Marco Rossi był wymieniany w gronie kandydatów do przejęcia posady selekcjonera reprezentacji Polski. Jak się okazuje, nic nie było na rzeczy, a rewelacje Gianluki Di Marzio okazały się nieprawdą. Chyba, że sam zainteresowany blefuje.
Po spadku z najwyższej dywizji Ligi Narodów, zaczęły się spekulacje dotyczące posady selekcjonera reprezentacji Polski. W zdecydowanej większości przeważały głosy o pozostaniu Michała Probierza na swoim stanowisku. Jednak Gianluca Di Marzio był innego zdania.
Znany włoski dziennikarz informował, że Polski Związek Piłki Nożnej sondował selekcjonera Węgier jako nowego trenera naszej kadry. Przegląd Sportowy Onet postanowił zapytać u źródła.
– Z Polski nikt się ze mną nie kontaktował i czytałem też, że związek zdementował wymienioną wiadomość – mówił Rossi. – Jeśli zostałaby złożona oferta, mógłbym ją rozważyć, ale to nie znaczyłoby, że zaakceptowałbym ją. W każdym razie dużo zależy od tego, jak potoczą się kwalifikacje do mistrzostw świata. Gdybyśmy nie awansowali, pojawiłoby się zapewne trochę niezadowolenia i władze mogłyby zdecydować się na zmianę.
Rewelacje Włocha zdementował również PZPN. Do tej pory Marco Rossi prowadził Węgry w 72 spotkaniach. Wygrał 34, czyli prawie połowę z nich. Obecny selekcjoner Węgrów nie raz już był wymieniany w gronie kandydatów do prowadzenia naszej kadry. Za każdym razem jednak wybierano innego kandydata.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Najgorszy mecz w karierze Iviego Lopeza
- Widzew uratował sobie święta
- Znęcał się nad partnerką, ale nadal szkoli sędziów
- Rutkowski: Wytypowaliśmy zawodników, których chcemy sprowadzić zimą
Fot. Newspix