Reklama

Sensacja! 361. tenisistka świata w półfinale Roland Garros

Sebastian Warzecha

04 czerwca 2025, 16:05 • 3 min czytania 17 komentarzy

Lois Boisson nigdy nie grała w turnieju wielkoszlemowym, choć kilka razy próbowała przejść przez kwalifikacje do French Open. W tym roku dostała dziką kartę do turnieju głównego. I skorzystała w pełni. Francuzka w dwóch setach pokonała szóstą na świecie Mirrę Andriejewą i jest w półfinale turnieju!

Sensacja! 361. tenisistka świata w półfinale Roland Garros

Lois Boisson w półfinale Roland Garros. Ogromna sensacja

Można by dodać kolejne szczegóły. Boisson nigdy wcześniej – przed tegorocznym turniejem w Paryżu – nie grała nawet z rywalką z TOP 50 rankingu WTA. A już przed meczem z Andriejewą pokonała dwie takie. W pierwszej rundzie wyeliminowała niespodziewanie Elise Mertens, rozstawioną z numerem „24”. Potem pokonała Anhelinę Kalininę, 113. na świecie, a w trzeciej rundzie rodaczkę i inną dziką kartę – Elsę Jacquemot. Absolutne zdumienie wzbudziła jednak przy okazji IV rundy.

Reklama

Wtedy – po trzysetowym, zaciętym spotkaniu – okazała się lepsza od turniejowej trójki, Jessiki Peguli. Amerykanka w dodatku wygrała pierwszego seta, a Boisson i tak wróciła do meczu i zdołała wygrać dwie kolejne partie.

Wszyscy spodziewali się jednak, że Mirra Andriejewa ostatecznie Boisson wyeliminuje. Bo młoda Rosjanka ma za sobą świetny sezon, a do tego już w zeszłym roku grała w Paryżu w półfinale. A jednak Mirra – choć początkowo zyskała przewagę – nie grała dziś na maksimum swoich możliwości. Popełniała sporo błędów, wyrzucała piłki, których wyrzucić nie powinna. Niemniej jednak trzeba przyznać, że wiele z tych pomyłek wynikało z gry Francuzki, która za wszelką cenę utrzymywała piłkę w korcie, znakomicie potrafiła atakować z forehandu i uprzykrzała życie Andriejewej, jak tylko była w stanie.

A przy tym pozostawała chłodna, niesamowicie opanowana. Tak, jakby grała na tym poziomie po raz wtóry, a nie pierwszy raz w karierze. Wygrała najpierw pierwszą partię. Dwukrotnie odrabiała w niej stratę przełamania. W tie-breaku broniła piłki setowej. A potem sama taką dostała i skorzystała. Wszystko, co robiła na korcie, wręcz krzyczało: to mistrzyni. I gdyby ktoś nie znał jej historii, to mógłby pomyśleć, że faktycznie, wygrywała już takie turnieje. A tymczasem było zupełnie inaczej. To przecież tenisistka z czwartej setki rankingu.

No, już niedługo. Po turnieju na pewno znajdzie się w TOP 100. Dostanie zupełnie inne możliwości rozwoju, bo będzie najlepszą rakietą Francji w WTA. By to osiągnąć, potrzebne do tego było jej wygranie drugiego seta i w tej drugiej partii faktycznie zwyciężyła. Choć znów lepiej zaczęła – bo od prowadzenia 3:0 – Andriejewa. Ale potem Boisson wróciła do swojej gry, a Rosjanka totalnie się posypała i… nie ugrała już ani gema! Boisson wygrała drugiego seta do trzech. I osiągnęła życiowy sukces, po którym padła na kort, zakrywając twarz.

Teraz? Teraz czeka ją regeneracja. Bo jej półfinał z Coco Gauff – która w trzech setach pokonała Madison Keys – już jutro.

Lois Boisson – Mirra Andriejewa 7:6 (6), 6:3

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

17 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama