Nowoczesny futbol niesie za sobą coraz więcej ofiar. Z rynku znikają już nie tylko trenerzy, wypluwani są nie tylko piłkarze, ale coraz częściej – ludzie z cienia. Ci, których nazwiska nie są znane przeciętnemu kibicowi. Nie tak dawno szerokim echem odbiła się wojna pomiędzy Jose Mourinho a Evą Carneiro. Wcześniej Bayern pożegnał się z legendarnym lekarzem, Hansem-Wilhelmem Wohlfartem, którego obarczono winą za serię urazów. Teraz do podobnej sytuacji może dojść w Realu Madryt. W ostatnich dniach rozkręciła się tam mała aferka związana z Jesusem Olmo.
Nie słyszeliście wcześniej o tym panu? Nic nie szkodzi. To szef służb medycznych Realu Madryt, o którym wkrótce może być głośno. W Hiszpanii już jest zresztą coraz głośniej po tym, jak plaga urazów nawiedziła zespół „Królewskich”. Dziesięć kontuzji w pierwszym zespole i aż dziewięć w drużynie rezerw. Nie wszyscy rzecz jasna rozsypali się na miejscu, w Valdebebas, część – jak Danilo czy James – wróciła poszkodowana ze zgrupowań reprezentacji, ale z drugiej strony tych przypadłości tak czy inaczej jest niepokojąco dużo, a i rehabilitacja wspomnianego Jamesa czy Modricia trwa dłużej, niż zakładano. Przypadek? – Nie sądzę – odpowiedziałby pewnie pierwszy lepszy kibic Realu.
Podobnie odpowiadają madryccy dziennikarze, a także – jeśli wierzyć hiszpańskiej prasie – sami zawodnicy Rafy Beniteza. Do tych informacji należy oczywiście podchodzić z dystansem, ale ze źródeł „Marki” wynika, że ostatnio Sergio Ramos zarządził wyjątkowe głosowanie. Wypytał każdego kolejnego zawodnika, czy doktor Olmo powinien mieć wstęp do szatni. Niemal wszyscy byli przeciwko. Lekarza obwinia się bowiem nie tylko o liczbę kontuzji, ale też o wszczęcie rzekomej kampanii przeciwko Carlo Ancelottiemu, która miała doprowadzić do zwolnienia szkoleniowca, oraz wynoszenie tajemnic zespołu na samą górę.
Wszystkie te informacje mogłyby jednak nie wypłynąć na wierzch, gdyby nie sytuacja Garetha Bale’a. Walijczyk doznał kolejnej kontuzji mięśnia lewej łydki, co „El Pais” trafnie określiło recydywą. To już piąty uraz w tym samym miejscu. Bale rozsypał się 15. września, wrócił na początku października na Atletico, ale już po 20 minutach musiał zejść. Wykurował się na mecze kadry, pomógł w awansie na Euro 2016, jednak po ponownym zameldowaniu w Madrycie mięsień znów odmówił posłuszeństwa. Połówka to maksimum, jakie Bale wykręcił w weekend z Levante. Być może także dlatego, że selekcjoner Coleman nie oszczędził go w meczu z Andorą, na czym mocno zależało Benitezowi. To jednak rzuca kolejny cień na pracę, jaką wykonuje z piłkarzami Olmo.
Jak zakończy się ta sprawa? W najbliższych tygodniach przekonamy się, czy zawodnicy Realu są w stanie znosić grę na czterech frontach bez kolejnej plagi kontuzji. Jeżeli odpowiedź okaże się negatywna, chyba wiadomo, czyja głowa spadnie jako pierwsza.