Masz do napisania relację z jednego meczu piątej kolejki Ligi Mistrzów, ale z lekką zazdrością zerkasz na ekran wibrującego telefonu i wyświetlane na nim kolejne powiadomienia o golach. Tych strzelanych wszędzie, tylko nie u ciebie. Możesz mieć wątpliwości, czy na pewno dobrze wylosowałeś. Obawa z każdą kolejną chwilą pierwszej części spotkania Bayernu z PSG wydawała się coraz bardziej uzasadniona, ale w końcu coś się zadziało. Dopomógł bramkarz gości, Matwiej Safonow.
Zamieszanie na linii bramkowej, krok w jedną, krok w drugą, niepewna interwencja i po chwili gol dla rywali. Tak zdecydowały się losy meczu w Monachium. Kiedyś powiedzielibyśmy “hitu Ligi Mistrzów”. Dziś już nie możemy być tacy pewni, bo PSG osuwa się w zestawieniu fazy ligowej na odległe i zawstydzające 26. miejsce.
Gdzieś w okolice rywali, których powinno zjadać na śniadanie.
I z obawą o kolejne wyniki.
Bayern – PSG 1:0. Francuskie syte koty
Zacznijmy od tego, że w kolejnych spotkaniach paryżanie powinni sobie poradzić bez większych problemów z ekipą RB Salzburg i… to by było na tyle. VfB Stuttgart może się u siebie postawić i urwać Francuzom punkty, a Manchester City to już oczywiście, bez względu na własne problemy, najwyższa półka. Terminarz PSG był i nadal jest wymagający, ale nie dajcie się zwieść – podopieczni Luisa Enrique spisują się w Europie grubo poniżej oczekiwań.
Możliwe, że rozleniwiła ich ta sielanka w ojczyźnie. Nikt tak naprawdę nie rzuci im wyzwania, nikt na dobrą sprawę nie może zagrozić ich hegemonii. Środowisko, w którym przyszło im rywalizować na co dzień, przestało być wymagające i widać to było trochę w dzisiejszych boiskowych poczynaniach paryżan.
Bo niby chcą i próbują, ale w gruncie rzeczy nie przekonują nikogo, że w meczu z drużyną z topu należy im się cokolwiek. Przyzwyczajeni do zwycięstw i kolejnych serii spacerków, wyglądają na zaskoczonych, że rywal może być po prostu lepszy. Trudno ich polubić, gdy oglądasz spotkanie, w którym ciągle im czegoś brakuje. Spokoju, precyzji, szybkości albo ostatniego podania.
Bayern znaczy kontrola
Już pal licho to trafienie na 1:0. Safonow popełnił drobny błąd, nie zdążył go skorygować, skorzystał Kim Min-Jae, nie ma sensu tego drążyć.
Jest gol w Monachium! Kim Min-Jae daje prowadzenie Bayernowi w starciu z PSG! 🔥
📺 Mecz trwa w CANAL+ EXTRA3 i CANAL+ online: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/NhYo25uQBa
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 26, 2024
Gorzej, że Bayern ogólnie wykreował sobie więcej sytuacji i cała jego gra wyglądała na zdecydowanie bardziej uporządkowaną. Choć to nie było całkowicie jednostronne spotkanie, to też nie za bardzo śmierdziało tu golem dla PSG. Ot – parę szans, jedne lepsze, inne gorsze, ale wszystkie zmarnowane. Raz Zaire-Emery ledwo trafił w piłkę, innym razem Neves uderzył zbyt lekko.
Bawarczycy mieli wszystko pod kontrolą. Oni też byli bardzo nieskuteczni (Coman powinien mieć chociaż jedno trafienie, Musiala pewnie też) i nie zagrali na pewno świetnego meczu, ale też nie musieli dziś nic więcej. Po golu Kima nie podkręcali już tempa i wydawało się nawet momentami, że oddają pole gościom z Paryża, lecz wszystko działo się pod ich czujnym okiem. Czasem rodzice robią tak ze swoimi pociechami – niby zostawiają je na chwilę w piaskownicy i tworzą tym samym miraż totalnej swobody, ale tak naprawdę stają dwa kroki dalej i obserwują, czy ich smykowi na pewno nie dzieje się jakaś krzywda. Tak – Bayern był dziś rodzicem, a PSG dzieckiem.
Dembele jeszcze w pieluszce
Dziecinnie, nawet bardzo dziecinnie, zachował się dziś Ousmane Dembele. Jeszcze w pierwszej połowie wyłapał głupią żółtą kartkę za dyskusje z sędzią Istvanem Kovacsem. W drugiej dał natomiast popis kompletnej bezmyślności, kiedy faulował jednego z rywali na szesnastym metrze od bramki.
Bramki Bayernu rzecz jasna. Zagranie zupełnie niepotrzebne i całkowicie niezrozumiałe. Ostry wślizg, którego po prostu nie powinno się wykonywać. A już na pewno nie wtedy, gdy ma się na swoim koncie żółtą kartkę. To wszystko w momencie, w którym piłkarze z Paryża mogli jeszcze coś zdziałać i mieli kupę czasu na odrobienie jednobramkowej straty. Ale po co?
Znowu zgarną sobie mistrzostwo Francji i bajlando.
Bayern Monachium – Paris Saint-Germain 1:0 (1:0)
- 1:0 – Kim Min-Jae 38′
Czerwona kartka: Dembele 57′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Czy to początek końca wielkiego Manchesteru City Pepa Guardioli?
- Błędy się mnożą, a sędziowie dalej milczą
- Nie do końca złote lata GKS-u Katowice – wspomnienie Jana Furtoka
- A ty nie pijesz piwa? No to o co ci chodzi?! – archiwalny wywiad z Janem Furtokiem
Fot. Newspix