Oni wiedzieli, co im grozi, jeżeli nie będą biegać i odpuszczą pressing. Docierały do nich historie jak ta z Kevinem Kuranyim, którego Czerczesow nie wahał się kasować. Niby śmiali się z tych wszystkich memów i historyjek, ale wyciągnęli dokładnie te wnioski, jakie mieli wyciągnąć. Dziś to była Legia walcząca. Biegająca. Pressująca jak nigdy. Agresywna, często na pograniczu faulu, a przy tym fantastyczna w ataku. Ciekawe, na ile wystarczy paliwa legionistom grając w takim tempie, ale jedno trzeba im oddać – debiut Czerczesowa był naprawdę obiecujący.
Może to slogan, ale do Legii z dzisiaj pasuje idealnie. Błędy kibic wybaczy, ale braku determinacji nigdy. W pierwszej połowie legioniści wrzucili Deleu na taką karuzelę, że Brazylijczyk nie odkręci się do grudnia, ale i Cracovia raz za razem potrafiła się odgryźć. Oglądało się to wprost doskonale – tempo i dynamika rodem z Premier League. W drugiej Legia dorzuciła do tego sporą jakość. O tym, że Nikolić wykorzystuje niemal 100 procent sytuacji, wiadomo nie od dziś, ale że Jodłowcowi włączy się Pirlo/Modrić/Fabregas (niepotrzebne skreślić)… No, tego się jednak nie spodziewaliśmy. Hat-trick Węgra, któremu gratulujemy korony króla strzelców, bo zdobyłby ją nawet, gdyby gole dzielono na pół. Hat-trick asyst Jodłowca, któremu Nawałka musiał wgrać na zgrupowaniu jakieś nowe oprogramowanie prosto z Doliny Krzemowej.
Duet Jodłowiec – Nikolić grał dziś po prostu fenomenalnie. Nemanja będzie dla Piotra Rutkowskiego tym, kim dla Trzeciaka jest Lewandowski. Jeżeli utrzyma takie tempo, to wbije w tym sezonie ponad 40 goli.
Cracovia nie zaliczyła dziś kompromitacji. Wbrew temu, co sugeruje wynik, stworzyła naprawdę wiele okazji. Kto wie, jak mecz potoczyłby się, gdyby Rakels nie napatoczył się Kapustce. Wówczas sędzia musiał odgwizdać spalonego pozbawiając „Kapiego” możliwości starcia sam na sam z Kuciakiem. 18-latek był dziś zresztą najlepszym piłkarzem Cracovii. To on kapitalnie opanował piłkę przed podaniem do Jendriska na 3:1. Sam też testował z dystansu Kuciaka. Widać, że chłopak ma to „coś” przy większości jego kontaktów z piłką. Źródłem problemów Cracovii był jednak ten wspomniany pressing Legii. Kiedy legionistom szło, „Pasy” – o czym w przerwie mówił Polczak – kompletnie nie mogły utrzymać się w posiadaniu. Kiedy natomiast pressing nie dawał skutku, tworzyły się korytarze dla piłkarzy Zielińskiego, a duet Lewczuk – Rzeźniczak do najpewniejszych nie należy. I to od dość dawna.
Nie czas, nie pora – jak mawiał klasyk – jednak na szukanie minusów. Legia może jeszcze nie wróciła na swoją normalną ścieżkę – o tym dopiero się przekonamy – ale w tym konkretnym przypadku śmiało można powiedzieć o efekcie nowej miotły. Bo to JUŻ nie jest zespół Berga. Za Norwega grywali różnie – raz lepiej, raz gorzej – ale z taką agresywnością chyba nigdy.
Grafika za moment
Fot. FotoPyK