Reklama

Rafał Grzyb: Będziemy walczyć za trenera

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 listopada 2015, 09:21 • 10 min czytania 0 komentarzy

Stoimy murem za trenerem. Rozmawialiśmy z prezesem o naszej sytuacji. I on, i my wyraziliśmy nadzieję, że wkrótce będzie dobrze. Mocno w to wierzymy. Skoro szkoleniowiec walczy za nas, a wiele razy to udowodnił, to my będziemy walczyć za niego – mówi w poniedziałkowej prasie Rafał Grzyb, piłkarz Jagiellonii.

Rafał Grzyb: Będziemy walczyć za trenera

FAKT

Zaczyna się tekstami o polskich strzelbach na obczyźnie. W jednym tekście bezradny Lewandowski, który zawiódł w meczu z Eintrachtem Frankfurt, w drugim – Milik błyszczy z Rodą, zaliczając dwa gole i dwie asysty.

Co dalej? Ekstraklasa. Jest o zabójczo skutecznej Legii, która oddała trzy strzały i strzeliła trzy gole. Jest też o Tadeuszu Pawłowskim, który obudził wojowników. – Odprawa przedmeczowa była tak emocjonalna, że sam chciałbym zagrać. (…) Kiedyś w Śląsku byli tacy liderzy, jak Mila czy Kaźmierczak. Dziś inni muszą wypiąć klatę i wziąć na siebie odpowiedzialność. Właśnie tego oczekuję.

f1

Reklama

Kryzys? Jaki kryzys? – pyta Kornel Osyra.

Po dwóch słabszych spotkaniach lider z Gliwic znów pokazał klasę. Piast nie pozwolił Zagłębiu oddać ani jednego celnego strzału i mógł świętować mistrzostwo jesieni. – Jaki mamy kryzys? Nie ma kryzysu! – krzyczał w szatni po meczu obrońca Kornel Osyra, po czym zaintonował pieśni o Piaście, a chóralne śpiewy niosły się po klubowych korytarzach. (…) – Zaskoczyliśmy kolejny raz, bo myślano, że mamy dołek. Jesteśmy mistrzem jesieni. I tak mówią o nas: rewelacja ligi. Nikt się tego nie spodziewał. O przyszłości nie myślimy – przyznaje pomocnik Bartosz Szeliga (22 l.).

Rafał Grzyb zapowiada z kolei: Będziemy walczyć za trenera.

f2

Ale piłkarze Jagi o zmianie nie chcą słyszeć, o czym poinformowali prezesa klubu Cezarego Kuleszę (53 l.). – Stoimy murem za trenerem. Rozmawialiśmy z prezesem o naszej sytuacji. I on, i my wyraziliśmy nadzieję, że wkrótce będzie dobrze. Mocno w to wierzymy. Skoro szkoleniowiec walczy za nas, a wiele razy to udowodnił, to my będziemy walczyć za niego – mówi Faktowi kapitan białostockiej drużyny Rafał Grzyb (32 l.).

GAZETA WYBORCZA

Reklama

O tym, jak von Heesen hartuje Lechię, pisze Michał Zachodny. Poniedziałkowy dodatek sportowy zazwyczaj wypada mocno in plus.

gw

– Bardzo go lubię i znam jego umiejętności, ale potrzebuję zawodników w odpowiedniej dyspozycji nie tylko piłkarskiej, ale też fizycznej – tłumaczył swoją decyzję. Chociaż Mila prosił o indywidualne treningi, to jego pozycja się nie zmieniła. Przychodzą kolejne powołania od Adama Nawałki, a w Lechii jest najwyżej czternastym zawodnikiem do gry. Podobnie jest ze Sławomirem Peszką. U von Heesena zaczynał od gry w podstawowym składzie, ale fatalnym występem w Pucharze Polski z Legią Warszawa (1:4) stracił swoje miejsce. – Zszedł w przerwie, ponieważ grał słabo. Jeśli zawodnik nie gra na poziomie, jakiego od niego oczekujemy, to nie ma dla niego miejsca na boisku – tak von Heesen tłumaczył wtedy nowe zasady panujące w klubie. Reprezentacyjny skrzydłowy musiał przez kolejny miesiąc ciężko pracować, by znów się znaleźć w wyjściowej jedenastce. Von Heesen nie uznaje półśrodków, co może wynikać z chęci zmiany dotychczasowej kultury pracy w Lechii. Od początku 2014 r., gdy klub znalazł się w rękach nowych właścicieli, przewinęło się przez niego kilkudziesięciu piłkarzy. Gdańsk stał się przystankiem, miejscem na chwilowe zaczepienie się i od razu szukanie kolejnej drużyny, a nie zespołem budowanym z myślą o dominacji w kraju. Von Heesen był blisko klubu, ale oficjalnie wyłącznie w roli doradcy. Teraz, gdy został szkoleniowcem, ta pozycja pozwala mu na pracę na własnych, trudnych dla piłkarzy warunkach. A są to warunki szkoły niemieckiej. Von Heesen mówi, że jego „duchowym bratem” jest Felix Magath, który ma opinię kata zamęczającego piłkarzy na treningach, domagającego się pełnego podporządkowania. Znacznie więcej zaczerpnął jednak od Ernsta Happela. To właśnie Austriak uczynił z von Heesena kapitana HSV (w wieku zaledwie 25 lat) i jednego z najskuteczniejszych pomocników w historii Bundesligi (99 goli). – On nauczył mnie prowadzić zespół – przyznaje trener Lechii.

Obok trzy strzały, czyli krótkie pytania i krótkie odpowiedzi, do Macieja Murawskiego. O Lechii właśnie.

Na co stać Lechię w tym sezonie?
– Mamy już klub, który od dłuższego czasu pracuje na bundesligowych zasadach i jest rewelacją sezonu – Piast. Lechia ma szerszą kadrę, więcej jakości i oczekiwania sięgają Europy. Kluczowy będzie zima. Nie ma innej drogi niż cięższy trening. Powtarzalność oraz intensywność na zajęciach Thomasa musi dać efekt. Jeżeli jest to prowadzone z głową, to w meczu piłkarzom jest łatwiej.

Jest również tekst o grabarzu Mourinho.

gw2

Sąsiedztwo dnia Wszystkich Świętych znalazło swoje odbicie w komentarzach do meczu. W tak popularnych teraz w internecie memach, w których Klopp w czarnej masce, z kosą w ręku odwiedza dom Mourinho, którego po otworzeniu drzwi zalewa zimny pot. Rzeczywiście na trenera Chelsea nieszczęścia spadają seriami. Po porażce z West Hamem w lidze mistrz Anglii odpadł z Pucharu Ligi, by w sobotę ulec na Stamford Bridge Liverpoolowi. A wydawało się, że to idealna okazja do przełamania. The Reds dostali co prawda zastrzyk optymizmu, gdy Brendana Rodgersa zastąpił Klopp, ale do soboty trener cudotwórca nie zaznał smaku zwycięstwa w Premier League. Mecz reklamowano jako starcie Mourinho z Kloppem, przypominając półfinał Champions League z 2012 roku, gdy pierwszy prowadził Real, drugi Borussię. Cztery gole Roberta Lewandowskiego pozwoliły się cieszyć Niemcom. Klopp słusznie zastrzegał, że fakty sprzed lat nie mają nic wspólnego z teraźniejszością. Podkreślał, iż między nim i Mou nie ma złości, zapiekłości ani chęci odwetu. Niemiec wiedział jednak doskonale, że sławny rywal przeżywa najgorszy okres w karierze. Że nigdy nie był mocniej krytykowany. Także w Anglii, którą uważa za swój duchowy dom. 15. miejsce w tabeli to dla Chelsea dramatycznie słaby start. Drużyna gra beznadziejnie: jej liderzy Cesc Fabregas, Eden Hazard i Diego Costa nadają się do wymiany. W meczu z Liverpoolem pierwszy wylądował na ławce, drugi snuł się przez godzinę i został zmieniony, trzeci spędził na boisku 90 minut, znów bez gola. (…) Z 11 meczów sezonu Chelsea przegrała sześć i traci aż 14 pkt do liderów z Manchesteru City i Arsenalu. Czy od zwolnienia Mou właściciela klubu Romana Abramowicza odstrasza coś więcej niż 45 mln euro odszkodowania, które musiałby wypłacić Portugalczykowi?

Wyjątkowo mało czytania jak na poweekendową Wyborczą.

RZECZPOSPOLITA

Liga pełna sprzeczności – głos zabiera Piotr Żelazny.

W przyszłym tygodniu odbędzie się ostatnia kolejka rundy jesiennej, ale już wiadomo, że symboliczny i raczej tylko prestiżowy tytuł mistrza jesieni przypadnie największej rewelacji ligi – Piastowi Gliwice. Lider pokonał u siebie Zagłębie Lubin 2:0 po dwóch trafieniach Josipa Barisicia i ma w tej chwili przewagę już ośmiu punktów nad grupą pościgową, czyli Legią i Pogonią. Ponieważ po zakończeniu sezonu zasadniczego w ekstraklasie rozgrywanych jest jeszcze siedem serii spotkań w grupach mistrzowskich i spadkowych, trudno w ostatnich latach mówić o prawdziwym mistrzu jesieni. Niemniej od 2010 roku trzykrotnie drużyna, która po pierwszej serii spotkań prowadziła w lidze, na koniec sezonu cieszyła się z mistrzostwa Polski. W XXI wieku było tak siedem razy. Statystyka wygląda jednak mniej optymistycznie (50 procent przypadków) dla podopiecznych Radoslava Latala, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko te sezony, od kiedy obowiązuje reforma. W poprzednim sezonie po 15 kolejkach, czyli w połowie rundy zasadniczej, późniejszy mistrz Polski Lech był dopiero na ósmym miejscu w tabeli i tracił do Legii sześć punktów. Wynik Kolejorza pokazuje, jak wiele można zyskać w dodatkowych kolejkach po podzieleniu punktów. Sam fakt jednak, że ktokolwiek rozpatruje Piasta w kategorii potencjalnego mistrza, pokazuje, jak doskonałą robotę w Gliwicach wykonuje trener Latal. Piast nie wygrał dwóch ostatnich meczów i już wydawało się, że zaczyna łapać zadyszkę – co wszyscy eksperci i znawcy prorokują, że się w końcu stanie. A jednak Zagłębie odprawił bez najmniejszych problemów.

Raz jeszcze jest o Mourinho – że może spać spokojnie. Z kolei Stefan Szczepłek pisze: Stadiony wspomnień. Godne uwagi.

1 listopada w Polsce nie powinno się grać i dobrze, że ktoś to wreszcie zrozumiał. Tego dnia jesteśmy myślami z bliskimi, którzy odeszli, i spotykamy się z nimi, odwiedzając cmentarze. Także z tymi, dla których chodziliśmy na stadiony. Niektóre kluby, a zwłaszcza ich kibice, pamiętają o swoich dawnych gwiazdach. Czasami na grobach można zobaczyć proporczyki lub kwiaty w klubowych barwach. Mam jednak wrażenie, że pamięta się przede wszystkim o tych sportowcach, którzy spoczęli na największych cmentarzach. Na Bródnie i obydwu powązkowskich w Warszawie, Rakowickim w Krakowie, na Dołach w Łodzi, w Katowicach i Zabrzu. Idąc Aleją Zasłużonych na Wojskowych Powązkach, mija się położone obok siebie groby Kazimierza Górskiego, Kazimierza Deyny (na jego mogile znajduje się numer 10 i napis „Szacunek”), Witolda Woydy, Władysława Stachurskiego, szablisty Andrzeja Piątkowskiego, Elwiry Seroczyńskiej i Kamili Skolimowskiej. W innym miejscu Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski. Trudno przeoczyć. Ale kilka alejek dalej, w kw terach oficerskich, leży kilkunastu działaczy Legii, bez których nie byłoby wielkości klubu. A tam, poza rodzinami, już chyba nikt nie zagląda. Na „moim” cmentarzu w Falenicy spoczywa Jerzy Pawłowski, szermierz wszech czasów. Nawet niewielu faleniczan o tym wie. Kiedy zapalam mu na grobie lampkę, nie przepycham się przez tłum. Kilka lat temu w Krakowie ukazały się dwie książeczki informujące, gdzie pochowani są piłkarze Wisły i Cracovii. Wszystkie większe polskie kluby powinny w ten czy inny sposób dbać o pamięć swoich starych gwiazd.

SUPER EXPRESS

se

Czerczesow obudził Dudę. Dziś tylko tyle.

Legia nie tylko przywiozła z Gdańska trzy punkty (3:1 z Lechią), lecz także odzyskała Ondreja Dudę (21 l.). Słowak, który długo nie potrafił odnaleźć formy po kilku kontuzjach, znów zagrał na mistrzowskim poziomie. – Jeśli tylko nie będzie kolejnych urazów, to będziecie oglądać tego Ondreja co wcześniej – zapewnił po meczu pomocnik reprezentacji Słowacji. (…) Poza Nikoliciem błysnął wspomniany Duda, który jest dowodem na to, że nie warto wydawać zbyt szybkich sądów. „Z taką grą to mamy piłkarza na lata. Bo nikt go nie kupi” – napisał z przekąsem jeden z internautów na początku meczu. Ondrej w drugiej połowie udowodnił jednak, że – jeśli jest w dobrej formie – zdecydowanie przerasta ligę. Nie tylko zaliczył kapitalną asystę przy golu Jodłowca, ale miał też kilka innych fantastycznych zagrań. – Ondrej ma duże umiejętności, widać, że wraca do formy – pochwalił kolegę „Jodła”, strzelec gola na 3:1.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piękna okładka z Radwańską. Zasłużyła.

ps

W tekstach pomeczowych czytamy, że Legia jest skuteczna i walczy do końca. Jest rozmowa z Nemanją Nikoliciem, który mówi: Czytałem, że umiem strzelać gole tylko słabym klubom. To nieprawda.

Zagrał pan w 26 z 27 meczów Legii w tym sezonie. Jest pan zmęczony?
– Trochę. Do gry w Legii dochodzą występy w węgierskiej kadrze, więc trochę spotkań się uzbierało. Nasz trener potrafi zadbać o regenerację. W każdym meczu mamy siłę i moc, nie brakuje świeżości. Ale dobrze będzie wreszcie trochę odpocząć. Do grudnia zostało kilkanaście meczów – na nich się koncentruję, a potem urlop.

Mijamy kolejne relacje, w końcu – rozmowa z Maciejem Gajosem. Liczę na pozytywny ból głowy. Sama treść nie porywa.

W ataku zagrał Kasper Hämäläinen, jednak on często grywa na „10”, czyli tam, gdzie pan. Jesteście skazani na rywalizację?
– To moja ulubiona pozycja na boisku i Kaspra chyba też. Powinna powodować tylko pozytywny ból głowy dla trenera, który ma w kim wybierać. Nie widzę w tym żadnego problemu. My staramy się pokazać z jak najlepszej strony, a niech trener decyduje, kto mu najbardziej odpowiada do gry.

Teraz czeka pan na powołanie od selekcjonera na mecze z Islandią i Czechami?
– Nie powiem, że czekam, bo nie brzmi to dobrze. Wszystko zależy od Adama Nawałki i od jego oceny, czy zasługuję na udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski.

ps2

Tomasz Foszmańczyk, który ma już 29 lat, dopiero w Niecieczy poczuł się ligowcem. Natomiast Korona nie straciła już bramki od 378 minut, od początku dała sobie strzelić tylko jedenaście goli. Spora w tym zasługa Radka Dejmka, on jest liderem defensywy kielczan. Poza tym:
– Cracovia pierwszy raz od kwietnia bez gola
– Ojrzyński wolał dublerów niż wiekowych graczy
– Ruch wnioskuje o ukaranie Burligi za brutalny faul

W Fakcie był tekst z wypowiedziami, w PS – wywiad. Grzyb mówi: Stoimy murem za trenerem. Cytujemy inny fragment.

Kibice Jagiellonii nie odwrócili się od was. Wręcz przeciwnie, nawet po dotkliwej porażce z Wisłą (1:4) mogliście liczyć na ich wsparcie.
– I za to jesteśmy im wdzięczni. Te ostatnie porażki były przykre dla nich, ale dla nas również. Dziękujemy im za wsparcie. Osiągnięciami w poprzednim sezonie podnieśliśmy wysoko poprzeczkę. Oczekiwania wobec nas wzrosły. Nasz kibic chciałby dzisiaj, by przynajmniej nasza gra przypominała tą z minionych rozgrywek. A tu ani gry, ani wyników. Wszystkie drużyny, które poprzedni sezon zakończyły w czołówce i grały, bądź grają w europejskich pucharach, mają problemy. Ale tłumaczenie się pucharami jest nie na miejscu. Nie ma co roztrząsać, co, gdzie, kiedy. Musimy wrócić do swojego grania.

Jest też rozmowa z Jerzym Engelem, prezesem Polonii Warszawa, na całą stronę.

ps3

Najnowsze

Anglia

Cucurella nietypowo o koledze z zespołu. „Nigdy w życiu nie powiedziałbyś, że jest piłkarzem!”

Radosław Laudański
0
Cucurella nietypowo o koledze z zespołu. „Nigdy w życiu nie powiedziałbyś, że jest piłkarzem!”
Ekstraklasa

Koniec czekania. Polski klub finalizuje transfer. Na przeszkodzie stała… polityka

Szymon Janczyk
8
Koniec czekania. Polski klub finalizuje transfer. Na przeszkodzie stała… polityka

Komentarze

0 komentarzy

Loading...