz przenosi się właśnie do Płocka.
Jeszcze większe wrażenie robi transfer Marcina Kamińskiego. To ruch, którego nie powstydziłby się żaden klub w Polsce – włącznie z mistrzem Polski. Zresztą to Lech Poznań wydawał się naturalnym miejscem dla wracającego Kamińskiego. 33-latek jest wychowankiem klubu z Bułgarskiej i to stamtąd niespełna dziesięć lat temu wyfrunął do Stuttgartu. W mediach spekulowano także o zainteresowaniu tym piłkarzem Pogoni Szczecin.
Jego przygoda w Niemczech nie była może oszałamiająca, ale trudno uznać ja za nieudaną, skoro w tym czasie rozegrał 63 spotkania dla VfB Stuttgart, 27 meczów dla Fortuny Duesseldorf i 102 mecze dla Schalke 04, strzelając dla tego zespołu aż dziewięć bramek.
Zresztą to właśnie Marcin Kamiński pozostaje ostatnim strzelcem polskiego gola w Bundeslidze, trafiając w ostatniej kolejce sezonu 2022/23 w meczu z RB Lipsk. Tego samego dnia, ale ponad 20 minut wcześniej, swoje ostatnie trafienie zaliczył także Kuba Kamiński.
Renomy transferowi dodaje fakt, że 33-latek w ostatnich dwóch sezonach, po spadku z Bundesligi, był podstawowym piłkarzem Schalke. W zeszłym sezonie rozegrał 27 spotkań, w jeszcze poprzednim – 30, pełniąc czasami funkcję kapitana. Jego doświadczenie i jakość piłkarska powinna być dla Wisły na wagę złota.
Partnerem Kamińskiego na środku obrony powinien być inny letni nabytek, dwukrotny reprezentant Gruzji, 24-letni Aleksandre Kalandadze. Ten w zeszłym sezonie był wypożyczony z Dinama Tbilisi do węgierskiego Fehervar.
Dodatkowo klub przedłużył umowy z młodymi zawodnikami. Nowe kontrakty podpisali 18‑letni Oskar Dari i Filip Lodziński, a w klubie na dłużej zostaną także wychowankowie Jakub Lejman i Bartłomiej Luśniewski.
Motor i GieKSa wskazali drogę?
To wszystko sprawia, że w Płocku mogą z umiarkowanym optymizmem spoglądać w przyszłość i liczyć na to, że ubiegłoroczny przykład beniaminków – zwłaszcza Motoru Lublin i GKS-u Katowice, będzie dla nich pozytywnym drogowskazem.
Z drugiej jednak strony, warto przypomnieć, że nikt utrzymania w lidze nie zapewnił sobie jeszcze przed startem rozgrywek. Nieważne, jak obiecująco wygląda projekt przed startem nowego sezonu.
Transfery przychodzące w letnim okienku:
- Marcin Kamiński (za darmo, Schalke 04),
- Aleksnadre Kalandadze (za damo, Dinamo Tbilisi)
- Rafał Leszczyński (?, Śląsk Wrocław)
Transfery wychodzące w letnim okienku:
- Mateusz Lewandowski (za darmo, ŁKS Łódź),
- Sebastian Strózik (za darmo, Chrobry Głogów),
- Bartłomiej Gradecki (bez klubu),
- Denis Bosnjak (bez klubu),
- Jakub Szymański (bez klubu),
- Ignace Abdelhamid (bez klubu).
Najlepsza wiadomość przed sezonem:
Brak ewidentnych sygnałów do niepokoju.
Najgorsza wiadomość przed sezonem:
Ryzyko, że brak ewidentnych sygnałów do niepokoju zburzy klubową czujność.