Niemka, która nie miała nic do powiedzenia. Szał kibiców na punkcie Julii Szeremety. Dziewczynka, która dzięki niej zaczęła ćwiczyć boks. Andrzej Gołota tłumaczący, że przecież wystarczyło sprawdzić, jaką płeć ma kontrowersyjna Tajwanka. Andrzej Strejlau, który nie pozwoliłby żonie uprawiać boksu, bo ma swoje zdanie na temat powołania kobiety. I Grzegorz Proksa, który w Julce widzi trochę siebie, z tą różnicą, że on musiał mierzyć się z krytycznymi komentarzami. Nasza srebrna medalistka z Paryża wróciła w Lublinie na ring i zrobiła to w wielkim stylu. Oto kulisy gali Suzuki Boxing Night 32.
Multimistrzyni Polski. Zawodniczka z tej pięknej lubelskiej ziemi! Czarodziejka z Paryża! Wicemistrzyni olimpijska! Julia Szeremeta! – krzyczy konferansjer tuż przed walką wieczoru Suzuki Boxing Night w Lublinie, a wokół ringu roi się od ludzi nagrywających wszystko telefonem. Po chwili na ring wychodzi 21-letnia dziewczyna, której życie po igrzyskach nie jest już takie samo. Z kogoś, kogo kojarzyli głównie wielcy fani boksu, stała się jedną z najbardziej znanych polskich sportsmenek.
Jak w piosence Lady Pank
„Jesteś idolem, wielbi cię tłum. Gdzie się pojawiasz, słychać zdumionych głosów szum” – na wejście Szeremety z głośników płyną „Zamki na piasku”, wielki przebój zespołu Lady Pank. Słowa idealnie pasują do sytuacji, może tylko z tą różnicą, że głosy widzów nie są pełne zdumienia, a bardziej podziwu. Wszyscy patrzą na Szeremetę, bo to dziewczyna stąd, mieszkająca od kilku lat w Lublinie, która osiągnęła gigantyczny sukces. Niektórzy chcą nawet być jak ona.
– Wzięłam ze sobą córeczkę. Co prawda boks to dla niektórych brutalny sport, ale ja patrzę na to inaczej. Uwielbiamy oglądać, jak Julka walczy. Ma swój styl, robi to z gracją. Moja córka po tym srebrnym medalu w Paryżu poprosiła mnie, żebym zapisała ją na boks i teraz kocha ten sport – mówi mi jedna z kibicek, wskazując na dziewczynkę, mającą na oko z osiem lat.
Przyszła Szeremeta? Kto wie.
Szeremeta wychodząca na ring
Wicemistrzyni olimpijska w swojej pierwszej walce po paryskim śnie pewnie pokonała Niemkę Lenę Buchner. Była lepsza w każdej z trzech rund. Zwłaszcza w drugiej zaimponowała, gdy z lekkiej defensywy błyskawicznie przeszła do ataku i Niemka dostała serię mocnych ciosów, na które nie miała odpowiedzi. Z jednej strony rywalka wydawała się wymagająca, bo Buchner to dwukrotna mistrzyni Niemiec, która w 2022 roku zwyciężyła w turnieju Golden Belt w Rumunii. Ale z drugiej – o walce dowiedziała się kilkanaście dni przed nią. Nie miała dużo czasu. Po pojedynku Niemka uśmiechała się, a gdy zaczepił ją jeden z polskich kibiców i poprosił o zdjęcie, mówiła, że już samo zmierzenie się z kimś takim jak Szeremeta jest dla niej zaszczytem.
To, że Julka ze skromnej nastolatki stała się wielką gwiazdą, pokazywało kilka scen. Po walce staje ze swoim trenerem, prowadzącym kadrę pięściarek Tomaszem Dylakiem, do rozmów z mediami. Wokół wiele kamer, telefonów i dyktafonów. Wiele pytań. Obok ochroniarze zastanawiają się, jaką przybrać taktykę. Czyli w ile osób osłonić Szeremetę tak, by po wywiadach bezpiecznie wróciła na ring. Julka wydaje się nieco przytłoczona nową rzeczywistością, ale na pytania odpowiada ze sporą pewnością siebie. Mówi, że podoba jej się ten przydomek – „Czarodziejka z Paryża” – tym bardziej, że wymyślił go jej ulubiony komentator, Piotr Jagiełło z TVP.
Odpoczynek i zgrupowanie
– Nie było we mnie takiego głodu jak wcześniej, bo brakowało mi trochę odpoczynku po igrzyskach. Jestem delikatnie zmęczona całym tym rokiem. Było wiele obowiązków, dziennikarze mnie trochę męczyli, ciężko też trenowałam. Ale bardzo się cieszę, że mogłam powalczyć u siebie, w Lublinie. To była moja 17. walka w tym roku. Cieszę się, że przyciągnęłam kibiców. To mój cel, by odbudować boks w Polsce. Chcę sprawiać, żeby wiele osób przychodziło na hale. Dziś wsparcie kibiców w Lublinie bardzo mnie niosło – powiedziała Szeremeta, która w najbliższych dniach uda się na wakacje.
– Po igrzyskach balansowaliśmy między obowiązkami medialnymi. Na barkach Julki leżała odbudowa polskiego pięściarstwa. Brakowało jej trochę momentu, kiedy mogłaby spotkać się ze znajomymi, poimprezować. To było trochę na granicy. Dziś Julka dała z siebie wszystko w tej walce. Jestem zadowolony z tego pojedynku. Trochę nogi Julki były za daleko, na początku brakowało precyzji, ale później było sporo fajnych ciosów. Podobało mi się, że co trzeci, czwarty szedł na dół. Dla mnie każda runda to było 10:8. Widać było pewność siebie, a także wewnętrzną charyzmę. Julka ma teraz jakieś 80 procent formy z Paryża. Czeka ją jeszcze kilka obowiązków medialnych, a później trzy tygodnie na odpoczynek, który jest kluczem. Przez ten czas pewnie nie będziemy się widzieć – precyzuje Tomasz Dylak, trener kobiecej kadry, który doprowadził Szeremetę do paryskiego sukcesu.
Szeremeta i Tomasz Dylak (w środku)
Szeremeta 3 stycznia ma rozpocząć zgrupowanie w Zakopanem. Plan jest taki, żeby skupić się wtedy na sporcie, przygotowaniach i nieco odciąć od kibiców oraz mediów. Wszystko jest poukładane, żeby szczyt formy przygotować na marzec, choć Dylak deklaruje, że jest elastycznym trenerem i może też tak ułożyć plan, żeby Szeremeta była najsilniejsza we wrześniu. Chodzi tu o zamieszanie z dwiema federacjami – dotychczasową IBA (International Boxing Association) oraz World Boxing, do której przechodzą kolejne kraje. – Bardzo możliwe, że będziemy mogli łączyć turnieje IBA i World Boxing. W tamtym roku, gdy federacje przechodziły do tej drugiej organizacji, miały rok płynności, podczas którego mogły startować tu i tu. To byłoby bardzo dużym plusem dla naszej kadry, bo byłaby większa możliwość startów – dodaje Dylak.
Andrzej Strejlau i kobiety
W Lublinie, oprócz znanych osób związanych z boksem, pojawił się również Andrzej Strejlau. 84-latek, były polski piłkarz i trener, od kilkudziesięciu lat uwielbia ten sport. W dużej mierze dlatego, że jego ojciec był pięściarzem Skry Warszawa, a następnie znanym trenerem, współpracującym z samym Feliksem Stammem.
– Szeremeta ma niesamowite predyspozycje ruchowe, jest bardzo zwinna. Dobrze tańczy na nogach. Moja matka przed śmiercią mówiła, że głowa jest do myślenia i noszenia kapelusza. W boksie jest tak, że liczą się głowa, nogi, dopiero później idą ręce. Powiedziałem dziś Julce: „Do tej pory podziwiałem panią, ale jeżeli będzie się pani biła, to nie zrobi kariery. Jeżeli natomiast będzie pani doskonaliła to, co umie w tej chwili, przy jeszcze szybszych ruchach, może pani zrobić karierę”. To piękna dziewczyna, świetna zawodniczka, rozumiejąca istotę boksu, o którym kiedyś mówiło się, że to szlachetna sztuka samoobrony. Nie ukrywam jednak, że nie jestem zwolennikiem kobiet, jeżeli chodzi o boks, nie mówiąc już o MMA, bo to tragedia dla kobiecego organizmu – stwierdził Strejlau w rozmowie z Weszło.
Andrzej Strejlau
A chwilę później tak rozwinął swoją myśl o kobietach w sportach walki: – Kobieta jest powołana do nieco innych funkcji niż mężczyźni, zwłaszcza gdy spojrzy się na to MMA. Pisałem w zeszłym miesiącu o tym, że żyjemy w czasie gladiatorów. Nie pozwoliłbym swojej żonie walczyć i w ogóle nie byłaby moją żoną, gdyby walczyła.
„Tajwanka? Trzeba to sprawdzić”
Czy Szeremeta była główną gwiazdą wieczoru w Lublinie? Otóż… niekoniecznie. Kilkadziesiąt osób rzuciło się do robienia wspólnego zdjęcia, gdy przy ringu pojawił się gość specjalny, Andrzej Gołota. – Przyjechałem tu po to, by zrobić sobie z nim zdjęcie, a przy okazji obejrzeć walkę Julki – nie ukrywał jeden z kibiców. Zdjęcie zrobił, a Gołota, który w otoczeniu innych VIP-ów siedział przy stoliku, blisko ringu, momentami wydawał się trochę zmęczony kolejnymi fotografiami. Ale chętnie do nich pozował, a później dał się namówić na porozmawianie z dziennikarzami. Zachęcił go znajomy przedstawiciel mediów, nawiązując do słów Jana Himilsbacha, aktora i pisarza, o tym, że warto w życiu zrobić coś raz, a porządnie.
Gołota na pytania odpowiadał w swoim stylu, raczej krótko. Spytany, czy Szeremeta ma szansę stać się wielką gwiazdą i dojść bardzo daleko, stwierdził: – Cały polski boks opiera się dzisiaj na kobiecie. Nie znam się bardzo na boksie kobiecym, ale Julka walczy, próbuje i to jest fajne.
A kiedy został zapytany o kontrowersje, związane z płcią reprezentantki Tajwanu, która w finale paryskich igrzysk pokonała Szeremetę, wypalił: – Dlaczego nikt nie sprawdził płci Tajwanki? Przecież to trzeba po prostu sprawdzić. I koniec.
Poruszony został też temat wydarzeń na niedawnej gali Babilon MMA 50, które zelektryzowały media. Gołota pojawił się pod klatką, a kiedy został trafiony przez swojego rówieśnika, Henryka Zatykę, częścią… mandarynki, miał nie wytrzymać i wyprowadzić w jego stronę cios. – Tam nie było żadnej walki. Tylko lekka sprzeczka. Nazwijmy ją wymianą zdań. Mandarynka? Chyba nie było niczego takiego! – odpowiadał z uśmiechem Gołota, który pod koniec gali był już mniej chętny do rozmów, ale uwaga zgromadzonych widzów skupiła się już wtedy na Szeremecie.
Szeremeta podczas walki z Niemką
Szeremeta jak Proksa
W sporcie szczególnie zwraca się uwagę na tych, którzy mają więcej niż inni, np. swój własny, niepowtarzalny styl. Dlatego w tenisie tak wiele osób podziwiało eleganckiego perfekcjonistę Rogera Federera, a w siatkówce dużym uwielbieniem cieszy się krnąbrny, ale genialny technicznie Earvin N’Gapeth. Szeremeta ma możliwości, by w boksie być kimś podobnym, bo walczy inaczej niż pozostałe pięściarki. W starciu z Niemką też to pokazała: genialne uniki, jakby z gry komputerowej, do tego fantastyczny refleks, szybkość i świetna praca na nogach. Dlatego tak ciężko jest ją trafić i jednocześnie nie narazić się na kontrę ze strony Polki. Budząca kontrowersje Lin Yu-Ting pokonała Polkę w finale igrzysk, ale pomógł jej w tym większy zasięg ramion i siła fizyczna. Pozostałe rywalki były mniej lub bardziej bezradne.
Walkę Szeremety z Buchner uważnie oglądał Grzegorz Proksa, niegdyś znakomity bokser, a dziś trener męskiej kadry, który, zwłaszcza w czasach swojej świetności, też walczył w podobny sposób. Ryzykował w ringu, był efektowny. Zazwyczaj wychodziło, chociaż nie zawsze. – Coś jest w tych podobieństwach, tym bardziej, że nie jesteś pierwszą osobą, która dziś mi to mówi. Najważniejsze, że Szeremeta nie przeżywa tego, co ja, gdy boksowałem w tym stylu, a nikt nie wierzył w sukces. Wszyscy mówili, że wyżej ręce, itd., ale ja byłem uparty – mówi Proksa w rozmowie z Weszło.
Grzegorz Proksa, trener męskiej kadry
A o samej Szeremecie Proksa wypowiada się tak: – Julia dorastała przez ostatnie dwa lata. Rozbłysła w najbardziej upragnionym momencie. Jej wielki talent widać już było na młodzieżowych mistrzostwach świata w Kielcach (odbyły się w 2021 – przyp. red.). Pokazywała wtedy ogromny głód sukcesu i porażka tam była pewnym paliwem. Nie wydaje mi się, żeby czas od Paryża do dziś był stracony, bo widzieliśmy Julię wzmocnioną fizycznie i pewną siebie. To nie jest optymalna forma, ale potrafiła zaznaczyć różnicę klasy.
W Los Angeles będzie lepiej?
W jednym z wywiadów, jeszcze przed galą w Lublinie, Dylak stwierdził, że w igrzyskach w Los Angeles w 2028 roku liczy na więcej niż jeden medal dla polskiego boksu. Szeremeta odważnie deklaruje, że w USA chce sięgnąć po złoto. Podczas Suzuki Boxing Night widzieliśmy zawodników i zawodniczki, do których może należeć przyszłość polskiego boksu. Paweł Brach, 23-latek z Radomia, dość pewnie pokonał Khachika Bagumiana z Armernii, a Barbara Marcinkowska, która wskazywana jest jako zawodniczka mogąca pójść w ślady Szeremety, wygrała z Patrycją Grzywińską, posyłając ją nawet w trzeciej rundzie na deski. W swoim pojedynku górą nad rywalem z Armenii był też dwukrotny olimpijczyk Damian Durkacz.
– Sukces Julki bardzo odmienił polski boks olimpijski. Coraz więcej osób przychodzi na treningi, sale są pełne. Widzę bardzo duże możliwości u młodych bokserów oraz bokserek. Boks olimpijski w Polsce już jest rozkręcony. Na mistrzostwach Polski młodzików, czyli w najmłodszej grupie wiekowej, startowało 450 dzieciaków. Na juniorach też ponad 400, w Pucharze Polski – 500 osób, a w mistrzostwach Polski seniorów ponad 300 zawodników i zawodniczek. To motywuje do dalszej pracy – wymienia Grzegorz Nowaczek, prezes Polskiego Związku Bokserskiego, który chce dokonać w tej dyscyplinie pewnych istotnych zmian.
W przyszłym roku, od marca, w Polsce ma ruszyć liga bokserska. 21 grudnia odbędzie się spotkanie władz federacji z drużynami z ligi. Na tę chwilę w rozgrywkach ma znaleźć się osiem klubów, co da w sumie 56 spotkań. – Chcemy wrócić do lat 80. i 90., kiedy cała Polska siadała i oglądała mecze ligowe. Mam nadzieję, że będzie to duża gratka dla kibiców. Transmisje telewizyjne już są dograne, wystarczy podpisać umowę – przekonuje Nowaczek.
– Wierzę w to, że przyszły medalista igrzysk jest w męskiej kadrze. Nie chcę wymieniać nazwisk, bo każdy może wystrzelić z formą, ale ta grupa ma potencjał i jestem bardzo zadowolony z pracy, którą wykonała w tym roku. Będzie dobrze, zobaczycie – kończy Proksa.
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:
- Czarni Radom znów mogą upaść
- Co naprawdę dzieje się w Jachrance?
- Rudziński: Jeżeli nie odpowiada mi komentarz, oglądam bez niego [WYWIAD]