Reklama

„Duda, nie szczekaj. Weź się do roboty!”

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2015, 09:25 • 8 min czytania 0 komentarzy

Liga nie ma faworyta, przez co jest ciekawsza. Nie wykluczam, że Lech dostanie się do ósemki i powalczy o mistrzostwo. Nie lekceważę Piasta, który gra ofensywnie i z wiarą, że w każdym meczu można wygrać. Może liczyć się Lechia, choć gra w kratkę, i oczywiście Legia, ale jej piłkarze muszą wziąć się do roboty. Na razie są mocni tylko w gadaniu. Jeśli Duda mówi, że byli lepsi od Lecha, to myślę sobie: Nie szczekaj, tylko zrób to i udowodnij na boisku – ostro ocenia w rozmowie z „Super Expressem” Dariusz Wdowczyk. 

„Duda, nie szczekaj. Weź się do roboty!”

FAKT

prasa 1

Bitwa królów! – tak dzisiejszy fakt awizuje starcie pomiędzy Alexandrem Meierem (królem strzelców Bundesligi z poprzedniego sezonu) a Robertem Lewandowskim (wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tym razem to on założy koronę).

prasa 2

Reklama

„Fakt” uważa, że Kornel Osyra ma duży potencjał i może zrobić podobną karierę co Kamil Glik.

– Co chciałbym wziąć od Kamila? Waleczność, trochę mi jej brakuje, nie ma co ukrywać. On jest typem walczaka, ja staram się kombinować na boisku, by nie wdawać się w jakieś starcia. Staram się przewidywać ruch przeciwnika, lepiej się ustawiać. Ale wiem, że to jest zgubne, bo jak coś źle obliczę, to jestem w tarapatach. Kamil Glik widać, że nie kalkuluje, idzie twardo, jest waleczny. W Piaście od rozbijania przeciwników jest Hebert, co chyba po nim widać, bo jest dwa razy taki jak ja – śmieje się Osyra.

Tabloid serwuje nam też kilka mniejszych tekstów:

Śnieg skończy się walkowerem?Termalica dostała zgodę na rozgrywanie meczu w Mielcu, gdzie nie ma podgrzewanej murawy. Opady śniegu mogą mieć dla niecieczan opłakane skutki.

– Nauczcie się strzelać karnepiłkarze ekstraklasy w obecnych rozgrywkach wykorzystują jedynie 52% jedenastek.

Grosik kontra Zlatan – zapowiedź starcia reprezentanta Polski z jedną z najbarwniejszych postaci światowego futbolu.

Reklama

GAZETA WYBORCZA

prasa 3

„Gazeta” zajmuje się problemem koników, którzy zaczynają przejmować biznes sprzedaży biletów na reprezentację.

Od czterech dni biletów nie ma już w oficjalnej sprzedaży. Ale wciąż można kupić je od „koników”, oczywiście znacznie drożej. Bez większych problemów w sieci znajdziemy strony internetowe, na których trwa sprzedaż wejściówek. Do „Wyborczej” napisało wielu poirytowanych kibiców, którzy nie zdążyli w oficjalnej sprzedaży kupić biletów na sparing kadry, która niedawno zapewniła sobie awans na Euro 2016 we Francji. Dołączają informację o stronach, na których trwa nielegalny handel. Jeden z kibiców z Wrocławia napisał: „Problem w tym, że dużą część biletów na mecz Polska – Czechy kupiły tzw. koniki. Prowadzą teraz regularną – i nielegalną – sprzedaż na stronach internetowych, żądając nawet sześć razy większej kwoty za bilet. Bilety na mecz z Islandią na PGE Narodowym kosztowały 40, 60 i 100zł w zależności od sektora. Tańsze były wejściówki na spotkanie z Czechami, które można było kupić za 40, 50 lub 70zł. Dziś za najtańsze bilety na mecz we Wrocławiu „koniki” chcą 100zł (sektory narożne – rodzinne). Z kolei za bilet na miejsca za bramką trzeba zapłacić aż 250-300zł. Wejściówki w najniższym rzędzie, blisko murawy, wyceniono nawet na 500zł.

Ciekawy jest też tekst o – podobnie jak w „Fakcie” – słabej skuteczności strzelców rzutów karnych w ekstraklasie. Znajdziemy w nim wypowiedzi Bena Lyttelona, autora książki o technice uderzania jedenstek.

– Lubię powiedzenie, że nie ma karnych obronionych, tylko źle wykonane. Nie ma przecież wielu „jedenastek” perfekcyjnych i zarazem obronionych. Ale piękno polega na tym, że nie chodzi tylko o umiejętność i technikę, lecz także nerwy i mentalność – tłumaczy Lyttelon. 

SUPER EXPRESS

W „Superaku” znajdziemy mocny wywiad z Dariuszem Wdowczykiem. Były trener Pogoni Szczecin – obecnie na bezrobociu – nie przebiera w słowach.

prasa 4

– Liga nie ma faworyta, przez co jest ciekawsza. Nie wykluczam, że Lech dostanie się do ósemki i powalczy o mistrzostwo. Nie lekceważę Piasta, który gra ofensywnie i z wiarą, że w każdym meczu można wygrać. Może liczyć się Lechia, choć gra w kratkę, i oczywiście Legia, ale jej piłkarze muszą wziąć się do roboty. Na razie są mocni tylko w gadaniu. Jeśli Duda mówi, że byli lepsi od Lecha, to myślę sobie: Nie szczekaj, tylko zrób to i udowodnij na boisku. Na razie Lech Jana Urbana – podobnie jak było za Skorży – udowadnia, że ma patent na Legię.

prasa 5

Ciekawy jest też tekst o muzycznych upodobaniach piłkarzy Cracovii. Krakowską szatnię opanowało… disco polo.

– Discopolowa muzyka króluje w naszej szatni – mówi nam bramkarz i didżej zespołu, Grzegorz Sandomierski (26l.). – Najczęściej puszczamy Zenka Martyniuka z zespołem Akcent. Czadomen, a także hity nieśmiertelnych Boysów. Nawet obcokrajowcy, choć nie rozumieją słów, tupią nóżką. Jest kilka najlepszych utworów, ale zmieniamy je często, żeby się nie osłuchały. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że słuchamy tylko tego typu muzyki. Ostatnio grany był „Wehikuł czasu” Dżemu, nie brakuje klasyki, hip-hopu czy muzyki z radia.

 

SPORT

prasa 6

W śląskim dzienniku możemy przeczytać wywiad z jednym z odkryć eliminacji do Euro, Krzysztofem Mączyńskim.

Wraca pan już powoli na ziemię po tych wszystkich uniesieniach z ostatnich tygodni?

– Oczywiście, już wróciłem do normalnego życia. To było już jakiś czas temu i kadrą sobie na razie głowy nie zaprzątam. (…) Faktycznie, było trochę szumu wokół mnie, było sporo pozytywnych opinii po tych eliminacjach, ale to nie jest dla mnie najważniejsze. Najwięcej wywiadów w życiu też nie udzieliłem teraz, ale wtedy, kiedy pierwszy raz trafiłem do reprezentacji. 

PRZEGLĄD SPORTOWY

Przegląd serwuje nam dzisiaj solidną dawkę dobrych tekstów.

prasa 7

Na początek zapowiedź meczu Lechia – Legia, przeprowadzona w ciekawej konwencji. Gdańscy ex-legioniści – Ariel Borysiuk, Jakub Wawrzyniak i Daniel Łukasik – musieli odpowiedzieć na pytania zadane przez innych byłych graczy stołecznego klubu. Zacytujemy fragment rozmowy Michała Żewłakowa i Jakuba Wawrzyniaka:

MŻ: Kuba, czy po pobycie w Rosji zmieniłeś nawyki? Wódeczka nadal z kieliszka czy już ze szklanki?

JW: Nie zmieniłem, wszystko po staremu.

MŻ: Mieszkaliśmy razem na zgrupowaniach. Powiedz Kuba, czy spotkałeś drugiego tak cierpliwego człowieka jak ja, który tolerował te twoje chrząkanie czy mlaskanie podczas snu?

JW: Grześkowi Wojtkowiakowi właśnie kończy się cierpliwość do mnie, pomału nie wytrzymuje presji. Mówi, że Wawrzyn jest mistrzem zasypiania. On coś mówi, odwróci się, a ja już śpię.

prasa 8

– Moim piłkarzom brakuje sił – Leszek Ojrzyński mówi jak jest. Trener Górnika Zabrze uczciwie ocenia swoich piłkarzy.

Światełko w tunelu dla Górnika pewnie pan widzi, ale jest daleko czy blisko?

Przed meczem z Podbeskidziem było bardzo blisko. Po porażce zgasło i znów trzeba go poszukać. Moi piłkarze umiejętności mają, to nie są gapy. Kiedy jednak tkwisz na dole tabeli, musi się to odbijać na psychice.

(…)

Jest pan zadowolony z gry zawodników, których sprowadził pan do Górnika?

Nie jestem. Nie grają na swoim poziomie, drużyna przegrywa. Większość z nich to gracze ofensywni, a nie wyróżniają się bramkami i asystami. Dla Korzyma czy Janoty to ostatni dzwonek w ekstraklasie. Jeżeli im się nie powiedzie, będą mieli kłopot ze znalezieniem klubu. W tym upatrywałem okazji dla Górnika. Oni powinni być głodni i zdeterminowani, żeby pomóc klubowi, ale też i sobie. Na razie różnie to wygląda. Wierzę w Janotę, który ostatnio miał perypetię rodzinne i zdrowotne.

prasa 9

Mamy też rozmowę z Mariuszem Stępińskim. Młody napastnik przytacza kilka barwnych anegdot.

Jak pan wspomina trenera Smudę?

Cieszę się, że poznałem taką legendę. W Ruchu chłopaki proszą, żebym opowiadał historie z nim związane.

Podobno w jego szatni jest wesoło.

Na każdej odprawie rzucał jakieś śmieszne teksty. Na początku mojego pobytu w rozmowach ze mną polski mieszał z niemieckim. „Muszę do ciebie mówić w tym języku, żebyś nie zapomniał” – śmiał się.

(…)

Próbowano pana namówić na przedłużenie umowy?

Oczywiście. W kontrakcie miały być zawarte zabawne punkty. Oprócz pensji i premii miałem mieć pierwszeństwo do wykonywania rzutów karnych oraz numerów 9 i 10. Prezes Cacek twierdził, że jeżeli będę strzelał gole z jedenastek, to powalczę o tytuł króla strzelców. A wtedy cena byłaby wyższa.

prasa 11

Idziemy dalej. Szczery wywiad Izy Koprowiak z Jarosławem Fojutem.

Pierwsze przeżycie, które było sprawdzianem dla znajomości?

Wyjazd do Boltonu. Nagle wokół mnie zrobiło się zdecydowanie więcej osób. Miałem wielu kumpli, którzy sprawiali, że kiedy wracałem na kilka tygodni do kraju, miałem wrażenie, że jestem królem. Imprezy, zabawa, czułem się panem świata, a tak naprawdę byłem tylko zawodnikiem akademii, grającym w rezerwach. To nie byli prawdziwi przyjaciele. Ci, co znali mnie od początku, wiedzieli, jaki jestem, nie musiałem im pokazywać, jaki mam status.

(…)

Wydaje się pan otwarty, towarzyski, a z drugiej strony medytacja, zamiłowanie do łowienia ryb, zbierania grzybów, odludzia.

Mógłbym mieszkać na wsi i być rolnikiem, mieć kilka krów, konia, kury. Dobrze czułbym się w tych klimatach. Znam je z dzieciństwa, gdy mieszkałem koło Szczecinka. Lubię spokój, choć tak naprawdę nie ma znaczenia, czy mieszkam w kamienicy, w domku pod Szczecinem, czy na wsi, bo i tak otwieram drzwi i zastaję rozgardiasz. Tak to jest, z dwójką dzieci, z dwoma psami. Zawsze jednak czułem, że mam w sobie coś z samotnika. Jak w piosence O.S.T.R. „Lubię być sam”.

prasa 10

„Ofensywni” wzięli na celownik zmorę polskich szkoleniowców – podróże. W tekście znajdziemy masę anegdot a oto jedna z nich:

Zanim Jacek Bąk został 96-krotnym reprezentantem Polski, musiał poznać ligową rzeczywistość i wkupić się w łaski starszyzny w Motorze Lublin. Powroty z meczów w ekstraklasie wyglądały we wszystkich drużynach podobnie – w tyle rozsiadali się ci, którzy przy 40-procentowym napoju omawiali mecz. Któregoś razu zawołali do siebie nastoletniego Bąka.

– Małolat, walnij lufę – zachęcali.

– Nie.

– Nie będziesz pił, to nie będziesz grał.

Bąk: Godzinę tak nade mną stali. „A może nie pijesz, bo wszystko trenerowi kablujesz?” – wzięli mnie pod włos. Przechyliłem setkę wódki i… nabrałem różnych kolorów. Byłem na przemian biały, zielony i czerwony. Starzy dali mi spokój, zasnąłem na siedzeniu. Po powrocie do Lublina zadzwoniłem do ojca, żeby po mnie przyjechał, bo zjadłem nieświeżego pomidora i mnie mdli. Dwa dni wymiotowałem w domu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...