Reklama

Deklasacja w finale! PSG spełnia sen o Lidze Mistrzów

Szymon Janczyk

31 maja 2025, 23:20 • 5 min czytania 116 komentarzy

Jeszcze nigdy nikt nie zdemolował przeciwnika w finale Ligi Mistrzów — czy nawet Pucharu Europy — w tak brutalny sposób, jak PSG zdemolowało Inter. Klub z Paryża spełnił marzenie katarskich właścicieli w sposób, który rekompensuje wieloletnie oczekiwanie. Pięć do zera, koncert, być może najlepszy występ drużynowy w historii rozgrywek.

Deklasacja w finale! PSG spełnia sen o Lidze Mistrzów

Minęło prawie piętnaście lat od momentu, w którym PSG zaczęło być napędzane petrodolarami. Celem była piłkarska nieśmiertelność, zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Setki milionów euro, największe nazwiska na pasku wypłat — to nie wystarczyło. To nie tak, że w Paryżu nie osiągnięto niczego, bo Neymar, Kylian Mbappe i Lionel Messi sprawili, że klub stał się globalną marką, machiną marketingową na wielką skalę.

Reklama

Marzenie zrealizowali jednak ci, na których przez dekadę Katarczycy nie chcieli nawet patrzeć. Jeszcze parę lat wstecz PSG łatało finanse po przepaleniu budżetu na gwiazdy, wyprzedając wychowanków z akademii, która stała się niedocenianą fabryką talentów. Nasser Al-Khelaifi trzy lata temu zapowiedział przestawienie wajchy. Wciąż miał w szatni największych i najlepszych indywidualistów na świecie, lecz uznał, że czas inwestować w młodzież, nie w zblazowanych gwiazdorów.

Wypaliło zdecydowanie szybciej niż pierwotny plan. I jest w tym coś romantycznego.

Prawie trzy dekady porażek. PSG przełamuje niemoc francuskich klubów

Liga Mistrzów. PSG zdemolowało Inter w finale w Monachium

Tak, w tym katarskim, pachnącym milionami PSG jest coś romantycznego. Nikt nie spodziewał się, że ten klub sam sobie zaprzeczy i udowodni, że więcej wart jest rozsądny, konsekwentny plan, nie miliony. Nie to, że znany łowca talentów Luis Campos skomponował skład za to, co uzbierał na książeczce SKO, bo przecież Desire Doue — absolutny bohater finału — kosztował bagatela pięćdziesiąt milionów euro.

Fakty są jednak nieubłagane, Paris Saint-Germain to drugi najmłodszy skład w Europie. Zaraz po RC Strasbourg, więc na elitarnym poziomie wręcz najmłodszy. I ten skład zdołał rozbić w finale Inter, który w całej edycji Ligi Mistrzów przegrywał przez ledwie szesnaście minut, pięć do zera. To wynik sparingowy, nierealny, najwyższy w historii.  Mówiono, że nie będą wystarczająco dojrzali, żeby osiągnąć taki sukces. Jesienią zaliczyli serię czterech meczów bez wygranej w Champions League.

Nienawidzą nawet siebie nawzajem. Kibole PSG to przemoc, rasizm i szalony fanatyzm

Arsenal, PSV, Atletico Madryt, Bayern Monachium. Nikt nie miał takiej ścieżki zdrowia, nikt nie miał trudniejszego terminarza. W pewnym momencie dalsza gra w Europie wisiała na włosku. Trzeba było ograć Manchester City i Pep Guardiola przyjął od PSG czwórkę. Wtedy dzieciaki z Paryża zaczęły się rozpędzać i już się nie zatrzymali. Liverpool, Aston Villa, Arsenal — taka droga do finału też przecież nie była łatwa. Trzech przedstawicieli najlepszej ligi świata, pogromcy Realu Madryt, ale nic to, dali radę.

Tylko Arne Slot przewidział, jak to się skończy. On jeszcze przed tym, jak PSG zmierzyło się z Liverpoolem, komplementował rywala, że jest to najmocniejsza drużyna na salonach, której siłę przykrył naprawdę trudny układ gier. Miał rację, wiedział dzień wcześniej od innych.

Desire Doue bohaterem finału Ligi Mistrzów. Młodość PSG górą nad doświadczeniem Interu

Możliwe jednak, że nawet Arne Slot siedział przed telewizorem ze szczęką na podłodze, gdy oglądał, jak Paris Saint-Germain zabawia się z Interem. Dwadzieścia minut i było po temacie. Żadnego finału, w którym decyduje pierwsza czy w ogóle jedna bramka, jak w czterech z pięciu ostatnich przypadków. Desire Doue podniósł głowę, wystawił do pustaka Achrafowi Hakimiemu – obrońca w roli dziewiątki! – i się zaczęło. Nastolatek z Angers był największy na scenie, chociaż nikt tego od niego nie wymagał.

To chłopak, który nie zagrał nawet połowy minut w sezonie, którego prasa sadzała na ławce, sugerując, że może jednak wystąpi Bradley Barcola. Równie utalentowany, jednak bardziej doświadczony. Luis Enrique wybrał właściwie, przekonaliśmy się o tym osiem minut po golu numer jeden, gdy Doue wykończył fenomenalny, szybki atak. Nuno Mendes zdjął piłkę z klatki piersiowej rywala, PSG ruszyło z prędkością światła, Desire kopnął, piłka odbiła się od rywala, Inter wylądował na deskach.

Desire Doue

Nie było nawet punktu zaczepienia, momentu, w którym powiedzielibyśmy, że ten mecz może się potoczyć zupełnie inaczej, odwrócić. Zamiast tego był tylko kolejny dynamiczny rajd. Sposób, w jaki Vitinha zdobył przestrzeń, wbiegając w najważniejszą strefę boiska i zagrywając w pole karne do Doue, robił wrażenie. Portugalczyk myślał i działał szybciej niż wszyscy. Desire tylko i aż strzelił, nie do obrony.

Kogoś dziwi, że Doue znaczy “utalentowany”?

Szybsi i bardziej intensywni byli jednak wszyscy. Chwicza Kwaracchelia wyglądał jak maszyna do odbierania piłek. Co chwilę widzieliśmy go to bliżej własnej bramki, to w okolicach pola karnego rywala. W końcu jednak otrzymał pole do tego, żeby zaprezentować flagowy sposób ataku PSG. Wbiegnięcie za linię, znalezienie wolnego miejsca. Kwaracchelia nie musiał się nawet oglądać na obrońców, po prostu pomknął przed siebie i był już oko w oko z bramkarzem, dopisał do dorobku zespołu czwarte trafienie.

Paryżanie nie mieli dość. Bajkowym trafieniem byłby gol Barcoli, który położył kilku obrońców, zabawił się, lecz minimalnie chybił. Powetował to sobie asystą do Senny’ego Mayulu, z którym wymienili piłkę tak, jakby to była najprostsza rzecz na ziemi. Podanie, wbiegnięcie, zwrotka, sztuka. Można śmiało przypuszczać, że tylko litość sędziego — do spółki z jego gwizdkiem — sprawiła, że PSG zakończyło batożenie przeciwnika.

Po czymś takim można się zastanawiać, czy nawet gdzieś w równoległym wszechświecie istnieje rzeczywistość, w której to Inter wygrywa. Paris Saint-Germain sięgnęło wybitności, zaserwowało być może najlepszy występ w dziejach finałów najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.

Paris Saint-Germain – Inter Mediolan 5:0 (2:0)

  • 1:0 – Aschraf Hakimi 12′
  • 2:0 – Desire Doue 20′
  • 3:0 – Desire Doue 63′
  • 4:0 – Chwicza Kwaracchelia 73′
  • 5:0 – Senny Mayulu 86′

fot. Newspix

116 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama