Reklama

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

22 grudnia 2024, 00:46 • 6 min czytania 27 komentarzy

Tyson Fury (34-2-1, 24 KO) na ring wyszedł do świątecznego hitu „All I Want for Christmas Is You”. Tak jakby nawet w ostatnim momencie przed walką chciał dać do zrozumienia, że dziś w ramach sprawionego samemu sobie prezentu na święta, chce dorwać Oleksandra Usyka (23-0, 14 KO). I na początku starcia mogło nawet wydawać się, że ten plan się Brytyjczykowi powiedzie. Że złapie tego brzydkiego małego króliczka – jak zwykł nazywać Ukraińca. Jednak i tym razem króliczek był za szybki. A przy tym bił zbyt celnie i nie okazywał żadnych oznak zmęczenia. Tak oto Usyk wygrał wielki rewanż z “Olbrzymem z Wilmslow” i wciąż jest niepokonany na zawodowych ringach! A my mamy nadzieję, że mieliście okazję to zobaczyć. Bo przy dramatycznej jakości transmisji DAZN obejrzenie tej walki w całości, bez żadnych zwiech, było wręcz niemożliwe.

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

FURY CHCIAŁ ZAGRAĆ ALL-IN?

Wczorajsza ceremonia ważenia zdradzała, że dziś w ringu zobaczymy zupełnie inną wersję „Króla Cyganów”. 36-latek wniósł na wagę 127,5 kilograma. Nawet jeżeli odjęlibyśmy od tego wyniku wagę ubrań w których się znajdował, to w porównaniu do pierwszego starcia Brytyjczyk był ładnych parę kilo cięższy. To mogło oznaczać, że Fury pójdzie za radą wielu dziennikarzy z Wysp i od początku będzie szukał nokautu. Wręcz rzuci się na obecnie panującego mistrza federacji WBA, WBC i WBO. Bo o ile większa masa zapewnia potężniejsze uderzenie, o tyle szybciej odbiera wytrzymałość. A tej brakowało Fury’emu już w ostatnich rundach poprzedniego starcia z Usykiem.

Chyba zatem rozumiecie, dlaczego takie podejście Tysona mogło być szalenie ryzykowne. Usyk to bowiem pięściarz o nieludzkiej kondycji, ale przy tym świetnej odporności na ciosy. W dodatku bijący znakomite kombinacje, których intensywność – właśnie ze względu na brak oznak zmęczenia – nie ustaje z kolejnymi rundami. Takie zestawienie cech obu pięściarzy świadczyło o tym, że im pojedynek będzie dłużej trwał, tym bardziej szala zwycięstwa będzie przechylała się na korzyść pięściarza z Ukrainy.

FURY WYGRAŁ WEJŚCIE NA RING

Na początek otrzymaliśmy dobrą wiadomość. Walka wieczoru rozpoczęła się około północy, czyli zgodnie z planowaną godziną! A to wcale nie jest taka oczywistość podczas gal organizowanych w Rijadzie. Tę punktualność zawdzięczać możemy głównie… Mosesowi Itaumie (11-0, 9 KO), który w co-main evencie wieczoru skosił Demseya McKeana (22-2, 14 KO) w pierwszej rundzie.

Pozostało nam więc tylko poczekać aż na scenie wykonają na perkusji solówkę kawałka „Eye of the Tiger”. Następnie modlić się o to, by stream DAZN nie zaciął się w nieodpowiednim momencie (co też nie było takie pewne, transmisja pozostawiała sporo do życzenia) i delektować się jednym z najbardziej hitowych starć roku.

Reklama

Wejście do ringu naszym zdaniem wygrał Fury. Owszem, walk-in mistrza stał na niezłym poziomie, a piosenka „Bracia”  Wasyla Zadana potrafi zagrzać tłum. Ale nie miała podjazdu do kawałka „All I Want for Christmas Is You”, który wybrał Tyson. I był to wybór świetny. Bo raz, że kojarzący się ze zbliżającymi świętami, a dwa, że wiele mówiący o tym, kogo w ramach prezentu pod choinkę chciałby dorwać Brytyjczyk.

ALE USYK WYGRAŁ WALKĘ!

Ale dość o tym, co działo się przed pierwszym gongiem. Najważniejsze przecież, co działo się wraz z rozpoczęciu pierwszej rundy. Obaj rozpoczęli z animuszem, choć czujnie, bardziej badając się ciosami prostymi, niż starając się zrobić sobie krzywdę. Ze względu na większy zasięg ramion, w takim stylu lepiej czuł się Fury. I choć wraz końcem pierwszego starcia Usyk przeprowadził kilka udanych akcji na korpus, to pretendent mógł zapisać je na swoje konto.

Drugą rundę także lepiej rozpoczął Brytyjczyk, który ponownie kontrolował jej przebieg, trzymając rywala na bezpieczną odległość. Kiedy zaś mistrz próbował się do niego zbliżyć, to nadziewał się na mocną bombę z prawej ręki. Początek walki był więc taki, że wbrew założeniom brytyjskich mediów, Tyson nie rzucił się na rywala. Ale dzięki wysokiej intensywności i mądrej walce, to on lepiej prezentował się w ringu. Najważniejsze pytanie brzmiało zatem, czy Fury utrzyma ten wysoki poziom. No i czy kondycja go nie zawiedzie.

Minęła bowiem trzecia runda, a po niej czwarta i walka zaczęła się wyrównywać. Te odsłony pojedynku mogły pójść w obie strony. Bo choć 36-latek wciąż starał się pracować lewym prostym, a do tego dokładał ciosy podbródkowe, to mistrz coraz częściej dobierał mu się do skóry i skutecznie skracał dystans. Kolejne dwie rundy pięściarze podzielili pomiędzy siebie, ale zwłaszcza pod koniec szóstej to Ukrainiec trafił kilkoma silnymi prostymi.

Reklama

Tak oto na półmetku najbliżej było nam do remisu punktowego… choć zaprezentowane na początku rundy numer 7 statystyki pokazywały, że to Usyk w pierwszej połowie walki zadał o dziesięć ciosów więcej, a także uderzał z lepszą skutecznością. Innymi słowy, sprawdzał się ten czarny dla Brytyjczyka scenariusz. Z każdą kolejną minutą trudno było mu nadążyć za niezmordowanym czempionem. Usyk non stop parł do przodu, bił kolejne kombinacje i znajdował w obronie „Olbrzyma z Wilmslow” coraz więcej luk. Niepokonany na zawodowych ringach czempion konsekwentnie realizował swoją taktykę. Punktował i w każdym starciu powiększał przewagę.

Ale nic bardziej mylnego, bo w dziesiątej rundzie Fury ponownie zdołał wykrzesać z siebie dodatkowe zapasy sił. I choć sam parę razy dostał w twarz, to nie pozostał czempionowi dłuży. Przed rundami mistrzowskimi my widzieliśmy jednak dwa punkty przewagi Usyka. Z kolei punktujący starcie Anthony Joshua miał remis. W każdym razie remis lub delikatne prowadzenie Usyka oznaczały, że Fury musi szukać nokdaunu, albo nawet zakończyć walkę przed czasem. Tak się jednak nie stało. Tyson próbował zaakcentować końcówkę walki na swoją korzyść, ale nadziewał się na wstrząsające kontry pięściarza z Ukrainy. I tak po prawdzie, to sam był pod koniec bardziej wstrząśnięty od rywala.

Kiedy zaś zabrzmiał ostatni gong, Brytyjczykowi pozostało liczyć na łaskę sędziów punktowych. Na to, że w sobie tylko znany sposób arbitrzy wyciągną z tego wygraną pretendenta, być może chcąc w ten sposób dać powód do trzeciej walki. Arbitrzy widzieli jednak jednogłośnie wygraną Usyka w stosunku 116-112! I trudno z takim werdyktem dyskutować nawet największym fanom Brytyjczyka.

Za to fanów Ukraińca, poza jego zwycięstwem, mogą cieszyć też słowa samego Usyka. Kiedy bowiem na scenie pojawił się Daniel Dubois, Usyk powiedział, że chętnie stoczy z nim rewanżową walkę! To oznacza, że czempion jeszcze nie przechodzi na emeryturę, więc da co najmniej jeszcze jeden pojedynek. I bardzo dobrze, bo dziś wieczorem pokazał, że należy do absolutnej czołówki w historii wagi ciężkiej.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o boksie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Boks

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
11
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Komentarze

27 komentarzy

Loading...