Reklama

Rachwał w prasie: Nigdy nikogo nie sprzedałem. Zeszmacili mnie.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 listopada 2015, 10:08 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Nigdy nikogo nie sprzedałem i nie sprzedam. A że oni coś takiego wymyślili? Nic nie poradzę. We wcześniejszych latach nie było mnie w Bełchatowie, a słyszałem, że do podobnych zdarzeń też dochodziło. Czy wtedy też ja ich sprzedawałem? Zeszmacili mnie jako człowieka w środowisku piłkarskim. To boli mnie zdecydowanie bardziej niż zepsucie samochodu. Wiele rzeczy można przebaczać, ale to, co zrobili, było niedopuszczalne mówi dziś otwarcie w prasie Patryk Rachwał.

Rachwał w prasie: Nigdy nikogo nie sprzedałem. Zeszmacili mnie.

FAKT

Koniec marzeń o awansie i udany rewanż Fiorentiny. Ale o Legii i Lechu na razie nie czytamy. Uwagę zwraca tekst o ligowych strzelbach z importu – 19 z 22 goli strzelonych przez Piasta i 22 z 30 strzelonych przez Legię to dzieło obcokrajowców. Jest jeszcze druga strona medalu, bo Jerzy Podbrożny i Piotr Czachowski odbijają piłeczkę: oni blokują miejsce młodym polskim piłkarzom. Niestety, wciąż nie do końca wiadomo, kim jest ów legendarny „młody polski piłkarz”.

f1

Zeszmacili mnie – mówi Patryk Rachwał. Hit na dziś.

Reklama

Grzegorz Baran, Bartosz Ślusarski i Szymon Sawala skakali podczas zajęć w Szkole Trenerów po pana samochodzie, ponieważ sądzą, że doniósł pan na nich do władz GKS Bełchatów za balangę po ubiegłorocznym meczu z Piastem (0:5) w Pucharze Polski. Jest pan kapusiem?
– Nigdy nikogo nie sprzedałem i nie sprzedam. A że oni coś takiego wymyślili? Nic nie poradzę. We wcześniejszych latach nie było mnie w Bełchatowie, a słyszałem, że do podobnych zdarzeń też dochodziło. Czy wtedy też ja ich sprzedawałem? Zeszmacili mnie jako człowieka w środowisku piłkarskim. To boli mnie zdecydowanie bardziej niż zepsucie samochodu. Wiele rzeczy można przebaczać, ale to, co zrobili, było niedopuszczalne.

I dalej fragment: – Jeśli są w stanie udowodnić, że ja za tym stoję, to czekam na dowody. Nigdy ich nie mieli. Wcześniej nie mieliśmy żadnego konfliktu, z Baranem naprawdę dobrze się kolegowałem, jeździliśmy razem na wczasy. Od tamtej pory stosunki między nami nigdy nie były już takie same. To wiedzieli, oni ja i reszta szatni. Jeśli z kimś trzymasz, jeździsz razem na urlop, a potem odstawiasz go na boczny tor i starasz się ukierunkować grupę przeciwko, to wiadomo, o co chodzi.

f2

Raz się napił, bo stracił szansę. Kto? Maciej Wilusz.

Na treningach rzadko się uśmiecha, bo jest maksymalnie skupiony na tym, żeby dobrze wykonywać ćwiczenia. Nie pije alkoholu, nie imprezuje. Słowem wzór zawodowca. – Człowiek z innej planety. Chyba nigdy nie spotkałem piłkarza, który prowadziłby się aż tak dobrze. Na każdym treningu dawał z siebie maksa, nie wypił nawet łyka piwa. Fenomen – wspomina Radosław Matusiak (33 l.), który grał z Wiluszem w Heerenveen. – Tylko raz widziałem go z kieliszkiem w ręku. Dwa dni przed debiutem w Eredivisie złapał kontuzję kolana. Maciek wypił wtedy dwie, trzy lampki wina, zadzwonił do mnie i powiedział: „Proszę, przyjedź. Musimy porozmawiać” – opowiada Michał Janota (25 l.), były zawodnik Feyenoordu Rotterdam, dziś piłkarz Górnika Zabrze.

GAZETA WYBORCZA

Reklama

W Europie na zero. Czyli niewiele nowego.

Fiorentina ma teraz o dwa punkty więcej od Lecha, który musi wygrać na wyjeździe z Belenenses i u siebie z FC Basel. Misja skrajnie trudna – czy wykonalna dla odradzającego się mistrza Polski? Legia od wczoraj musi liczyć już tylko na cud. Ostatni w tabeli z jednym punktem i jednym golem w czterech meczach – tak wicemistrz Polski realizuje swój długofalowy plan awansu do grupy europejskich średniaków. Wysiłki Legii są jak fala – to w górę, to w dół. Cztery lata temu zespół grał w 1/16 finału Ligi Europy, odpadając po zaciętej walce z późniejszym półfinalistą Sportingiem Lizbona. Trzy lata temu Legia przepadła w kwalifikacjach, by w następnym sezonie pod wodzą Urbana zająć ostatnie miejsce w grupie. Przed rokiem Henning Berg przywrócił nadzieję, jego drużyna wygrała grupę, zdobywając aż 15 pkt, by odpaść w 1/16 finału z Ajaxem. Ta wyliczanka pokazuje, jak trudno buduje się w Polsce dobry zespół, jak ciężko pokonywać z nim kolejne szczeble rozwoju. Budżet Legii sięga 120 mln zł, ale na boisku drużyna nie bardzo znajduje sposób na to, jak rozwijać się, wzmacniać i konsekwentnie piąć w górę. Nawet małymi krokami. Słaby start tego sezonu zdmuchnął z posady Berga. Stanisław Czerczesow miał lepiej rozumieć drużynę, dać jej nowy impuls w Europie – ten starczył do zdobycia punktu w starciu z Club Brugge dwa tygodnie temu w Warszawie. W czwartek trzeba było grać o zwycięstwo, by zachować szanse na awans do 1/16 finału. Z dwóch najsłabszych zespołów grupy D słabsza okazała się Legia.

gw

Michał Zachodny spogląda w Bundesligę: Schalke podskoczy Borussii?

– Przy Tuchlu wszyscy robią postępy – mówi Ilkay Gündogan. – Kolejne treningi sprawiają, że staję się coraz lepszy – chwali się Julian Weigl. Idylli nie przerwały nawet cztery mecze z rzędu bez zwycięstwa. Zwłaszcza że później Borussia wróciła do wygrywania. Jako jedyna stara się wytrzymać tempo Bayernu – zajmuje drugie miejsce w lidze, do lidera traci pięć punktów, ale taką samą przewagę wypracowała nad trzecim Wolfsburgiem. Od hegemona wiele ją jednak dzieli, niedawno w Monachium przegrała aż 1:5. Tyle tylko, że po traumie z poprzedniego sezonu, gdy zespół długo leżał na dnie Bundesligi, nikt nie wymagał od Tuchla cudów. 42-letni trener na razie potwierdza zresztą opinię bardzo utalentowanego szkoleniowca. Chodzi nie tylko o wyniki, ale też o styl gry. Dortmundczycy nie rezygnują z wysokiego pressingu nawet wtedy, gdy prowadzą kilkoma bramkami. Potrafią atakować spokojnie, cierpliwie rozgrywając piłkę, ale też przyspieszając tempo do poziomu nieosiągalnego dla większości rywali. A Tuchel przemienia piłkarzy. – Wprowadził mnie na wyższy poziom. U Jürgena Kloppa robiłem coś innego, nie mogłem strzelać wielu goli. Jestem bardzo szczęśliwy, że teraz mam tyle asyst i zdobywam tyle bramek – mówi Mychitarian, który w tym sezonie strzelił już 12 bramek i przy 11 asystował. Wielkim sukcesem okazał się pierwszy transfer Tuchla, czyli Weigl. – Nigdy nie dostałem od trenera tak szczegółowej analizy swojej gry, uwzględniającej wszystkie słabe i mocne strony. Tuchel dał mi do zrozumienia, że widzi we mnie coś, co go ekscytuje – mówi 20-letni pomocnik. Dzięki tej nauce piłkarz, który wiosną grał w drugoligowym TSV 1860 Monachium, teraz – według not “Kickera” – jest dziesiątym najlepszym pomocnikiem Bundesligi.

RZECZPOSPOLITA

Tutaj pozwolimy sobie spojrzeć na wczorajsze pomeczówki. Lech z widokami.

Mistrz Polski, ale zarazem przedostatnia drużyna tabeli ekstraklasy, przegrał u siebie z liderem włoskiej Serie A 0:2. Lech wciąż ma szanse na awans z grupy, ale zadanie będzie piekielnie trudne. Poznaniacy będą musieli w dwóch pozostałych do rozegrania kolejkach nie tylko swoje mecze wygrywać, ale liczyć także na potknięcia rywali. Wynik 0:2 nie przynosi chluby, ale Lech nie grał w czwartkowy wieczór źle. Pozostawił po sobie znacznie lepsze wrażenie, niż Legia, która dwie godziny wcześniej przegrała na wyjeździe z Club Brugge 0:1. O ile jednak oglądając spotkanie warszawian nie sposób było odnieść wrażenia, że Legia jest wyrównanym rywalem dla Belgów, tak Kolejorz długimi chwilami grał z Fiorentiną jak równy z równym, a w drugiej połowie nawet przeważał. (…) Mecz z trybun oglądał selekcjoner Adam Nawałka. Przyglądał się nie tylko zawodnikom Lecha, ale także skrzydłowemu Fiorentiny Jakubowi Błaszczykowskiemu. Były kapitan reprezentacji Polski nie zaliczył olśniewającego meczu. Widać jak bardzo we Włoszech musiał się dać opętać taktycznemu gorsetowi. Nie pozwalał sobie na rajdy po skrzydle, dryblingi, których tyle w jego wykonaniu widzieliśmy i w barwach Borussii Dortmund i reprezentacji. Jedna z bardziej efektownych akcji Błaszczykowskiego w Poznaniu miała miejsce w defensywie, gdy we własnym polu karnym czysto odebrał piłkę Szymonowi Pawłowskiemu. Najlepszy w ekipie gospodarzy – już z resztą po raz kolejny przy okazji meczów w Europie – był Karol Linetty. Środkowy pomocnik Lecha przerywał mnóstwo akcji rywali, kreował, podawał, a jeszcze w pierwszej połowie uderzał na bramkę Sepe. Trudno będzie zatrzymać Linetty’ego w Poznaniu – już w zimowym oknie transferowym.

Legia skupia się na pogoni za Piastem.

Stanisław Czerczesow mocno zamieszał z wyjściowym składem drużyny. W meczu ostatniej szansy, który należało za wszelką cenę wygrać, wystawił aż pięciu obrońców. W teorii miało to pewnie wyglądać tak, że w momencie ataku boczni defensorzy mieli dublować pozycję skrzydłowych, którzy z kolei mieli wspierać w linii ataku Marka Saganowskiego. Tak, to nie pomyłka – Saganowskiego, bo to 37-letni weteran wyszedł w podstawowym składzie. Teoria jednak przełożenia na praktykę nie miała. (…) W Legii rządził chaos, a gołym okiem widoczny był przede wszystkim marazm i bezradność. Tak naprawdę drużyna ze stolicy nie stworzyła sobie żadnej dogodnej sytuacji bramkowej. Gdyby Belgowie prezentowali piękny futbol, gdyby widać było w każdym ich zagraniu wielką klasę, z całą pewnością ta porażka byłaby łatwiejsza do przełknięcia. Niestety po zespole Club Brugge było widać, że to przeciętny, odrobinę lepiej zorganizowany rywal. Nic wielkiego. Europejska druga liga. A jednak na Legię w czwartkowy wieczór to wystarczyło. Póki Belgowie rozgrywali ataki pozycyjne, Legioniści mieli wystarczająco dużo czasu, by się cofać i organizować. Wystarczył jednak szybki atak (fatalne podanie Tomasza Jodłowca przejęte przez przeciwników w środku pola) i zawodnicy Czerczesowa nie zdołali postawić podwójnych zasieków.

Jest też o Benzemie – lepszym na boisku niż w życiu. Z kolei Jagiellonia chce odzyskać radość z gry. Piotr Żelazny zapowiada kolejkę.

Zespół z Podlasia nie jest w stanie wygrać już od ponad miesiąca – po raz ostatni zawodnicy Probierza cieszyli się po zwycięstwie 20 września, gdy pokonali Lecha Poznań 1:0. Później przyszła porażka z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski, a także cztery przegrane z rzędu w lidze. Z piątego miejsca w ekstraklasie Jagiellonia spadła w tym czasie na 13. Trener za taki stan rzeczy winił krótkie urlopy, jakie jego piłkarze mieli między sezonami z racji udziału w eliminacjach Ligi Europejskiej. – Widzę po nich, że nie mają tej pasji, radości z gry – mówił niedawno Probierz. Ostatnio szkoleniowiec dał zawodnikom kilka dni wolnego, aby mogli głód piłki odzyskać. I nawet wydawało się, że plan wypalił – w poniedziałkowym spotkaniu z Podbeskidziem zawodnicy Jagiellonii byli szybcy, próbowali gry kombinacyjnej, stwarzali sytuację, a na przerwę schodzili, prowadząc 1:0. Skończyło się jednak na remisie.

SUPER EXPRESS

Jest rozmowa z Radoviciem. Za Chiny się stąd nie ruszam – mówi.

se

Jaki był pana wkład w awans do chińskiej ekstraklasy?
– Strzeliłem dwa gole, miałem asystę, zrobiłem karnego, rozegrałem cztery pełne mecze. Niestety, zaraz po starcie ligi odniosłem kontuzję barku, która wykluczyła mnie do końca sezonu. Miałem dwie operacje. Pierwszą w Pekinie, a drugą w Niemczech w klinice byłego lekarza Bayernu Monachium.

(…)

Trener Stanisław Czerczesow odmieni Legię?
– Rozmawiałem ze znajomymi z Rosji na jego temat, każdy wypowiada się o nim pozytywnie. Jednak dopiero wiosną zobaczymy, czy jest postęp. Trener Czerczesow będzie chciał sprowadzić dwóch, trzech zawodników, którzy będą wzmocnieniem, a nie tylko uzupełnieniem kadry. Ja wolałbym kupić jednego gracza, ale takiego, który będzie robił różnicę, zamiast ściągać pięciu, którzy będą łapali się do meczowej “18”. Ale transfery zimą są konieczne.

se2

A Franciszek Smuda dalej rozpacza i atakuje Gaszyńskiego.

Dwa dni temu zapewniał pan nas, że nie będzie dobijał Wisły. Ale ponadmilionowe odszkodowanie może być gwoździem do trumny dla zadłużonego klubu…
– Decyzję sądu poznałem w środę, po rozmowie z wami. Wyrok jest wyrokiem. Ja chciałem pracować do końca kontraktu, jaki podpisałem z Wisłą, ale prezes Gaszyński miał kaprys, żeby mnie wygonić, to nie moja wina. Inaczej tego nie nazwę jak kaprys, bo przecież gdy mnie zwolnił, drużyna nie grała źle, nie mieliśmy mniej punków od Lecha, który wygrał ligę.

Mocno pan krytykuje prezesa Gaszyńskiego, ale właściciel Wisły Bogusław Cupiał mu wciąż ufa.
– Do dzisiaj nie mogę tego zrozumieć, dlatego od momentu zwolnienia nie utrzymuję kontaktów z prezesem Cupiałem, z którym znaliśmy się wiele lat. Przypuszczam, że Gaszyński nakręcił i naopowiadał różnych rzeczy Cupiałowi, a ten uwierzył w zapewnienia Gaszyńskiego, że uda się wyprowadzić Wisłę na finansową prostą.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lech i Legia na zero.

ps

Zaczyna się od pożegnania Legii z Europą w kiepskim stylu. Obok Piotr Włodarczyk przekonuje, że wicemistrzowie Polski nie wyciągnęli wniosków z pierwszego meczu z Brugge i apeluje, by nie odpuszczać dwóch ostatnich spotkań LE. Chodzi o punkty do rankingu UEFA i osłodzenie kibicom ostatnich występów. I dalej: Lekcja włoskiego przy Bułgarskiej.

Stworzyć w Ząbkach mały Ajax. O tym planie opowiada Dariusz Dźwigała, trener Dolcanu. Dziś gra z Arką, swoim byłym klubem.

– Nie jestem dyplomatą i nie będę rzucał haseł typu „najpierw się utrzymajmy”. Chcemy wygrywać wszystkie mecze. Jeśli będziemy wygrywać, zostaniemy liderem, a jak będziemy liderem, awansujemy. Proste. Ktoś może mnie wziąć za bufona, ale nie o to chodzi. Jesteśmy w czołówce pod względem strzelonych goli, mamy prawie najmniej straconych. To bzdura, że nie chcemy awansować. W ekstraklasie można lepiej wypromować piłkarzy, a środki z telewizji spokojnie wystarczą na pokrycie większych kosztów.

Jakim klubem ma być Dolcan?
Chcę sprawić, żeby polska piłka zbliżyła się do Europy. Pracuję w pierwszej lidze, ale tutaj też można dużo zrobić. To nie jest przypadek, że od 20 lat nie gramy w Lidze Mistrzów, a w meczu z europejskim średniakiem nie potrafimy założyć ataku pozycyjnego.

Przechodzimy do Ligowego Weekendu – obecnie największej siły PS. Eurosnajperzy a sprawa polska, czyli temat, który rozstrzygaliśmy już w Fakcie.

ps2

Gliwicka wieża Babel.

Dobrymi kumplami są np. Brazylijczyk Hebert i Chorwat Josip Barišić, lecz choć obaj znają język angielski, często siedzą razem przy kawie i prawie się do siebie nie odzywają. – Józek jest takim człowiekiem, który w jednym zdaniu potrafi wszystko zawrzeć. Hebert jest podobny i stąd tak się dogadują. Potrafią siedzieć w restauracji i wymienić ze sobą tylko kilka zdań – śmieje się kierownik Piasta Adam Fudali. W przeszłości różnie jednak z komunikacją i nauką języków bywało. Ruben Jurado był w Polsce bardzo długo, a jego znajomość polskiego ograniczyła się do kilku słów, o języku angielskim nie wspominając, mimo że na przykład Carles Martinez świetnie mówił po angielsku. Zawodnicy przyznają, że nie było łatwo. – Początek w Polsce, w Gliwicach, był dla mnie ekstremalnie trudny. Znałem tylko portugalski, nawet z hiszpańskim miałem problemy. W dodatku nowa kultura, nowe środowisko i zima, do której się jeszcze do końca nie przyzwyczaiłem – opowiada Hebert, który obecnie swobodnie posługuje się i angielskim, i hiszpańskim. – Nie chodziłem na żadne prywatne lekcje, po prostu uczę się z internetu, a przede wszystkim z rozmów z kolegami w szatni – dodaje Brazylijczyk.

Nikolić? To nie moje zmartwienie – mówi Czesław Michniewicz.

Nemanja Nikolić spędza panu sen z powiek?
– Mnie nie, niech pan spyta stoperów – Jarka Fojuta i Kuby Czerwińskiego. Młodym zawodnikom Pogoni często pokazuję, w jaki sposób Nikolić porusza się po boisku, jak wybiera pozycję, jak się ustawia. W wielu akcjach wystarczy do niego podać, a on już biegnie w odpowiednim tempie i strzela gola.

Trener Jan Urban powiedział, że silniejszym rywalom nie strzela.
– Zaklęcie działa raz, nie wchodzę w polemikę. Niech Legia rywalizuje z Lechem, ja chcę, żeby nie strzelił Pogoni.

ps4

Co dalej?
– Czołg, który stał się papierowym tygrysem. Czyli Dwaliszwili.
– Piesio: smerf Maruda z Garwolina
– Keita wraca do Lecha
– Piast kpi z faworytów: jaka liga, taki lider. Tak pisze Bugajski.
– Wilusz, czyli człowiek z innej planety
– Forenc ma bzika na punkcie MMA

ps3

Zeszmacili mnie jako człowieka. Rachwał raz jeszcze.

Co pan poczuł, gdy zobaczył nagranie?
– Samochód to tylko sprawa materialna, blacha. Poczułem, ze gdyby mogli, to poskakaliby i po mnie. Nie wiem, co musi siedzieć w człowieku, by coś takiego zrobił. I potem czytam w wywiadzie, jak Baran się żali, że ma przecież dzieci. A ja nie mam dzieci? Nie wyobrażam sobie, by kogoś pomawiać bez jakichkolwiek dowodów.

(…)

To najtrudniejszy moment, jaki spotkał pana przez 17 lat gry w piłkę?
– Ta sprawa bardzo dotknęła moją rodzinę, mnie. Łato nie jest, bo jeśli pracujesz na swoje nazwisko tyle lat i ktoś bezpodstawnie cię oskarża…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...