Korona nie powinna mieć wstępu do Kielc. W swoim mieście… nie umie grać w piłkę. Za to na wyjazdach? Na wyjazdach – ho, ho! – punktują aż miło. Jeszcze chwila i kibice będą postulowali o granie na stadionie zastępczym, i to najlepiej jak najdalej od Kielc. Na rogatkach ustawią specjalne patrole wyczekujące żółto-czerwonego autokaru. Wszystko po to, by trzymać kieleckich piłkarzy jak najdalej od świętokrzyskiego.
Korona w podróży jest ostatnio przewidywalna jak fryzura Dariusza Szpakowskiego. Ich trzy ostatnie mecze wyjazdowe:
– 1:0 ze Śląskiem,
– 1:0 z Piastem,
– 1:0 z Górnikiem (dziś).
Łączny bilans na wyjazdach – 18 punktów z 23. 78%. Ewenement.
Jak wyglądał sam mecz? Szybko strzelony gol przez Koronę i… obrona Częstochowy plus raz na jakiś czas nie do końca przekonujące kontrataki. A i sposoby na obronę zbyt wyszukane nie były: walenie po autach i długie piłki na Cabrerę na zasadzie „a nuż coś zrobi”. No i jakże znana z polskich boisk taktyka: piłka parzy. Sama bramka to kompromitacja obrony Górnika. Piłka w pole karne z rzutu wolnego, zgranie Dejmka, i dość niekonwencjonalna taktyka defensywna: stańmy w miejscu jak wryci, niech sędzia pomyśli, że jest spalony. Cabrera w efekcie został KOMPLETNIE sam w polu karnym, no i frajerstwem byłoby zmarnowanie tej sytuacji. Wyglądało to tak:
Na czerwono tajemnicze pole, które wytwarza wokół siebie Cabrera. Zawodnicy Górnika nie mogą się tam dostać #GÓRKOR pic.twitter.com/a8lfiW16ba
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) November 8, 2015
Po tym golu Korona oddała piłkarzom Górnika piłkę i powiedziała: macie, grajcie sobie. My pobronimy. I tak wyglądał ten mecz – gospodarze próbowali, jak mogli. Jak nie z tej, to z tamtej. Ale albo napotykali na mur własnych możliwości – tajemnicą nie jest, że ostatnia drużyna w tabeli nie słynie z przebojowej gry w ataku pozycyjnym – albo na znakomicie dysponowanego Małkowskiego. Forma golkipera Korony jest to żywy dowód na to, że bramkarz bywa jak wino. I nie chodzi tylko o to, że potrafi klepnąć w mordę, ale i o to, że im starszy, tym lepszy. 37-latek Korony swoim spokojem mógłby obdzielić pracowników oddziałów ratunkowych z trzech powiatów. Wyczekanie, zimna krew, odpowiednie ustawienie się. Klasa.
A Górnik? Cóż. Ciężko napisać, że był fatalny, bo nie był. Swoje sytuacje stworzył i na dobrą sprawę, gdyby nie forma Małkowskiego, mogło się to skończyć inaczej. No, ale pretensje muszą mieć przede wszystkim do siebie. Jeśli Korzym i Madej, mając czyste sytuacje, obijają bramkarza, ciężko na cokolwiek liczyć.
Fot.FotoPyK