Reklama

Mistrzostwo Polski i… tytuł najszybszych braci w kraju. Jarosław Szeja i jego rajdowy sukces

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

28 grudnia 2024, 10:56 • 10 min czytania 0 komentarzy

Ma na karku 41 lat, ale wiek to dla niego tylko liczba. Mógłby zrezygnować z rajdów, bo poza nimi ma już doskonale poukładane życie. Nie boi się odważnych decyzji i zmian, które doprowadziły go do tytułu mistrza Polski. Jarosław Szeja zaliczył najlepszy rok w swojej dotychczasowej karierze, ale nie osiadł na laurach i już planuje kolejne sukcesy. Czy wraz z bratem, który jednocześnie jest jego pilotem, znów doprowadzą ekipę GK Forge LOTTO Rally Team na szczyt? 

Mistrzostwo Polski i… tytuł najszybszych braci w kraju. Jarosław Szeja i jego rajdowy sukces

Najszybsi bracia w Polsce 

Bracia Szejowie – Jarosław i Marcin – to uznana marka w polskich rajdach. Od kilkunastu lat można ich oglądać na rozmaigtych odcinkach specjalnych, gdzie zawsze stanowili świetnie rozumiejący się duet. Nigdy jednak nie udało im się zdobyć tego, co na krajowym podwórku najważniejsze. Mowa o tytule mistrza Polski, którym w ostatnich latach mogli poszczycić się choćby Miko Marczyk czy Grzegorz Grzyb. 

Jarosław Szeja nie zamierzał jednak składać broni. Nie, to nie w jego stylu. Bo choć prowadzi ułożone życie, zajmując się rodziną i własną firmą, to do rajdówki wraca z uwielbieniem. I przeświadczeniem, że może w niej osiągnąć coś wyjątkowego. 

Udało się to wreszcie w tym roku. Po pełnym emocji sezonie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, ekipa GK Forge LOTTO Rally Team mogła cieszyć się z krajowego czempionatu. Pierwszego w karierze 41-letniego kierowcy z Ustronia. 

Reklama

Trochę już od tego momentu minęło, więc udało się z tym oswoić. Dociera do nas, że doszliśmy do takiego pułapu i jesteśmy w elicie tak zasłużonych kierowców, jak choćby Sobiesław Zasada, Krzysztof Hołowczyc czy Janusz Kulig, a przecież wymieniać można jeszcze dalej i dalej. Być w tym zaszczytnym gronie mistrzów Polski to oczywiście świetne uczucie, ale zarazem ogromna motywacja, by osiągać kolejne cele i na tym nie poprzestawać, rozwijać się jako sportowiec – powiedział nam Jarosław Szeja.

W wywiadach wielokrotnie podkreślał, że tytułu nie zdobył sam. Bo choć to oczywiście w ogromnym stopniu jego zasługa, to trzeba również docenić cały zespół – na czele z bratem Marcinem. Rajdowe samochody dzielą od dawna, wspierając się nawzajem. Dzięki wieloletniej współpracy rozumieją się praktycznie bez słów, choć te – w przypadku relacji kierowca-pilot – są przecież kluczowe. 

To już osiemnasty rok naszych wspólnych startów. Zdarzały się naturalnie jakieś przerwy, większe lub mniejsze, ale ten sport przyciąga nas jak magnes i nie potrafimy się od niego uwolnić. Szczególnie w ostatnich latach, kiedy zbudowaliśmy z bratem naprawdę fajny zespół, mamy świetnych partnerów, w tym oczywiście LOTTO. Czujemy bardzo mocno to wsparcie, wiemy, że wiele osób w nas wierzy i również dzięki temu tytuł smakuje jeszcze lepiej. Mamy z bratem tę świadomość, że zrobiliśmy to wszystko nie tylko dla nas, ale i dla wszystkich, którzy w nas nie zwątpili, a postanowili zaufać. I to ogromnie cieszy – mówi kierowca GK Forge LOTTO Rally Team. 

Dla braci Szejów sukces w RSMP był okupiony latami ciężkiej pracy, ale też podjęciem radykalnych decyzji przed kolejnym sezonem. I to właśnie odważne wybory okazały się trafione, pomagając ekipie w zdobyciu tytułu. 

Zmiany? Tylko na lepsze 

Na dobre wyniki w rajdach składa się wiele czynników. Świetne przygotowanie dobrze skompletowanej załogi i szczypta, a czasem nawet i fura szczęścia, to oczywiście istotne elementy sukcesu. W całej układance nie może jednak zabraknąć również szybkiego – i przy okazji niezawodnego – samochodu. A przecież o tę niezawodność naprawdę trudno, gdy mówimy o eksploatowaniu auta do granic jego możliwości.

Reklama

Ekipa GK Forge LOTTO Rally Team pod tym względem szukała złotego środka. Wreszcie postanowiła pożegnać się z dotychczasowo użytkowanym Hyundaiem i20 R5, stawiając w RSMP 2024 na Skodę Fabię Rally2 evo. I okazało się to strzałem w dziesiątkę, choć nie było jedyną zmianą w zespole braci Szejów względem poprzednich sezonów w ich wykonaniu. 

Zmieniliśmy w tym roku samochód, serwis, mechaników, podejście do wielu kwestii. I tego samochodu staraliśmy się uczyć od pierwszego rajdu. Kierowca jest zaledwie jednym z elementów w tej dość skomplikowanej układance. Tak naprawdę trzeba bowiem zadbać o wiele rzeczy: odpowiednie przygotowanie zespołu, właściwe nastawy samochodu, testy przed rajdami czy umiejętność korzystania ze wszystkich możliwości w kontekście dopasowania auta do konkretnych zawodów. To zresztą są czynniki kluczowe ogólnie w motorsporcie, w tym w jego królowej, Formule 1, gdzie nad wszystkim czuwają dziesiątki inżynierów pracujących na to, by samochód był na danym torze jak najszybszy – tłumaczy Jarosław Szeja. 

Odważne podejście do nowego sezonu zaprocentowało, choć nie od razu. Załoga dobrze poradziła sobie w otwierającym RSMP 2024 Rajdzie Świdnickim, ale finalnie zajęła miejsce tuż za podium. I, jak się później okazało, była to jedyna runda tegorocznego cyklu, w której na pudle zabrakło braci Szejów. 

Z rajdu na rajd potrafiliśmy lepiej wykorzystywać nasz samochód, jechać nim szybciej. Trzecie zawody w sezonie to Rajd Małopolski, który przyniósł nam pierwsze zwycięstwo. Było to zarazem odczarowanie pecha, który spotkał nas w tym miejscu rok wcześniej. Już w tym momencie wiedzieliśmy, że jesteśmy na tyle dobrze przygotowaną załogą, że bez problemu możemy walczyć o te najwyższe cele, wywierając również presję na naszych rywalach – ocenił Jarosław Szeja. 

Sytuacja z zeszłorocznego Rajdu Małopolski, o którym mówi kierowca GK Forge LOTTO Rally Team, faktycznie mogła pozostać w pamięci całej załogi na dłużej. Z początku tamte zawody układały się dla braci Szejów doskonale. Zgrany duet w szybkim tempie zmierzał po pierwsze zwycięstwo w RSMP 2023, ale na dziewiątym odcinku specjalnym zaliczył kraksę. I to dość solidną. 

Samochód wypadł z drogi, po czym dachował. Dla Jarosława i Marcina skończyło się to przymusową hospitalizacją, ale na szczęście obeszło się bez poważnych urazów. Cała sytuacja utkwiła jednak w głowie 41-letniego kierowcy, który wymazał ją dopiero po pokonaniu feralnego miejsca w tym roku. 

Przełomowym momentem sezonu było przejechanie odcinka, na którym rok temu dość poważnie się rozbiliśmy po wypadnięciu z trasy. Wylądowałem potem w szpitalu, z miejsca wypadku zabierał mnie śmigłowiec ratunkowy. I kiedy minąłem dokładnie to miejsce, będąc zresztą w podobnej sytuacji jak wtedy, bo prowadziłem w rajdzie, odetchnąłem. Pomyślałem, że w ten sposób pozbyliśmy się tej złej karty, pecha, a teraz będzie już tylko lepiej – mówi nam Jarosław Szeja. 

Kierowca GK Forge LOTTO Rally Team na tegorocznym Rajdzie Małopolski pokazał klasę, dystansując resztę stawki, w tym Grzegorza Grzyba – aktualnego wówczas czempiona kraju i największego rywala do zdobycia tytułu w RSMP 2024. Zwycięstwo w trzeciej rundzie cyklu było jednocześnie pierwszym w tym sezonie, co dało Szejom motywację do kontynuowania ciężkiej, ale doskonale przemyślanej pracy. 

Taktyka kluczem do zwycięstwa 

Rajdy mają to do siebie, że łatwo w nich przesadzić. Wystarczy wejść w zakręt nieco szybciej niż zakładały przygotowane przed startem plany, by wylądować na poboczu i – co gorsza – zakończyć przedwcześnie rywalizację. Jasne, można też do pewnego stopnia zachowywać się asekuracyjnie, ale to jednak sportowa walka o tytuł, więc raczej żaden z kierowców zbyt chętnie nie zdejmuje nogi z gazu. 

Ale, podobnie zresztą jak w całym motorsporcie na najwyższym poziomie, również i w rajdach niezbędne jest planowanie. Trudno się na nim oczywiście opierać na przykład wtedy, gdy samochód odmówi posłuszeństwa. Jeśli jednak chodzi o sam przebieg danej rundy, to kierowca jest w stanie zadecydować, czy chce i musi pojechać na absolutnej granicy możliwości zarówno swoich, jak i auta, czy okoliczności pozwalają mu na zachowanie dobrego, choć nieco bezpieczniejszego tempa. I tę drugą ścieżkę w poszczególnych etapach cyklu o mistrzostwo Polski z rozwagą wybierał Jarosław Szeja. 

Dobrze rozgrywaliśmy sezon taktycznie, odpuściliśmy dla przykładu nieco w Rajdzie Koszyc, nie mając tam doświadczenia. Pojechaliśmy zarazem bezpiecznie, jak i szybko, dowożąc świetne, trzecie miejsce. I to była bardzo dobra decyzja. Świetnie poszło nam też w Rajdzie Rzeszowskim, który wygraliśmy. Zwyciężyliśmy w tym sezonie choćby z Grześkiem Grzybem, który przecież ma kolosalne doświadczenie, know-how, zna poszczególne odcinki na wskroś, ma umiejętności i nastawy, jest wręcz perfekcyjnie przygotowany. Tym właśnie udowodniliśmy, jak szybkim jesteśmy zespołem – tłumaczy kierowca ekipy GK Forge LOTTO Rally Team. 

Bracia Szejowie na przestrzeni całego sezonu spisywali się doskonale. Przede wszystkim równo, co okazało się kluczem do końcowego sukcesu. Na sześć rund Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski 2024, nierozłączny duet pięciokrotnie znajdował drogę na podium. I to właśnie między innymi dzięki tej regularności Jarosław sięgnął po tytuł. 

Sezon zwieńczył Rajd Barbórka i widowiskowe Kryterium Asów na ulicy Karowej, do którego oczywiście zakwalifikowała się także załoga GK Forge LOTTO Rally Team. Dla braci był to emocjonalny moment, który zamykał wyjątkowy rok w ich wykonaniu.

Karową ciężko porównać do typowych zawodów. To nie jest normalny rajd, normalne prędkości i odcinki. Zazwyczaj nie startujemy przecież na takich odcinkach jak choćby Bemowo – jadąc po płycie, między słupkami. Ale już samo dostanie się na Karową działa mobilizująco na cały zespół, a co dopiero zajęcie miejsca na podium. To takie idealne zakończenie roku, który w naszym przypadku był dodatkowo niepowtarzalny. Dzięki temu szybciej ładujemy baterie, mamy motywację, by w następnym sezonie stawiać czoła wszystkim wyzwaniom i jesteśmy zmobilizowani do dalszej walki – powiedział nam Jarosław Szeja. 

Doświadczony kierowca ma obecnie na karku 41 lat, jest mistrzem Polski i do tego znajduje się w świetnej formie. Załodze udało się odnaleźć idealny balans, doskonale trafiając zarówno ze zmianą samochodu, jak i decyzjami taktycznymi na poszczególne rajdy w sezonie. A że u obu Szejów miłość do motorsportu jest tak duża, jak osiągnięte przez nich w tym roku sukcesy, to plany GK Forge LOTTO Rally Team na najbliższą przyszłość są łatwe do odgadnięcia. 

Celem jest oczywiście obrona tytułu mistrza Polski. Należałoby pokazać, że jesteśmy już zespołem, który potrafi to zrobić, a nasz wielki sukces nie wynika z przypadku. To jest dla nas obecnie priorytet. Mamy wielu partnerów w Polsce, w tym LOTTO, którym zależy, żebyśmy nadal jeździli u siebie, promowali wspólne działania. Na tym się skupiamy – zdradza Jarosław Szeja. 

Przyszły sezon w RSMP zapowiada się arcyciekawie. Z jednej strony stali faworyci, w tym oprócz braci Szejów wciąż mający apetyt na więcej Miko Marczyk, z drugiej zaś ambitni, młodzi zawodnicy, jak choćby Kuba Matulka wdzierający się do czołówki w cyklu o czempionat kraju. Jarosław i Marcin myślami są już w 2025 roku, planując kolejne starty, w których dalej liczyć będą na wsparcie Totalizatora Sportowego, właściciela marki LOTTO. 

LOTTO jest naszym sponsorem tytularnym i daje nam ogromne wsparcie. To przecież największy mecenas sportu i kultury w Polsce. Bardzo mnie oczywiście cieszy, że udało nam się pozyskać takiego partnera, który w nas uwierzył i zainwestował. Wspólne działanie, wspólna motywacja, bo razem wyznaczaliśmy sobie cele do zrealizowania, taktyka i właściwe przygotowanie – to wszystko popłaciło, bo udało się odnieść sukces. Bez wsparcia LOTTO zdobycie tego tytułu byłoby niesamowicie trudne, a najpewniej wręcz niemożliwe. I z tego miejsca chciałbym podziękować za pomoc i za to, że w nas uwierzono. Mam jednocześnie nadzieję, że LOTTO zostanie z nami na kolejny sezon i razem powalczymy o udaną obronę mistrzostwa – mówi Jarosław Szeja. 

Kierowca GK Forge LOTTO Rally Team z pewnością będzie ogromnym faworytem do zdobycia tytułu w przyszłym roku. Nie oznacza to oczywiście, że stoi przed nim łatwe zadanie, choć na przestrzeni lat Szejowie udowadniali niejednokrotnie gotowość do sięgania po najwyższe cele. Na tę chwilę to właśnie oni są bezdyskusyjnie najszybszymi braćmi w Polsce. I zrobią wszystko, by również i ten tytuł utrzymać jak najdłużej w swoich rękach. 

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI 

Fot. Newspix 

Czytaj też:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Moto

Ekstraklasa

Wzniosłe oświadczenia i trupy w szafie. Trudna sztuka sprzedania Pogoni Szczecin

Szymon Janczyk
88
Wzniosłe oświadczenia i trupy w szafie. Trudna sztuka sprzedania Pogoni Szczecin

Komentarze

0 komentarzy

Loading...